Nikt w Europie nie będzie mógł nam teraz zarzucić, że jesteśmy negocjacyjnym maruderem. Nikt przytomny nie zechce Polski z pierwszej fali rozszerzenia Unii wykluczyć - podkreśla Robert Sołtyk.
Jeżeli w lipcu i wrześniu zakończymy kolejne dwa rozdziały to na jesień zostałyby do targów z Unią tylko kwestie finansowe: rolnictwo, pomoc naszym regionom i wspólne składki do naszego budżetu - pisze publicysta dziennika. Wtedy też Unia, jak obiecują nieoficjalnie niemieccy dyplomaci, prawdopodobnie osiągnie kompromis w sprawie dotacji rolnych, które jednak będą, choć nie większe na początku niż 25 procent. To mało - pisze Sołtyk, dodając, że będą też inne środki, na przykład na rozwój regionalny, dzięki którym nawet biedna Portugalia wybudowała autostrady.
Z kolei Jędrzej Bielecki na łamach "Rzeczpospolitej" zwraca uwagę, że mimo sukcesów skrajnej prawicy w kilku krajach Piętnastki, rządy państw Unii nie uległy populistycznym sloganom i zadeklarowały gotowość poświęceń w imię poszerzenia wspólnoty, obiecując dopłaty w takiej czy innej formie polskim rolnikom. Bielecki ostrzega polskich polityków, aby nie wykorzystywali zbliżających się wyborów samorządowych do antyunijnej kampanii, wytykając Unii opóźnienia i obwiniając ją za kłopoty polskiej wsi.
"Rysujące się kompromisowe warunki integracji polskiej wsi może nie są tymi wymarzonymi, ale stwarzają realną perspektywę restrukturyzacji rolnictwa i poprawy warunków życia chłopów" - uważa Bielecki. Dodaje zarazem, że wyborcy w Polsce i w Unii dali wystarczająco dużo sygnałów, jak łatwo oferta taka może przestać być aktualna.
iar/gw/rzeczp/kry /gaj