- W poniedziałek (12 października) nastąpi oddanie do użytku gazoportu w Świnoujściu - poinformował podczas konwencji wyborczej PO w Krakowie minister skarbu Andrzej Czerwiński. - To inwestycja niezwykle ważna z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski - mówił.
- W 100 proc. nasz kraj będzie niezależny od jednego dostawcy ze Wschodu. Nie dlatego, że tego skroplonego gazu będziemy mieć aż tak wiele, ale dlatego, że gazoport jest elementem szeroko zakrojonych inwestycji, w tym połączeń transgranicznych z Niemcami, Słowacją, Czechami i Ukrainą oraz wybudowania systemu magazynów gazu, w których możemy przechować prawie 3 mld m sześciennych (gazu) - podkreślił minister.
Szef resortu skarbu powiedział, że "budowa zakończona jest w 100 procentach, wszystkie tzw. elementy krytyczne są wykonane i sprawdzone przez nadzorującego inżyniera katarskiego". - Teraz prowadzony będzie rozruch, który potrwa około pięciu miesięcy - dodał.
Pierwszy tankowiec z gazem - jak poinformował minister - ma przypłynąć do Świnoujścia na przełomie listopada i grudnia, kolejny w końcu lutego.
Terminal do odbioru skroplonego gazu ziemnego (LNG) w Świnoujściu to jedna z największych polskich inwestycji energetycznych ostatnich lat, uznana przez rząd polski za strategiczną dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Inwestycja umożliwi odbiór gazu ziemnego drogą morską praktycznie z dowolnego kierunku na świecie. Początkowa zdolność regazyfikacyjna wyniesie 5 mld m sześć. i odpowiadać będzie ok. jednej trzeciej polskiego zapotrzebowania na gaz ziemny. Istnieje możliwość rozbudowy mocy terminalu - do 7,5 mld m sześć. rocznie.
8 kwietnia Polskie LNG i firma Tractebel Engineering zawarły umowę na opracowanie studium wykonalności na rozbudowę terminala. Świnoujski terminal będzie jedyną tej wielkości instalacją w Europie Północnej i Środkowo - Wschodniej i jedną z największych na całym kontynencie. W Europie działa 22 terminali LNG.
Katarczycy z pierwszą dostawą
Pierwsze zamówienie na dostawę gazu spółka zarządzająca terminalem podpisała w połowie września. Kontrakt dotyczy 200 tys. metrów sześciennych surowca, a dostawa nastąpi w IV kwartale 2015 roku. Skroplony gaz ziemny dostarczy firma Qatargas, największy producent na świecie. Pośrednikiem w transakcji będzie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.
- Nie znamy warunków handlowych tej umowy, natomiast sam fakt wybrania Qatargasu, czyli dużej spółki, z którą mamy już relacje umowne, jest jak najbardziej dobrym rozwiązaniem, dlatego że pozwala na przetestowanie całego procesu zakupu gazu. Skoro mamy długofalowy kontrakt PGNiG z Qatargasem, to właściwe jest to, że testujemy na pewnych parametrach technicznych gazu LNG, który przede wszystkim będzie dostarczany do tego terminalu - komentował w rozmowie z agencją Newseria Robert Zajdler, ekspert rynku energetycznego z Instytutu Sobieskiego.
Wcześniej minister Janusz Piechociński chciał zaangażować w Terminal Algierię. - Złożyłem Algierii ofertę wykorzystania terminala LNG w Świnoujściu - mówił podczas swojej misji gospodarczej w tym kraju, podczas której spotykał się z przedstawicielami rządu. O terminalu LNG w Świnoujściu rozmawiał m.in. z ministrem przemysłu i górnictwa Algierii Abdessalemem Bouchouarebem.
- Złożyłem stronie algierskiej ofertę wykorzystania potencjału gazoportu i gazoterminalu w Świnoujściu, jako największej tego typu instalacji technologicznej w basenie Morza Bałtyckiego. Cieszę się, że spotkało się to z bardzo dobrą odpowiedzią. Będziemy rozmawiać o tym także z algierskim ministrem energetyki. W naszym terminalu partnerem już jest kapitał katarski. Algieria realizuje z Katarem o kilka ważnych przedsięwzięć, nie tylko energetycznych. To pokazuje, że powinniśmy tworzyć przestrzeń do współpracy wielostronnej - powiedział na spotkaniu z dziennikarzami.
Minister przemysłu i górnictwa Algierii Abdessalem Bouchouareb ujawnił, że rozmawiał z Piechocińskim na temat terminalu w Świnoujściu "dość długo".
- Myślę, że ten temat będzie jeszcze bardziej szczegółowo omawiany. Zwłaszcza, że pojawiła się propozycja dla Algierii wykorzystania tego terminala, po to, żebyśmy mogli sprzedawać nasz gaz LNG poprzez terminal budowany w Polsce - powiedział. Zaznaczył też, że między Polską i Algierią nie ma szczególnych przeszkód, które stałyby na drodze pogłębianiu stosunków gospodarczych.
Włoska robota
Tempo, w którym pracował generalny wykonawca, konsorcjum pod wodzą włoskiej firmy Saipem, to bezpośredni powód opóźnień projektu ciągnącego się już od ponad dziewięciu lat. W 2006 roku jeszcze rząd PiS przyjął uchwałę, na podstawie której miał powstać program budowy olbrzymich zbiorników na gaz, zdolnych do przyjmowania płynnego surowca z tankowców i zamieniania go z powrotem w gaz. To jeden z elementów strategii uniezależnienia się od dostaw z Rosji, bo Kreml używa gazu jako głównego argumentu negocjacyjnego podczas wszelkich zatargów z zachodem Europy. Dzięki takiemu terminalowi można kupować gaz od kogo się chce, niezależnie od tego, czy ma się z nim połączenie gazociągiem czy nie.
Zanim udało się przekuć rządową uchwałę w przyjętą przez sejm ustawę, minęły prawie trzy lata. W tym czasie uproszczono polskie prawo tak, by w ogóle dało się legalnie te nowe gazowe zbiorniki postawić. Podzielono zakres obowiązków, dotyczących nadzoru nad projektem, na Ministerstwo Gospodarki i Ministerstwo Skarbu Państwa, ustalona też została struktura organizacyjna spółek, które miały się zająć budową. W skrócie wygląda to tak, że nad całością czuwa resort skarbu, a jego organem wykonawczym są spółki Polskie LNG i Gaz-system. Ta pierwsza jest w stu procentach własnością tej drugiej, a ta druga - w stu procentach własnością Skarbu Państwa.
1,5 roku opóźnienia i walka o pieniądze
W połowie 2009 roku PGNiG podpisało z katarską spółką Qatargas kontrakt na 20-letnie dostawy gazu. Rok później Polskie LNG zawarło umowę na budowę terminalu w Świnoujściu z konsorcjum, na czele którego stał Saipem. To on zatrudnił podwykonawców i zaczęła się budowa ogromnej instalacji, mogącej przyjąć i przetworzyć aż pięć miliardów metrów sześciennych gazu rocznie (całe nasze zapotrzebowanie to około 16 miliardów).
Pierwotnie gazoport miał zacząć działać w połowie 2014 roku, ale wkrótce na placu budowy pojawiły się problemy. Kilku podwykonawców ogłosiło bankructwo, brakowało rąk do pracy, a generalny wykonawca nie realizował kolejnych etapów budowy na czas. Trzeba było pisać aneks do umowy - terminal będzie gotowy do końca 2014 roku, z półrocznym opóźnieniem - zgodziły się obie strony. Ostatecznie okazało się, że opóźnienie urosło prawie dwukrotnie. PGNiG zaczęło renegocjować kontrakt z Katarczykami, żeby przysłali nam gaz trochę później, niż się początkowo umawialiśmy.
- To prawda, że przy podpisywaniu umowy nie oceniliśmy wszystkich ryzyk - przyznawał wówczas w rozmowie z money.pl Robert Zajdler z Instytutu Sobieskiego. - Saipem w przetargu zaoferowało najniższą cenę i dlatego wygrało. Jednak to, co na początku wydaje się najtańsze, nie zawsze już takie jest ostatecznie. Kontrakt został zawarty z założeniem, że po stronie wykonawcy będzie dobra wola, a rynek będzie się harmonijnie rozwijał. Tymczasem spowolnienie gospodarcze doprowadziło do bankructwa podwykonawców i opóźnień - wyjaśnia ekspert i dodaje, że tak się kończy wybieranie wykonawców po najniższej cenie. - Obecna sytuacja to więc wina nie tyle rządu, konkretnego ministerstwa czy podległych mu spółek, tylko polskiego prawa zamówień publicznych.
A co z zarzutem, że w całym projekcie zabrakło koordynatora i kompetentnych osób? - Są dwie strony tego medalu. W resorcie skarbu i w podległych mu spółkach nie było w owym czasie specjalistów od skroplonego gazu ziemnego. To wszystko było dla nas nowe i się tego uczyliśmy. Gdyby rząd zatrudnił jakieś zewnętrzne firmy, menedżerów i konsultantów i skorzystał z ich wiedzy, zaraz mógłby pojawić się zarzut, że marnotrawi miliony złotych z publicznej kasy. Mam wrażenie, że w opinii publicznej piętnuje się takie praktyki. A administracja publiczna, z uwagi na ryzyko związane z trudnością ich wyjaśnienia podczas kontroli, często boi się z nich korzystać - mówił Robert Zajdler.
Gazoportem i nieprawidłowościami związanymi z jego budową zainteresowała się też Najwyższa Izba Kontroli. W swoim krytycznym raporcie wiosną 2015 roku Izba wskazała, że z zobowiązań nie wywiązały się spółki GAZ-SYSTEM (spółka Skarbu Państwa) oraz Polskie LNG, odpowiedzialne za realizację inwestycji. Kontrolerzy skrytykowali też urzędników ministerialnych za niewystarczający nadzór nad budową terminalu LNG. Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzeczniczka resortu wskazywała jednak, że raport dotyczy przeszłości. Zwracała też uwagę, że nie ma już obawy, iż Polska w związku z opóźnieniami na budowie będzie musiała płacić kary za nieodebrany gaz z Kataru.
- Włosi żądają pieniędzy za - według nich - wykonanie dodatkowej pracy. Polskie LNG nie uznaje tych roszczeń. Budowa jest kontynuowana, jednak upublicznianie szczegółów sporu osłabia pozycję negocjacyjną polskiego inwestora. Dlatego minister skarbu chciał, by do czasu zakończenia negocjacji raport został utajniony - podkreśla Agnieszka Jabłońska-Twaróg, tłumacząc się z faktu, że resort chciał utajnienia krytycznego raportu NIK.
Sukces ma wielu ojców
- To inwestycja, która ma otworzyć Polsce szansę na to, by powrócić do dobrych tradycji, kiedy gospodarka morska zajmuje szczególne miejsce w gospodarce narodowej - powiedziała kilka tygodni temu wiceprezes PiS Beata Szydło.
Kandydatka PiS na premiera przekonywała, że zakończenie budowy gazoportu jest kluczowe dla rozwoju polskiej gospodarki. - To nie tylko sprawi, że będziemy się czuli bezpieczniejsi, ale będzie pokazywało także, że Polska jest krajem, który stawia na nowoczesną gospodarkę, nowoczesny przemysł i otwiera się na inne kraje, możemy być konkurencyjni - powiedziała, dodając, że to jej środowisko polityczne jest autorem i ojcem tego sukcesu.
Jak przypomniała, niedługo minie "prawie dziewięć lat od tego, kiedy została podjęta decyzja o tym, żeby ta strategiczna dla bezpieczeństwa energetycznego Polski inwestycja powstała. To była decyzja prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego ten projekt zgłosił i tę inicjatywę podjął".
- W 2007 r. premier Jarosław Kaczyński podjął decyzję, że będzie to inwestycja strategiczna, zostały przygotowane plany, projekty, harmonogram finansowania, ruszyła realizacja gazoportu. Mija w tej chwili osiem lat i budowa ciągle trwa, jest nieskończona. Kolejne daty, kolejne przesuwane terminy oddania do użytku - mówiła Szydło. Przypomniała, że data, która miała być datą oddania gazoportu - czerwiec 2014 r. - została przesunięta na koniec roku, a następnie na początek 2015 r. - Nadal nie wiemy, kiedy zostanie oddany - ubolewała. Dziś już jednak wiadomo, że terminal zostanie otwarty w poniedziałek.
- Mogę zapewnić, że my zaczęliśmy realizację tej inwestycji i ją zakończymy. Doprowadzimy do tego, że wszystkie inwestycje, wszystkie budowy, wszystko, co było rozpoczęte, potrzebne obywatelom, czego ten rząd nie potrafi zakończyć, zrealizujemy i zakończymy - zapewniała. Okazuje się jednak, że w ogniu kampanii wyborczej to nie Szydło, ale Ewa Kopacz i spółka przetną wstęgę w Świnoujściu.