Wpuszczenie gazu złej jakości do gazociągu jamalskiego ma wyraźny kontekst polityczny przed wizytą Donalda Trumpa, podczas której ma być omawiana kwestia dostaw amerykańskiego gazu do Polski - przekonuje ekspert rynku Piotr Maciążek.
Zauważa jednocześnie, że gaz gorszej jakości płynący jamalską rurą z Rosji przez Białoruś i Polskę do Niemiec nie nadaje się do użytku w Polsce, bo nie ma u nas specjalnej osuszalni, która znajduje się na terenie Niemiec.
W środę, polski operator systemu przesyłu gazu Gaz-System poinformował, że nie może odbierać paliwa do krajowego systemu przesyłowego w Punkcie Wzajemnego Połączenia (PWP) na Gazociągu Jamalskim w związku ze złą jakością gazu ziemnego. Gaz jest bardzo nawodniony i nie nadaje się do użytku.
Zdaniem Maciążka, fakt, że problem jakości paliwa nie dotyka Niemców, może sugerować "zewnętrzny podtekst tych trudności". - Problem ten uderza w Polskę, a nie w Niemcy, które osuszalnię mają - podkreśla.
- Mamy kryzys i nie wiadomo ile on potrwa. Dostawca, czyli Gazprom nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań - dodał ekspert.
Jego zdaniem, poprzednie problemy z dostawami gazu od Gazpromu zdarzyły się przed szczytem NATO w Warszawie, podczas którego poruszane były kwestie bezpieczeństwa energetycznego.
- Teraz wystąpiły kolejne problemy, tym razem przed wizytą prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie, podczas której ma być omawiana kwestia dostaw gazu amerykańskiego do Polski. To wyraźnie wskazuje na kontekst polityczny - podkreślił Maciążek.