Skonfiskowane zostało też mienie zakładów, w tym samochody.
To efekt środowych zamieszek, kiedy to dziesiątki tysięcy demonstrantów wyszły na ulice miast Wenezueli, aby zaprotestować przeciwko rządom prezydenta Nicolasa Maduro. Ludzie domagali się nowych wyborów prezydenckich i uwolnienia przeciwników politycznych.
General Motors opisało przejęcie jako "nielegalne zajęcie majątku" i "totalny brak szacunku" dla prawa własności. Wenezuelski oddział GM działa od 70 lat i zatrudnia 2,7 tys. pracowników.
Ostatni kryzys spowodował Sąd Najwyższy Wenezueli, który postanowił przejąć władzę z rąk kontrolowanego przez opozycję parlamentu. Po 3 dniach wycofał się z tego zamiaru, ale nie zapobiegło to nowej fali gwałtownych protestów.
Wenezuela, posiadająca jedne z największych złóż ropy naftowej na świecie, już od kilku lat boryka się z pogłębiającym się kryzysem gospodarczym. Inflacja bije światowe rekordy (w tym roku według ocen MFW przekroczy 700 proc.), występują dotkliwe braki podstawowych towarów, szerzy się przestępczość.
Kolejne wybory mają odbyć się w roku 2019, ale opozycja twierdzi, że kraj już stoi na skraju przepaści.