Chcesz kupić produkt w niemieckim sklepie internetowym, bo jest taniej? Często zostaniesz przekierowany do polskiego odpowiednika, gdzie promocji już nie ma. Znasz ten problem? Padłeś ofiarą geoblokowania. 63 proc. europejskich sklepów internetowych dyskryminuje kupujących ze względu na narodowość i miejsce zamieszkania.
Technicznie rzecz polega na wykrywaniu przez sklep czy serwis internetowy zagranicznego naszego IP. Wtedy albo tracimy możliwość korzystania z usług, albo możemy z nich korzystać na innych warunkach lub za inną cenę. Może się o tym przekonać każdy zarejestrowany użytkownik polskiego serwisu VOD (np. Ipla, Netflix), który traci dostęp do opłaconych treści tylko dlatego, że jest na wakacjach w Grecji. Pisaliśmy o tym w money.pl.
Problemem od dwóch lat zajmuje się Parlament Europejski. W poniedziałek podczas sesji PE zaplanowana jest debata w sprawie nowych przepisów. Zakładają po prostu zakaz geoblokowania w Unii Europejskiej. We wtorek z kolei zaplanowane jest głosowanie plenarne nad projektem tej ustawy. Głównym negocjatorem w tej sprawie jest europosłanka Róża Thun.
- Warunki robienia zakupów w internecie będą coraz bardziej zbliżone do warunków robienia zakupów w rzeczywistym świecie. Nikt nie może być dyskryminowany w sieci - podkreśla Thun w nagraniu dla Parlamentu Europejskiego. Problem ma zniknąć do 2018 roku.
Koniec geoblokowania sprzedaży w internecie! Już wkrótce klienci robiący zakupy przez internet w innych państwach UE uzyskają szerszy dostęp do produktów i usług. ??? pic.twitter.com/LbmPEGbaL2
-- Parlament Europejski (@Europarl_PL) 2 lutego 2018
Warto dodać, że zakaz nie obejmie od razu filmów, gier, muzyki i e-booków. Dopiero po dwóch latach funkcjonowania Komisja Europejska oceni, czy taka zmiana regulacji ma sens. To efekt żmudnych negocjacji.
Na nierównym traktowaniu swoich gości przyłapano podparyski Disneyland. Park rozrywki w zależności od kraju skąd kupowano bilet w sieci, proponował inne ceny. Różnice były gigantyczne. Francuska rodzina za kompletny bilet z wszelkimi atrakcjami płaciła średnio 865 euro, niemiecka 1272 euro, zaś włoska 1339 euro. Ceny ujednolicono dopiero po interwencji KE. Po zmianach w przepisach takie sytuacje mają być już po prostu niemożliwe.