Kulisy afery opisuje wtorkowy "Dziennik Gazeta Prawna". 16 kwietnia tego roku spółka napisała w komunikacie: "Zarząd GetBack informuje - po uzgodnieniu niniejszej informacji ze wszystkimi zaangażowanymi stronami - o pozytywnym zaangażowaniu w rozmowy z Bankiem PKO BP oraz Polskim Funduszem Rozwoju na temat udzielania GetBack lub podmiotom z grupy kapitałowej GetBack finansowania o charakterze mieszanym kredytowo-inwestycyjnym. Łączna kwota finansowania udzielonego przez bank i PFR wyniesie do 250 mln zł". Szybko okazało się, że to nieprawda, a PKO BP i PFR zdementowały tę informację.
Jak podaje "DGP", okazuje się, że wcześniej przez cały miesiąc GetBack próbował dotrzeć do prezesów obu państwowych gigantów. "Nasi rozmówcy przekonują, że głównym celem mógł być Mateusz Morawiecki. Chodziło o uwikłanie państwa w sprawę, która już wtedy wydawała się nie do uratowania" - czytamy w artykule.
Z wyjaśnień, jakie złożył w Komisji Nadzoru Finansowego prezes PFR Paweł Borys wynika, że faktycznie spotkał się on z byłym już prezesem GetBacku. Podczas rozmowy poinformował jednak, że PFR nie jest zainteresowany inwestowaniem w tego windykatora.
Z kolei w trzy godziny po publikacji kontrowersyjnego komunikatu w siedzibie PKO BP pojawiły się osoby, które chciały przekazać prezesowi banku Zbigniewowi Jagielle tajemniczą kopertę. Nie wiadomo, co w niej było, a sama koperta ostatecznie do Jagiełły nie trafiła - goście nie chcieli bowiem okazać dokumentów tożsamości na recepcji.
20 kwietnia premier Morawiecki zorganizował spotkanie z Mariuszem Kamińskim - ministrem koordynatorem ds. służb, a także szefem CBA Ernestem Bejdą i prezesem KNF Markiem Chrzanowskim. Polecił, by służby nie lekceważyły sprawy - czytamy w artykule.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl