Czy po problemach GetBacku można uznać, że inwestycja w obligacje firm windykacyjnych to gra na loterii? Firma miała zyski, wszystko się układało, a tu nagle "trach”. Na pierwszy rzut oka podobnie wyglądają dane innych spółek z tej branży na giełdzie.
Powiedzmy sobie szczerze - nabywcom obligacji GetBack uniknąć wpadki było naprawdę trudno. Weryfikacją sprawozdań spółki zajmowały się przecież agencje ratingowe, wycenę portfeli badał renomowany audytor.
Obligatariusze mogli nie zauważyć tych informacji, które prowadziły do katastrofy. A można było w porę wyjść z inwestycji, jeśli uważnie obserwowało się parę liczb.
Do trzeciego kwartału wszystko wyglądało przecież świetnie. Zysk netto po dziewięciu miesiącach ub. roku wyniósł 181 mln zł. W latach 2014-2016 łącznie firma zarobiła 364 mln zł. Był to trochę zysk na papierze, bo spółka nie płaciła dywidendy, ale przecież się rozwijała i kapitał był potrzebny. Poza tym z branży dywidendę odważyły się płacić jedynie Kruk i Vindexus, a i tak do akcjonariuszy trafiało zaledwie kilkanaście procent zysków.
Formalnie sytuacja GetBack wyglądała bezpiecznie. Nawet po raporcie za trzeci kwartał. Tam jednak pojawiła się informacja, która powinna zaniepokoić osoby, które pożyczyły im pieniądze.
Otóż za bezpieczną sytuację w przypadku firm skupujących długi można uznać taką, gdy po dobrych kilku latach działalności nowe portfele wierzytelności kupowane są w dużej części za spłacane przez wierzycieli pieniądze.
GetBack popłynął w krótkim czasie
Historia firmy nie jest długa - GetBack działał od 2012 roku. Po kilku latach zdołał skupić portfel wierzytelności, na którym zarabiał. Jeszcze w pierwszym półroczu na zakupy nowych wierzytelności firma wydała 740 mln zł, a z posiadanych portfeli otrzymała spłaty 540 mln zł. Te dane można znaleźć w raporcie kwartalnym w „Informacji dodatkowej do Śródrocznego Skróconego Skonsolidowanego Sprawozdania Finansowego”.
Różnica już wtedy była spora, bo wynosiła 200 mln zł, ale jeszcze do przyjęcia. Spółka się rozwija, więc krok po kroku trzeba oczekiwać, że luka będzie maleć.
Tymczasem w trzecim kwartale GetBack kupił wierzytelności za 843 mln zł, a ze spłat osób zadłużonych dostał tylko 327 mln zł. Różnica była już niebezpiecznie duża. Nie dziwne zatem, że spółka szukała później pieniędzy na gwałt, by sfinansować swoje rozbuchane ambicje.
Ludzie z rynku wskazują, że w drugiej połowie roku GetBack płacił nawet 4-5 proc. prowizji pośrednikom - czyli głównie bankom - żeby sprzedać swoje obligacje, oprocentowane na około 6 proc. rocznie. Innymi słowy, łącznie zdobywany kapitał kosztował go od 9,5 do 11,3 proc. rocznie. To prawie tyle co w przypadku Amber Gold.
Jak zauważyć, że coś się dzieje bez szperania głęboko w szczegółach raportów finansowych? Sygnał, że coś jest nie tak, może dać przegląd danych o przepływach pieniężnych prezentowany zawsze razem z innymi głównymi danymi. Często zdarza się, że spółka wykazuje zyski, ale nie wyrabia się z płynnością i pada.
Rachunek przepływów podzielony jest na trzy części: przepływy operacyjne, inwestycyjne i finansowe. Dwa pierwsze pokazują, jakie kwoty wpływają i wypływają ze spółki w związku z jej działalnością, a trzecie prezentują, czy spółka zdobywa finansowanie, czy je spłaca.
W giełdowych firmach windykacyjnych, poza Kredyt Inkaso, generalnie sprawy płynnościowe wskazują na duży rozmach, a co za tym idzie i rosnące ryzyko działania. Od 2014 r. do trzeciego kwartału 2017 r. z Getback wypłynęło o aż 1,4 mld zł więcej środków niż wpłynęło. Pokrywano to emisjami obligacji i akcji oraz kredytami.
Dla porównania w Kruku ta kwota odpływu pieniądza wyniosła -843 mln zł, w Best -508 mln zł. Innymi słowy, spółki wciąż potrzebowały kapitału, żeby kupować więcej i więcej wierzytelności „bo jest okazja”. GetBack w trzecim kwartale ub. roku „zaszalał”, wydając o ponad pół miliarda złotych więcej, niż otrzymywał ze spłat długów. Można to zdecydowanie nazwać jazdą „po bandzie”.
„W pierwszym kwartale 2018 roku spółka Best nie dokonała żadnej inwestycji z uwagi na wysokie ceny płacone za portfele” - podał money.pl zarząd Best. Wskazują przy tym, że ceny poszły w górę i poziomy zrobiły się niebezpieczne. To, ile płaciło się za wierzytelności na rynku, Best uznał za kwoty trudne do odzyskania, więc... nie inwestował.
Nawet bez wiedzy, jakie były nowo nabywane portfele - czyli jaka jest m.in. dotychczasowa historia spłat - której niestety spółki zwykle nie udostępniają, widać w przypadku GetBack, że bez zdobycia nowych potężnych środków obyć się nie mogło. Spółce nie udało się nikogo z inwestorów instytucjonalnych namówić na coraz bardziej ryzykowną inwestycję i straciła płynność.
Kruk też "szalał"
Podobnie jednak za ryzykowne posunięcie można było uznać prawie 700 mln zł większych odpływów niż wpływów z działalności operacyjnej i inwestycyjnej Kruka w 2016 roku. W tamtym roku spółka wydała na portfele aż 1,29 mld zł. Jednak wpłaty od osób zadłużonych wynosiły wtedy 999 mln zł. Kruk to póki co inna liga.
W podobnej lidze teoretycznie działa Best, tj. jeszcze w latach 2015-2016 podmiot podobnej do GetBack wielkości. Szybki podbój rynku spółka jednak sobie odpuściła.
- Polityka zarządzania i inwestycyjna Grupy Best jest przeciwieństwem działań firmy Getback - podał money.pl zarząd Best. - Od wielu lat podchodzimy konserwatywnie zarówno do zakupów portfeli, jak i zarządzania finansowaniem - dodano. Spółka podkreśla przy tym swoją „żelazną dyscyplinę” w wykupie obligacji.
- Grupa Best nigdy nie stosowała i nie stosuje agresywnej polityki rozwoju, co widać po dotychczasowych, organicznych wzrostach. „Uroczniony” wzrost sumy bilansowej w Grupie Best od grudnia 2015 do września 2017 (7 kwartałów) to 33 proc., podczas gdy w GetBack to 140 proc. - podano.
Best wskazuje przy tym, że relacja ujemnych przepływów z działalności operacyjnej i inwestycyjnej do wartości kapitałów własnych w Grupie Best w ostatnim czasie nie przekracza 40 proc., a w pierwszym kwartale był nawet dodatni. W GetBack według danych z końca trzeciego kwartału ub. roku wynosił ponad 130 proc.
Jako czynnik ryzyka w przypadku GetBack wskazuje się też opcję sprzedaży (opcja put) obligacji, czyli możliwość wezwania spółki do wykupu papierów „na żądanie”. Taka praktyka utrudnia utrzymanie płynności i przysporzyła GetBackowi kłopotów.
Best podał, że nie stosuje i nigdy nie stosował bezwarunkowej opcji put. Wskaźnik zadłużenia finansowego Best na koniec marca 2018 wyniósł 1,53. Poziom akceptowany przez obligatariuszy Best to 2,50. Dla porównania spółka Getback przekroczyła poziom 3,0 30 września 2017 r.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl