Firma windykacyjna GetBack, która pożyczyła od inwestorów, w większości klientów indywidualnych, blisko 2 mld zł, przestała regulować zobowiązania. Problem może mieć cały polski rynek obligacji. Eksperci zauważają, że często obligacje są przedstawiane jak lokata bankowa, a są znacznie bardziej ryzykowne.
- Możemy już oficjalnie mówić, że spółka GetBack jest niewypłacalna. Na razie wiadomo, że nie oddała na czas 5,5 mln zł pożyczonych w obligacjach od Quercus TFI. Na 10 mln zł, które miała zapłacić do 13 kwietnia, zwróciła tylko 4,5 mln zł - wskazuje Michał Sadrak, ekspert serwisu obligacje.pl.
*Czytaj więcej: *Prezes GetBack odwołany. Sytuacja wymknęła się spod kontroli
Szacuje, że gdy wartość niespłaconego zadłużenia dotarłaby w okolice 50 mln zł, mogłoby dojść do efektu domina, bo wszyscy posiadacze obligacji (także ci, którzy mieli otrzymać pieniądze w kolejnych latach) mogliby żądać wcześniejszego zwrotu.
W kontekście obligacji GetBack w mediach zaczęto używać nawet porównań z Amber Gold. Oprocentowanie obligacji, tak jak w Amber Gold, było znacząco wyższe niż lokat bankowych. Średnio wynosiło około 5 proc. Do Amber Gold w kontekście sprawy GetBack odnosił się m.in. prezes Quercus TFI Sebastian Buczek. Choć jest to zupełnie inny przypadek, wspólnym mianownikiem jest ogromna kwota, którą potencjalnie może stracić wielu klientów indywidualnych. O ile w przypadku piramidy finansowej mowa o stratach rzędu blisko 1 mld zł, w obligacjach GetBack jest blisko 2 mld zł, w tym zdecydowanie większość przypada na zwykłych klientów, a nie instytucje finansowe.
Warto zwrócić uwagę na to, że GetBack jest ewenementem, bo choć na rynku obligacji można znaleźć firmy, które pożyczyły poprzez obligacje więcej pieniędzy, praktycznie nie ma drugiej spółki, która zadłużyła się na tak wielką skalę wobec inwestorów indywidualnych.
Aktywny na rynku obligacji jest Getin Noble Bank, który dotychczas wyemitował papiery warte blisko 2,2 mld zł. Zrobił to jednak trochę na innych zasadach niż GetBack. Poza tym, jako bank ma też znacznie mocniejszą pozycję i większą wiarygodność.
Klienci wprowadzani w błąd?
Michał Sadrak zwraca uwagę, że wina za ewentualne straty klientów indywidualnych obciążałaby m.in. sieć dystrybucji obligacji. Często obligacje są przedstawiane jak lokata bankowa, a jest to zupełnie inny produkt.
Podstawowa różnica to gwarancja BFG do 100 tys. euro w przypadku lokat, której nie ma przy obligacjach. Większe problemy finansowe spółki mogą sprawić, że inwestorzy zostaną na lodzie. Banki pod tym względem są o wiele bezpieczniejsze.
Przykładów nie trzeba daleko szukać. Jeden z naszych czytelników dokładnie miesiąc temu od jednego z banków otrzymał propozycję zakupu obligacji GetBack. Doradca przekonywał, że są to bardzo bezpieczne papiery i rozwiązanie to "zapewnia gwarantowaną stopę zwrotu 5,5 proc. w skali roku". Tyle rocznie wynosiły odsetki, które w praktyce, przy problemach firmy, mogą nie być wypłacane.
"Mamy tu do czynienia z wyjątkowo bezpieczną formą lokowania środków - spółka ma pełen nadzór Komisji Nadzoru Finansowego, co bardzo rzadko się zdarza przy emitentach obligacji" - wynikało z korespondencji mailowej klienta z doradcą.
Czarny scenariusz nie musi być zupełnie czarny
Na obecną chwilę widać, że GetBack ma poważny problem, ale jest za wcześnie na ferowanie wyroków. Co by było, gdyby jednak firma nie zdołała się uratować?
- Obligacje są takim instrumentem finansowy, który umożliwia dochodzenie swoich roszczeń m.in. w postępowaniu upadłościowym lub restrukturyzacyjnym. Trzeba się jednak liczyć z tym, że odzyskamy tylko część pieniędzy - tłumaczy Michał Sadrak.
GetBack posiada spore aktywa, które przy ewentualnej sprzedaży mogłyby pokryć w jakimś stopniu zobowiązania. Wierzytelnościami, które posiada firma, mogliby być zainteresowani konkurenci. Mowa np. o Kruku, Beście czy Kredyt Inkaso.
- Ciekawa byłaby jednak kwestia ugody z wierzycielami. Posiadaczy obligacji może być kilkanaście tysięcy. Wspólnie musieliby w jakiś sposób przegłosować układ, co już na poziomie logistyki mogłoby być skomplikowane - zauważa analityk.
- GetBack jest na ten moment największym problemem, jaki kiedykolwiek spotkał polski rynek obligacji korporacyjnych - wskazuje Michał Sadrak. - Jeśli jego sytuacja się nie poprawi i doszłoby do upadku, będzie bardzo źle dla całego rynku. Na tę chwilę jeszcze inwestorzy nie skreślają obligacji, ale z dnia na dzień może się to zmienić.
Wyznacznikiem tego, ile można by odzyskać, a przynajmniej ile spodziewaliby się inwestorzy, mogą być notowania giełdowe obligacji. Ostatnie statystyki najbardziej płynnej serii papierów, które są najlepszym wyznacznikiem, sugerują, że mogłoby to być około 35 proc. wartości nominalnej obligacji.
Poważny sprawdzian dla rynku
Oczywiście nie ma mowy o tym, że ewentualne bankructwo jednej firmy sprawiłoby, że inne też nie zwrócą pieniędzy za obligacje. Zaufanie jednak spadłoby do minimum i rozwój rynku zamarłby.
- Obawiam się, że w takiej sytuacji do głosu doszliby wszyscy ci, którzy są za całkowitym zakazem inwestowania w obligacje firm przez inwestorów indywidualnych. To byłby ogromny cios - podkreśla Michał Sadrak.
Mowa o ogromnym rynku obligacji nieskarbowych, którego wartość agencja ratingowa Fitch szacuje na 160,7 mld zł. Według statystyk Obligacje.pl, tylko w 2017 roku w emisjach publicznych z zatwierdzonym przez KNF prospektem, a więc ofertach kierowanych przede wszystkim do inwestorów detalicznych, uplasowano obligacje warte 1,85 mld zł. Rok wcześniej było to 1,52 mld zł.
Przypadek GetBack może okazać się gwoździem do trumny, ale fakt, że część firm nie zwraca na czas pieniędzy pożyczonych poprzez obligacje nie jest niczym nowym. Co roku zdarzają się takie przypadki. Rok 2017 był nawet rekordowy pod względem wartości niewykupionych papierów. Mowa o prawie 200 mln zł. Na szczęście w większości straty bezpośrednio dotyczą instytucji finansowych, a nie inwestorów indywidualnych.
Niewykupione obligacje z Catalyst w 2017 roku | ||
---|---|---|
spółka | oprocentowanie | niewypłacona kwota |
Action | WIBOR 6M + 1,4 pkt proc. | 100 mln zł |
Sygnity | WIBOR 6M + 2,6 pkt proc. | 40 mln zł |
Kerdos Group | 8 proc. | 13,22 mln zł |
PCZ | WIBOR 3M + (5 do 5,5 pkt proc.) | 10 mln zł |
Admiral Boats | 8,5 proc. | 6 mln zł |
LZMO | 8,5 proc. | 3 mln zł |
Polbrand | 9 proc. | 1,55 mln zł |
Eurocent | 8,5 proc. | 1,06 mln zł |
źródło: obligacje.pl |
Firmy, które miały problemy z regulowaniem zobowiązań w 2017 roku, kusiły inwestorów wysokim oprocentowaniem. Zysk rzędu 8 proc. działa na wyobraźnię. Szczególnie, gdy w banku średnio zarobimy 1,5-2 proc. Trzeba jednak pamiętać, że nie ma zysku bez ryzyka. Im więcej do zyskania, tym również więcej do stracenia.
Statystyki mają to do siebie, że w zależności od sposobu ich prezentowania, wnioski mogą być różne. Negatywną wymowę rekordowej kwoty niewykupionych obligacji zmniejsza fakt, że 2017 rok był również rekordowy pod względem wartości wszystkich obligacji, za które firmy wypłaciły pieniądze inwestorom. Mowa o ponad 9,3 mld zł.
Problem ze zwrotem dotyczył więc 2,1 proc. wszystkich należności. W przeszłości zdarzało się, że w terminie inwestorzy nie odzyskiwali ponad 7 proc. wartości wszystkich obligacji do wykupu.
*Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez *dziejesie.wp.pl