Do sądu trafił wniosek o odebranie władzom GetBacku możliwości zarządzania firmą. To efekt m.in. braku publikacji rocznego raportu finansowego. Windykator mógł mieć w 2017 roku blisko miliard złotych straty.
Wiarygodność GetBacku maleje praktycznie z każdą kolejną informacją o firmie. Tym razem zawiodła zaufanie po raz kolejny, nie publikując raportu rocznego. Zgodnie z przepisami musiał ujrzeć światło dzienne już na koniec kwietnia. W związku z zamieszaniem wokół spółki przełożono termin na 15 maja. Wielu posiadaczy obligacji czekało we wtorek do północy. O 23:35 dowiedzieli się, że muszą czekać do 21 maja.
- GetBack niepoważnie traktuje posiadaczy obligacji. Można mieć dużo zastrzeżeń, co do profesjonalizmu obecnego zarządu, który praktycznie do północy każe czekać wszystkim na raport i po raz kolejny w ostatniej chwili przesuwa datę - komentuje Michał Sadrak, analityk serwisu obligacje.pl.
Skąd tak wielkie zainteresowanie raportem? To najbardziej obszerne opracowanie, które pokaże szczegółowo, w jakiej kondycji finansowej jest GetBack. Jego analiza może dać odpowiedź na pytania o to, czy firma jest w ogóle w stanie dalej funkcjonować i jaki ma majątek. Do spłaty ma tymczasem blisko 2,6 mld zł, które w jej obligacjach ulokowało ponad 9 tys. klientów.
Wzburzenia brakiem raportu nie kryją poszkodowani obligatariusze. Na facebookowej grupie, zrzeszającej takie osoby, można znaleźć wpisy skierowane do GetBacku.
"Szanowni Państwo, Gdzie jest to sprawozdanie finansowe za 2017, które mieliście opublikować dzisiaj? Z obligatariuszami chcecie zrobić układ, żeby czekali na część pieniędzy 7 lat, a nie jesteście w stanie dotrzymać obietnicy, żeby dwa tygodnie po ustawowym okresie opublikować zaległe sprawozdanie finansowe. Jak mamy uwierzyć że Wy w którymkolwiek momencie mówicie prawdę, jak żadnych deklaracji nie dotrzymujecie? " - pisze jeden z poszkodowanych.
Podobnych komentarzy jest dużo więcej.
Audytor wstrzymuje publikację
GetBack w oficjalnym komunikacie tłumaczy, że kolejne przesunięcie terminu publikacji raportu wynika z przedłużającego się badania audytora - firmy Deloitte. Nie była w stanie w ustalonym czasie sporządzić opinii potwierdzającej to, że roczne sprawozdanie finansowe zostało sporządzone zgodnie z przepisami i wiarygodnie oddaje obecny obraz sytuacji majątkowej i finansowej GetBack.
"Brak publikacji jest rezultatem okoliczności obiektywnych, na których wystąpienie GetBack S.A. nie miał i nie mógł mieć jakiegokolwiek wpływu (tj. firma audytorska nie zdążyła zakończyć badania, ze względu na trwające nadal prace związane z weryfikacją wycen portfeli wierzytelności oraz wartości innych aktywów, a w rezultacie przygotować wyżej wskazanej opinii do dnia 15 maja 2018 r.)" - broni się GetBack.
Dlaczego audytor opóźnia wydanie opinii i jakie ma zastrzeżenia do raportu? Rzeczniczka Deloitte odmawia komentowania sprawy i odsyła do firmy GetBack.
Taką postawą audytora nie są zdziwieni analitycy, którzy także do nocy czekali na publikację raportu rocznego. Wskazują, że nikt nie chce brać odpowiedzialności za to, co znajduje się w sprawozdaniu. Stąd bardzo wnikliwa analiza, która się przedłuża. Warto przypomnieć, że Deloitte wcześniej badał również sprawozdanie za 2016 rok. Wtedy nie zgłaszał zastrzeżeń.
Miliardowa strata
Chwilę przed północą władze GetBack nie tylko poinformowały o przesunięciu terminu publikacji raportu, ale też uchyliły rąbka tajemnicy związanej z wynikami finansowymi.
"Wyniki będą znacząco odbiegać in minus od wyników finansowych za rok obrachunkowy 2016 r., a także od wyników finansowych publikowanych w okresach pierwszy do trzeci kwartał roku obrachunkowego 2017" - czytamy w komunikacie.
Zarząd precyzuje, że cały ubiegły rok firma zakończyła z około miliardem złotych na minusie. A przypomnijmy, że zyski pierwszych trzech kwartałów sięgały blisko 200 mln zł. To oznacza, że dopiero w samej końcówce roku wszystko się posypało.
Czytaj więcej: GetBack bardzo optymistyczny co do wyników drugiego półrocza
- Sytuacja jest wyjątkowo niekorzystna dla wszystkich wierzycieli. Z krótkiego komunikatu wynika, że GetBack postanowił odpisać z wartości posiadanych aktywów około 600 mln zł. Widać więc, że były wcześniej przeszacowane w bilansie. Majątek jest więc znacznie niższy, niż mogło się wcześniej wydawać - wskazuje Michał Sadrak.
Z wyliczeń eksperta wynika, że majątek spółki jest już w tej chwili niższy niż jej zobowiązania. To oznacza, że jeśli dojdzie do kolejnych rozmów z posiadaczami obligacji na temat zwrotu pieniędzy, muszą być oni świadomi, że nie unikną "strzyżenia". Nie dostaną 100 proc. swoich należności, bo nawet spieniężenie wszystkich aktywów ich nie pokryje.
Sąd odbierze władzę zarządowi?
Brak publikacji sprawozdania jest jednym z argumentów, który uzasadnia złożony we wtorek do wrocławskiego sądu wniosek w sprawie uchylenia zarządu własnego dłużnika, odwołania nadzorcy sądowego oraz wyznaczenie spółce zarządcy - wskazuje Sadrak.
We wniosku miały się znaleźć twierdzenia, że aktualny zarząd nie posiada zdolności do samodzielnego kierowania spółką, o czym ma świadczyć m.in. niewypełnianie obowiązków informacyjnych.
Warto zauważyć, że władze spółki są obecnie niekompletne. W spółce nie ma prezesa, a jedynie osoba wyznaczona tymczasowo do pełnienia jego obowiązków. Do tego braki są w składzie rady nadzorczej.
- Są szanse, że sąd przychyli się do takiego wniosku, ale też trzeba pamiętać, że postępowanie układowe ma być z założenia szybkie. Odebranie zarządu spółce i wprowadzenie kogoś nowego mogłoby cały proces wydłużyć - podkreśla Michał Sadrak.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl