Ponad tysiąc osób, które straciły swoje oszczędności zainwestowane w papiery GetBacku, dołączyło do grupy na Facebooku, gdzie dzielą się swoimi doświadczeniami i szukają sposobu na odzyskanie pieniędzy. Jak dowiedział się money.pl, zamierzają założyć stowarzyszenie.
Pierwsze informacje o poważnych problemach spółki GetBack, która od debiutu była przedstawiana jako pewna inwestycja, zaczęły pojawiać się w mediach na początku marca. Już w pierwszych dniach miesiąca kurs akcji firmy tąpnął, a prezes zapowiadał emisję obligacji wartych miliard złotych. Z kolei w kwietniu, by ratować wizerunek spółki, kierujący nią Konrad Kąkolewski przekazał informacje o rozmowach z PKO BP i PFR ws. finansowania. Gdy okazały się nieprawdziwe, Giełda Papierów Wartościowych zawiesiła notowana firmy. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Do akcji wkroczyło państwo.
Komisja Nadzoru Finansowego opublikowała raport, z którego wynika, że obligacje niespłacone przez GetBack były warte nominalnie 2,6 mld zł. Ponad 9000 inwestorów indywidualnych straciło wraz z odsetkami przynajmniej 91,6 mln zł. To oni są grupą najgłośniej dopominającą się o swoje prawa i za ich sprawą o upadku firmy zaczyna mówić się jako o aferze Amber Gold 2.
Odzyskanie pieniędzy może być jednak wyjątkowo trudne, bo GetBack wszelkimi sposobami próbuje uniknąć odpowiedzialności. Temu służy m.in. złożony 2 maja wniosek o "przyspieszone postępowanie układowe", czyli po prostu upadłość. Jej stwierdzenie spowoduje, że spółka nie będzie musiała wykupywać obligacji.
To właśnie ta próba zrzucenia z siebie odpowiedzialności stała się katalizatorem działań poszkodowanych. Jak dowiedział się money.pl, postanowili oni założyć stowarzyszenie, które będzie reprezentować ich interesy. W ten sposób uzyska prawo do włączenia się jako obserwator w proces restrukturyzacyjny. A nic nie sprzyja uczciwemu wyjaśnieniu sprawy lepiej niż pilne patrzenie na ręce decydentom. Dotychczas bowiem żaden z poszkodowanych jeszcze nie miał szansy zapoznać się z wnioskiem GetBack skierowanym do sądu.
W tle sprawy zaczynają być widoczne kolejne problemy. Tym razem banków, które oferowały obligacje spółki. Chodzi nie tylko o tzw. misseling, czyli celowe wprowadzanie klientów w błąd lub wykorzystywanie ich niewiedzy. Coraz częściej poszkodowani wskazują na daty i godziny składanych im propozycji. Wynika z nich, że mogło dojść do wycieku bądź nielegalnego przekazania danych osobowych. Zdarzało się bowiem, że oferty z nazwiskami i numerami PESEL klientów były datowane na kilka dni przed pierwszym kontaktem konsultantów z nimi.
Jeśli prawnicy reprezentujący poszkodowanych potwierdzą te informacje, sprawa trafi do Głównego Inspektora Danych Osobowych.
Spotkania dla poszkodowanych odbędą się 9 i 10 maja o godz. 16:30 w stołecznej Kancelarii Szeja i Wspólnicy.