- On pracuje w Katedrze Polityki Gospodarczej, ja jestem szefem katedry Ekonomii Politycznej i Historii Myśli Ekonomicznej. A to trochę inne światy - przekonuje Adam Glapiński w wywiadzie dla tygodnika "Sieci".
Szef NBP dodaje, że nie był promotorem jego pracy magisterskiej ani doktorskiej, a także nie występował w przewodzie habilitacyjnym jako recenzent lub członek komisji habilitacyjnej. - Wszystkie te fakty są ogólnie dostępne - podkreśla.
Odnosząc się do afery KNF, która wybuchła po ujawnieniu nagranej przez Leszka Czarneckiego rozmowy z Markiem Chrzanowskim, Glapiński ocenia, że "po raz pierwszy od początków transformacji tak mocno i na taką skalę próbowano zaatakować Narodowy Bank Polski". - Możliwe jest wszystko, nawet finansowy zamach stanu - stwierdza.
Glapiński snuje swoje przypuszczenia na temat powodu tego "ataku" i dochodzi do wniosku, że za aferą mogą stać największe kraje UE, które miałyby próbować "wciągnąć" Polskę do strefy euro. Uważa, że taki sam plan ma opozycja i byli szefowie NBP. - Wszystko układa się w logiczną całość - ocenia Glapiński.
Szef NBP mówi też, że"ktoś jednak dał sygnał, by sprawę KNF rzucić na stół właśnie teraz, siedem miesięcy po nagraniu". Pytany przez "Sieci" o to, dlaczego Leszek Czarnecki "uruchomił właśnie teraz tzw. aferę KNF", Glapiński powiedział, że ma "swoją koncepcję, ale z racji pełnionej funkcji nie może o niej mówić".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl