Prawo i Sprawiedliwość nie zamierza odrzucać w I czytaniu w Sejmie pomysłu skrócenia o godzinę czasu pracy jednemu z rodziców dzieci do 10. roku życia. Z wypowiedzi posłów PiS wynika, że zgłoszony przez PSL projekt ustawy zostanie w środę skierowany do dalszych prac. Wejścia w życie kolejnego socjalu obawiają się przedsiębiorcy, którzy wskazują, że - w przeciwieństwie do 500+ - to na nich spadnie cały ciężar sfinansowania tego programu.
Ludowcy przedstawili założenia przygotowanego przez siebie projektu ustawy w marcu. Jak argumentowali, skrócenie o godzinę czasu pracy - bez zmniejszania płacy - jednemu z rodziców dzieci do 10. roku życia ma służyć temu, by "rodzina była zdrowsza i lepiej funkcjonowała".
W środę w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu ludowców. Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, nawołując posłów pozostałych ugrupowań do głosowania "za", nie powstrzymał się przed szantażem emocjonalnym pod ich adresem.
Kto jest przeciw propozycji PSL, jest przeciwko polskim rodzinom
- Kto zgłosi wniosek o odrzucenie propozycji PSL-u, jest przeciwko polskim rodzinom - stwierdził podczas spotkania z dziennikarzami w Sejmie w środę. - Nie da się budować demografii tylko i wyłącznie na jednym, nawet bogatym programie, musi to być działanie wielokierunkowe - wyjaśnił, nawiązując do rządowego programu 500+.
Jak przekonuje Kosiniak-Kamysz, zaproponowane rozwiązanie ma na celu "umożliwienie rodzicom chociażby odwiezienie dziecka do żłobka czy przedszkola". - Coraz dłużej trwa czas, który poświęcamy na dojechanie do pracy, coraz mniej spędzamy czasu z rodziną - ocenił.
Projektowi PSL najwyraźniej szansę postanowił dać PiS. - Raczej nie będziemy wnioskować o odrzucenie tego projektu w pierwszym czytaniu - stwierdził poseł Marek Ast z PiS, członek podkomisji stałej ds. nowelizacji kodeksu pracy, cytowany przez "Dziennik Gazetę Prawną".
- Dajmy sobie czas na dyskusję w sprawie zaproponowanych rozwiązań, bo zależy nam na wprowadzaniu racjonalnej i efektywnej pomocy dla rodzin - dodał. Rządzące ugrupowanie oczekuje od ludowców przede wszystkim wskazania źródeł finansowania programu "godzina dla rodziny".
Polityka prorodzinna pracodawców, a nie państwa
O tym, że ciężar pokrycia kosztów nowego socjalu spadnie na przedsiębiorców, są jednak przekonane organizacje pracodawców. - Powinniśmy mówić o polityce prorodzinnej pracodawców, a nie państwa - stwierdza w rozmowie z "DGP" Wioletta Żukowska-Czaplicka, ekspert Pracodawców RP.
W komentarzu opublikowanym na stronie Pracodawców RP, Żukowska-Czaplicka pisze, że wprowadzenie pomysłu ludowców w życie oznacza to w praktyce, że przez 10 lat pracownik-rodzic miałby krótszy, 35-godzinny, tydzień pracy. "W tej sytuacji trudno zgodzić się ze stwierdzeniem zawartym w uzasadnieniu do projektowanej regulacji, iż nie wywoła ona skutków dla finansów państwa" - stwierdza.
Skutków finansowych skrócenia tygodniowego czasu pracy rodziców nie oszacował PSL, ale takich wyliczeń dokonał Łukasz Kozłowski, ekspert ekonomiczny Pracodawców RP.
Kozłowski założył, że z uprawnienia skorzysta 1,3 mln z nieco ponad 16 mln pracowników na polskim rynku pracy. Zakładając, że w 2016 r. łączna liczba przepracowanych roboczogodzin wyniosła 33,5 mld, to spadek roboczogodzin wyniesie 338 mln.
PKB Polski mniejszy o 18,7 mld zł, czyli o 1 proc.
Nominalny PKB Polski w 2016 roku wyniósł nieco ponad 1,85 bln zł, co daje 55,30 zł na roboczogodzinę. Jeśli przemnożymy tę kwotę przez liczbę 338 mln, otrzymamy wartość 18,7 mld zł. To właśnie o tyle zmniejszy się według Kozłowskiego PKB Polski w wyniku "godziny dla rodziny".
Wioletta Żukowska-Czaplicka wskazuje, że przedstawione jako główny argument PSL-u problemy rodziców z dotarciem do placówek oświatowych i godzinami ich otwarcia można rozwiązać w znacznie lepszy sposób. Jak przekonuje, można nie tylko zapewnić dłuższą dostępność takich placówek, ale także skorzystać z obowiązujących regulacji dotyczących ruchomego czy indywidualnego czasu pracy.
"Zamiast zachęcać do stosowania elastycznych rozwiązań z zakresu czasu pracy, posłowie proponują ustawowo skrócić tydzień pracy w Polsce, nie zdając sobie chyba do końca sprawy z konsekwencji wprowadzenia takiej regulacji" - pisze Żukowska-Czaplicka. Ostrzega, że dyskryminowani przez nowe przepisy będą nie tylko pracodawcy, ale także ci pracownicy, którzy dzieci do 10. roku życia nie mają.
Żukowska-Czaplicka wskazuje też, że ludowcy nie wyjaśnili, dlaczego za wiek graniczny uznali 10. rok życia dziecka, a nie np. 3. czy 6. "W wieku 10 lat dzieci są już dość samodzielne i nierzadko same chodzą do szkoły" - zwraca uwagę przedstawicielka Pracodawców RP.
"Godzina dla rodziny" to niejedyny tego typu pomysł PSL. Lider ludowców zapowiedział, że jego partia pracuje nad rozwiązaniem przyznającym podobne uprawnienia "osobom opiekującym się seniorami, osobami niesamodzielnymi, starszymi".