Od początku 2017 r. wszystkie transakcje między firmami powyżej 15 tys. zł muszą być elektroniczne. To nie jedyne rozwiązanie, które ma na celu walkę z niewidoczną dla państwa gotówką. Polska krata, e-paragony, cyfryzacja. Za wygodę zapłacimy jednak wolnością. Polska wpisuje się bowiem w światowy trend. Po Szwecji, która jako pierwsza zamierza całkowicie wycofać tradycyjne pieniądze, w Indiach przyszedł czas na obowiązkową kartę, która ma pomóc w walce z szarą strefą.
Kilkukrotnie mniejszy limit rozliczeń gotówkowych ma być oficjalnie batem na oszustów podatkowych, którzy w różny sposób unikają płacenia VAT, tworząc - szacowaną na 50 mld zł - dziurę w budżecie. Od stycznia 2017 r. limit płatności gotówką został obniżony z 15 tys. euro, czyli około 65 tys. zł, do 15 tys. zł. Oznacza to, że większość firm, która dotychczas zawierała transakcje gotówkowe, będzie musiała wysyłać widoczny dla państwa przelew bankowy środków powyżej tej kwoty.
To rozwiązanie to jeden ze sposobów walki państwa z gotówką. Bynajmniej nie jedyny, ale czy skuteczny? Argument, że gotówka jest narzędziem przestępców i jej likwidacja albo ograniczenie spowoduje spadek przestępczości, obala m.in. raport Currency Research. Ciekawe są Włochy, gdzie limit płatności wynosi zaledwie 1 tys. euro, a mimo to spektakularnych sukcesów skarbówki jakoś nie widać. Taki limit wprowadziła też Portugalia i Grecja.
W polskiej gospodarcekrąży ponad 162 mld zł w gotówce – takie dane przedstawia Narodowy Bank Polski. Tyle w każdym razie wynosiła całkowita wartość gotówki znajdująca się w portfelach obywateli oraz w kasach banków komercyjnych na koniec 2015 r.
Jak wynika z badań paysafecard z 2016 r., większość ankietowanych Polaków jest przeciwna eliminacji gotówki i zamiany jej na cyfrowe formy płatności. Aż 54,8 proc. respondentów wypowiedziało się przeciw jej likwidacji.
Gotówka jest jednak dla państwa niewygodna, zwłaszcza że zapewnia anonimowość i jej obrót jest znacznie trudniejszy w kontroli. Dlatego też zwykle pod hasłami nowoczesności, wygody i szybkości rządy wprowadzają plan stopniowej walki z tradycyjnym pieniądzem. Polski rząd również. Dowód? Rządowy program "Od papierowej do cyfrowej Polski" ogłoszony w czerwcu ubiegłego roku.
- Ogłaszam koniec Polski papierowej - mówiła minister cyfryzacji Anna Streżyńska. Budżet ma na tym zyskać kilkanaście miliardów złotych. Jak? Poprzez tańsze procesy administracyjne, zwiększenie wpływów podatkowych i zmniejszenie szarej strefy przez odejście od gotówki w kierunku rozliczeń elektronicznych.
Jak szczegółowopisaliśmy w WP money, ten program przewiduje między innymi cyfryzację kluczowych usług publicznych, zwiększenie obrotu bezgotówkowego i wdrożenie inicjatywy tożsamości elektronicznej - czyli stworzenie swego rodzaju elektronicznego dowodu. Jak zakłada ministerstwo, w perspektywie od 3 do 5 lat połowa będzie prowadzić większość relacji z administracją przez internet. W firmach pojawią się więc elektroniczne faktury i e-Paragony.
Chwytliwe hasło: "Paperless, cashless Poland" w dużej mierze oznacza pełną kontrolę e-obywatela w e-państwie posługującego się e-pieniądzem. Wszystko ma się - zgodnie z planem rządu - sprowadzać do wygodnej i wielofunkcyjnej karty krajowej. Docelowo ma się w niej znaleźć niemal wszystko, książeczka pacjenta, legitymacje, dowód, karta biblioteczna, prawo jazdy, bilet komunikacyjny, karta opłat za autostrady... Funkcje można mnożyć.
Największa operacja usuwania gotówki w historii
Podobne rozwiązanie zamierza wprowadzić rząd Indii. Projekt ustawy o finansach zakłada bowiem, że tzw. karta Aadhara będzie wymagana przy zakładaniu deklaracji podatkowej i przy ubieganiu się o numer rachunku stałego PAN, na który od lipca mają trafiać wszelkie publiczne pieniądze – donosi "News Dehli Times".
Numer tej karty ma być uwierzytelniany za pomocą jednorazowych haseł na rządowych stronach i będzie dawał dostęp do administracji publicznej. Ten aspekt cyfryzacji kraju to kolejny krok indyjskiego rządu w walce z szarą strefą. Ma nie tylko uwidocznić podatników w systemie, ale też przynieść kolejne zyski do budżetu. Szacuje się, że "szara strefa" odpowiada około 20 proc. PKB Indii.
Pierwszym radykalnym krokiem była największa w świecie wymiana pieniędzy w listopadzie ubiegłego roku. Indie z dnia na dzień usunęły z obiegu 86 proc. gotówki. Bez wcześniejszych zapowiedzi władze kraju postanowiły unieważnić banknotów o dwóch nominałach - 1000 i 500 rupii. To najbardziej popularne nominały w Indiach.
Aby nie stracić pieniędzy obywatele mieli zgłosić się do banku, gdzie wymieniano pieniądze i zakładano im konta bankowe. W efekcie powstał poważny kryzys w państwie, część ludzie ustawiali się w gigantycznych kolejkach, doszło do zamieszek, w których były ofiary śmiertelne.
Część ludzi zostało z bezwartościową gotówką, która nie zapewniała im środków do życia. Dzięki gigantycznej pracy pracowników banków i urzędników - jak wynika z oficjalnych danych rządowych - w ciągu pierwszych czterech dni dokonano aż 180 mln transakcji, a do depozytów trafiła suma o równowartość 44,4 mld dol.
Po postulowanych 50 dniach cierpliwości, które media ochrzciły mianem 50 dni chaosu, sytuacja wciąż nie jest stabilna, ale rząd pozostaje przy swoim.
Państwo bez gotówki
Sukcesywna walka z gotówką trwa na wielu frontach w wielu krajach. Cyfryzacja i stopniowe odejście od gotówki postępuje m.in. w Danii, Estonii, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Singapurze czy Korei Południowej. Prym w transakcjach bezgotówkowych wiodą jednak Stany Zjednoczone i Unia Europejska.
Natomiast Szwecja idzie w tych zmianach najdalej. Według Królewskiego Instytutu Technologicznego w Sztokholmie, 80 proc. transakcji w Szwecji przeprowadzanych jest elektronicznie. Kraj zamierza w po 2030 r. całkowicie zrezygnować z tradycyjnego pieniądza. Jak zakładają skandynawscy analitycy, gotówka za 5-6 lat będzie wykorzystywana marginalnie.
W Szwecji już dziś obrót gotówkowy stanowi zaledwie 2 proc. PKB i jest najniższy ze wszystkich krajów - szczegółowo na ten temat przeczytasz WP money. Dla porównania w Polsce wynosi on 7,4 proc.
Czy kończy się era fizycznego pieniądza? Wszystko wskazuje, że przyszłość będzie należeć raczej do impulsów elektronicznych niż do szeleszczącego banknotu i dźwięczącej monety. Jednak za wygodę czy szybkość transakcji zapłacimy stosowną cenę w postaci większej kontroli i braku anonimowości.