Pierwszą turę wyborów na prezydenta Francji wygrał centrowy kandydat Emmanuel Macron przed kandydatką Frontu Narodowego Marine Le Pen. W poniedziałek 24 kwietnia na rynkach wybuchł entuzjazm. Główny indeks giełdy w Paryżu CAC40 skoczył nawet o ponad 4 proc. W całej strefie euro trudno znaleźć giełdę, na której skok głównego indeksu był niższy od 3 proc.
Wszystko dzięki temu, że perspektywa rychłego upadku wspólnej waluty się oddaliła - Le Pen w programie miała przecież powrót do franka francuskiego.
Na tle giełd strefy euro ta warszawska wypadła w poniedziałek może blado, bo WIG20 zyskał „tylko” 1,5 proc. Drugie tyle indeks dołożył jednak we wtorek do godziny 12:00. Nasz rynek wygląda o wiele lepiej od „konkurencji”, gdy spojrzy się na notowania od początku roku - tu wzrost jest już prawie 20-procentowy.
To jednak nie wszystko - kapitał zagraniczny nie tylko patrzy na wzrosty samych indeksów, ale dodatkowo ważny jest kurs waluty, w której indeks jest wyceniany. Wielki kapitał interesuje bardziej wzrost rynku wyceniony w dolarach, niż to, czy rosną akcje nominowane w złotym polskim.
Gdyby nie brać pod uwagę kursów walut, najlepszą giełdą na świecie byłaby ukraińska (UX +29,9 proc. w górę), a wyprzedzałaby nas jeszcze turecka (BIST100 o 20,2 proc. w górę). Waluty tych dwóch krajów jednak nie wytrzymują w tym roku porównania z siłą złotego.
Wyżej niż 7 proc., o które złoty umocnił się w tym roku do dolara, rósł tylko rosyjski rubel, meksykańskie peso, mozambijski metical, gruziński lari, dolar namibijski i dolar tajwański. Jeśli się zestawi jednocześnie wzrosty na giełdzie i zmiany kursów walut, to na świecie nie mamy wielu sobie równych.
WIG20 w ujęciu dolarowym (WIG20USD) wzrósł w tym roku już o 28,5 proc. Tylko jedna giełda nam dorównuje, reszta może tylko podziwiać.
W Buenos Aires główny indeks Merval skoczył w tym roku o 25,1 proc., a peso argentyńskie wzrosło do dolara o 3 proc., co daje łącznie 28,9 proc. wzrostu. Można śmiało powiedzieć, że dzielimy z Argentyną pierwsze miejsce na świecie ex aequo.
Morgan Stanley Capital International (MSCI) wskazuje, że blisko naszego wzrostu jest jeszcze Kazachstan. Na giełdzie w Astanie wzrost w ujęciu dolarowym od początku roku był o 27,6 proc. W samym tylko styczniu akcje poszły tam w górę o prawie 21 proc. To też po części zasługa waluty - tenge umocniło się prawi tak jak złoty o prawie 7 proc.
Złoty i agencje ratingowe poprawiły nastroje
Przyczyny popularności akurat naszej giełdy należy szukać nie tylko w poprawie wyników gospodarczych, ale i zmieniających się ratingach. Odwrócenie trendu przyniosła agencja Standard & Poor's, która pogrążyła nasz rynek w lutym 2016 r. W grudniu zeszłego roku zmieniła perspektywę oceny wiarygodności Polski z negatywnej na neutralną, odwracając tym negatywny trend w postrzeganiu naszego kraju. W ub. tygodniu potwierdziła naszą ocenę.
Potem doszły jeszcze pozostałe dwie agencje - Fitch i Moody's - które nie pogorszyły naszych ocen. W rezultacie przekonanie, że Polska niesie ze sobą ryzyko zmalało. Doszły do tego jeszcze świetne dane z gospodarki, w tym ostatnie informacje GUS o bardzo wysokiej dynamice produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej, przez co wzrost gospodarczy może w pierwszym kwartale przekroczyć nawet 4 proc.
To umacnia siłę złotego i zwiększa zainteresowanie kapitału międzynarodowego naszym rynkiem. Nadrabiamy w ten sposób straty z lat 2014-2015.
Kapitał ucieka z Afryki
Zestawienie wzrostów i spadków na światowych giełdach w ujęciu dolarowym pokazuje przy tym, jak w tym roku przemieszczał się kapitał. Z krajów afrykańskich jedynie giełda RPA dała przyzwoity ponad 10-procentowy zysk w tym roku. Kraje afrykańskie okupują jednak ostatnie miejsca w rankingu Morgana Stanleya.
Kapitał ulokowany przedtem w Arabii Saudyjskiej, Nigerii, Libanie, Tunezji, Maroku czy Katarze trafia teraz do Polski, Argentyny, Kazachstanu, na Jamajkę i do Rumunii. Stosunkowo blado prezentuje się niedawna siła pociągowa światowej ekonomii, czyli Azja. Tu największy wzrost akcji notowany jest w Indiach - jednym z najbiedniejszych krajów świata. W porównywalnym tempie zyskiwały akcje w Korei Południowej - ograniczonym przez wpadkę prestiżową Samsunga z najnowszym modelem telefonu Galaxy Note 7.
Trzeba jednak jeszcze zauważyć, że w perspektywie ostatnich 10 lat, czyli okresu od globalnego kryzysu finansowego, to kraje azjatyckie: Tajlandia, Filipiny i Indonezja do spółki z USA mogą się pochwalić największymi wzrostami cen akcji w ujęciu dolarowym.
My jesteśmy w tym ujęciu pod koniec stawki 77 krajów monitorowanych przez MSCI - zajmujemy 51 miejsce ze stratą polskiego indeksu MSCI o ponad 7 proc. Za nami są przeważnie kraje europejskie, w tym np. Czechy, co teoretycznie może wskazywać na to, że kryzys Europę dotknął ze szczególną siłą. Inna sprawa w tym ile jest w tym winy samej Europy.
Ostatnie miejsce w 10-letnim zestawieniu zajmuje Grecja. Giełda w Atenach straciła 31 proc. swojej wartości w ujęciu dolarowym w ostatniej dekadzie.