Grecka gospodarka nie poradzi sobie bez redukcji długu; jednak MFW i UE w tej chwili nie mogą sobie na to pozwolić - mówi prof. Ryszard Piasecki. Jak ocenia, spowodowałoby to "otwarcie puszki Pandory", bo inne kraje, takie jak Hiszpania czy Portugalia, mogłyby wystąpić o podobne "ułatwienia finansowe".
W środę po południu w greckim parlamencie odbyć się ma głosowanie nad wotum zaufania dla gabinetu Aleksisa Ciprasa. Koalicja kierowanego przez niego lewicowego ugrupowania Syriza i niewielkiej prawicowej partii Niezależni Grecy ma w 300-osobowym greckim parlamencie 155 mandatów.
Ekonomista ocenia, że unijna pomoc dla Grecji stworzyła sytuację "trochę bez wyjścia".
- Młodzi Grecy, młode pokolenie, nie jest szczęśliwe, że nagle ma płacić za gospodarcze i ekonomiczne błędy, które zostały popełnione przez starsze pokolenie - mówi.
Według Piaseckiego grecka gospodarka nie poradzi sobie bez redukcji długu. - Ta redukcja długu musi prędzej czy później nastąpić, tak jak to miało miejsce w przypadku gospodarki polskiej, ale oczywiście redukcja długu gospodarki greckiej oznacza otwarcie się takiej puszki Pandory - mówi. Jak argumentuje, takie kraje jak Hiszpania, Portugalia czy Włochy mogłyby również poprosić o "jakieś daleko idące ułatwienia finansowe".
-To wszystko sprawia, że Międzynarodowy Fundusz Walutowy i UE nie mogą sobie pozwolić w tym momencie na tego typu działania, które by prowadziły do znaczącej redukcji długu (Grecji), w związku z tym ten swoisty konflikt między kredytodawcami i Grecją będzie trwał jeszcze długo - mówi Piasecki.
Jego zdaniem trudno sobie wyobrazić, że sytuacja w Grecji szybko ulegnie zmianie, ale - jak dodaje - nie można tak długo funkcjonować, w pewnym momencie trzeba jednak zacząć zaciskać pasa.
- To się wiąże z takimi konsekwencjami jak obniżenie emerytur, które jest konieczne, czy zdecydowane podniesienie podatków, VAT-u - zaznacza.