- Nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, co stanie się w perspektywie najbliższych kilku tygodni - mówi w wywiadzie dla Money.pl Nikolaos Bilios, grecki ekonomista, który pracował jako doradca w rządzie premiera Jeoriosa Papandreu. Jest przekonany, że obecny rząd Grecji dąży do starcia z Europą, nawet jeżeli oznaczałoby to powrót do drachmy. Pomysł niedzielnego referendum w Grecji nazywa "chorym". - Boję się, że ludzie są tak zmęczeni i sfrustrowani sytuacją, że ze złości zagłosują na "nie" - mówi.
Łukasz Pałka, Money.pl: Czy wycofał pan już swoje oszczędności z banku?
Nikolaos Bilios, grecki ekonomista: Sporą część. Ale nie da się więcej, bo zostały wprowadzone limity wypłat.
Przyznam, że jestem zaskoczony.
Dlaczego?
Bo gdy zadałem panu to samo pytanie trzy lata temu, sprawiał pan wrażenie twardziela, który wierzy w poprawę sytuacji.
Cóż, już nim nie jestem. Tym razem wszyscy się boją. Gdy wcześniej rozmawialiśmy o greckim kryzysie, starałem się zachowywać racjonalnie. Problem w tym, że sytuacja w kraju jeszcze nigdy, naprawdę nigdy nie była tak poważna, jak obecnie. Nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, co stanie się w perspektywie najbliższych kilku tygodni.
Kolejki do bankomatów, demonstracje tysięcy ludzi na ulicach - taki obraz Grecji możemy obserwować teraz w Polsce. Rzeczywiście widać aż tak dużą panikę?
Nie nazwałbym tego paniką, ale atmosfera jest bardzo napięta. Ludzie najzwyczajniej boją się o swoje pieniądze, więc stoją w kolejkach do bankomatów. Kupują też na zapas benzynę. Starają się znaleźć wyjście z sytuacji.
Do tego wszystkiego dochodzi bardzo intensywna kampania przed niedzielnym referendum. Wszyscy o nim rozmawiają, wyraźnie dzielą się na zwolenników i przeciwników Unii Europejskiej. Mówiąc krótko, mamy do czynienia z mieszanką ogromnej frustracji, strachu i złości.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/49/m220209.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/to;angela;merkel;niszczy;strefe;euro;poslanka;greckiej;syrizy;rozmawia;z;money;pl,150,0,1106838.html) *Szokujące zapowiedzi ważnej, greckiej posłanki * Grecka partia SYRIZA nie będzie respektować umów z europejskimi partnerami.
Złości na rząd Aleksisa Ciprasa czy na Angelę Merkel?
To właśnie zależy od poglądów. Dziwne jest jednak to, że wiele osób z jednej strony boi się wyjścia Grecji ze strefy euro, ale z drugiej - całą winę za obecną sytuację zrzuca na europejskie instytucje, nie widząc winy po naszej stronie.
W tym samym czasie Syriza niby negocjuje, ale jednocześnie jej politycy starają się pobudzić nieracjonalne, nacjonalistyczne nastroje, by wzbudzić sprzeciw ludzi wobec idei Europy.
Po co?
Bo Cipras ma ukryty plan.
Jaki?
Według mnie chce doprowadzić do poważnego starcia z Europą, nawet jeżeli oznaczałoby to powrót do drachmy. Po to, by mógł grać bardzo mocną, nacjonalistyczną kartą.
Stąd bierze się zrzucanie winy za fiasko negocjacji na instytucje europejskie?
Tak. Syriza ma jasny przekaz, że wina leży po stronie instytucji europejskich, wierzycieli, którzy przez ostatnie lata wciskali Grekom program oszczędności. Chcą zdobyć umysły ludzi, spowodować, by ci się bali.
W tej sytuacji wynik referendum wydaje się przesądzony. Ludzie zagłosują na "nie".
Referendum to bardzo skomplikowana sprawa. Bezprecedensowy w skali świata jest fakt, że na karcie do głosowania jako pierwsza widnieje odpowiedź "nie". Samo pytanie też wzbudza ogromne wątpliwości. Jak można pytać ludzi o to, czy zgadzają się z warunkami przedstawionymi przez wierzycieli w sytuacji, gdy do obywateli dociera tyle sprzecznych informacji, a negocjacje jeszcze kilka dni temu były kontynuowane. To chore.
Na co zatem będą głosować obywatele?
Dla mnie jest jasne, że w referendum nie chodzi o propozycje wierzycieli, a o "drugie dno". W referendum ludzie faktycznie mają opowiedzieć się czy są "za", czy przeciw Europie.
Co się stanie, jeżeli powiedzą "nie"?
Tego nikt nie wie. Trudno powiedzieć, co zrobi rząd. Jego politycy zapewniają, że wrócą do rozmów z wierzycielami. Ale myślę, że wykorzystają taki wynik referendum do podsycania nacjonalistycznych nastrojów, do powiedzenia, że obywatele chcą, by Grecja opuściła strefę euro. A boję się, że ludzie są tak zmęczeni i sfrustrowani sytuacją, że ze złości zagłosują na "nie".
Powrót do drachmy byłby dla Grecji bardzo trudny.
To mało powiedziane. To byłaby katastrofa. Co do tego nie mam wątpliwości. Wyjście ze strefy euro oznaczałoby katastrofę dla całego sektora prywatnego, potężny spadek PKB, hiperinflację, gigantyczny wzrost bezrobocia. Tym bardziej, że Syriza absolutnie nie ma ludzi, którzy poradziliby sobie z tak potężnym kryzysem.
Trzy lata temu wierzył pan w to, że Cipras - nawet jeżeli dojdzie do władzy - to dorośnie, będzie chciał przekonać do siebie europejskich polityków. W tej chwili tak to nie wygląda.
To prawda, że sam szukałem argumentów, które by mnie do niego przekonały, choć jestem przeciwnikiem Syrizy. Ludzie wierzyli, że tak młody człowiek jak on będzie zdolny do wprowadzenia zmian. I tak, jak wówczas mówiłem, problemem nie jest sam Cipras, ale ludzie, którzy do niego dołączyli. W ogromnej mierze to zbiór populistów i ekstremistów. Widać to po skali propagandy prowadzonej obecnie przez Syrizę. Tego nie było w przypadku żadnego poprzedniego rządu.
Czy w przypadku pogłębienia kryzysu Cipras ustąpi?
Na razie nie. Ma do wyboru dwie drogi. Albo posłuchać głosu kilku proeuropejskich polityków w swojej partii, albo pójść z większością, która podpowiada mu, żeby podsycać nacjonalistyczne nastroje i wrócić do drachmy. Mam nadzieję, że pójdzie z tymi pierwszymi, ale oni są w zdecydowanej mniejszości. Jednak Europa też ma wiele do zrobienia.
To znaczy?
To prawda, że w Grecji nie było reform. To prawda, że wiele powinno się zmienić, by uratować gospodarkę. To oczywiste. Ale nie powinno się karać zwykłych Greków za błędy, które po obu stronach gromadziły się przez tyle ostatnich lat. Politycy powinni znaleźć rozwiązanie obecnej sytuacji i nie pozwolić na wyjście Grecji ze strefy euro. Wspólna Europa to idea solidarności, zjednoczenia i wspólnej cywilizacji europejskiej. Nie można dopuścić do tego, by doszło do jej zaprzeczenia.