Chociaż większość analityków analizuje właśnie korzyści i straty po akcesji Polski do UE, proponuję jednak zająć się dziś podażą pieniądza. NBP podał właśnie wstępne dane za listopad. Do akcesji wrócimy w odpowiednim czasie. Otóż w listopadzie ponownie spadła, tym razem znacząco podaż pieniądza M3. Wynosiła ona pod koniec listopada 2002 roku 318,15 mld zł., gdy pod koniec października 2002 roku 321,25 mld zł., zaś pod koniec 2001 roku aż 328,43 mld zł. Listopadowy spadek to ok. 1% w porównaniu do października i ponad 3,1% w porównaniu do końca 2001 roku.
Trzeba niepokoić się tym niespodziewanym spadkiem podaży pieniądza, czego innego można było się spodziewać na tym rynku po serii obniżek stóp procentowych. Jeśli proces ten nie ulegnie odwróceniu – to widmo deflacji latem 2003 roku stanie się realne. Wówczas bowiem dobre zbiory i widmo konkurencji na rynku rolnym może doprowadzić do obniżki cen płodów rolnych.
W dalszym ciągu pomimo spadku podaży pieniądza, przybywa pieniądza gotówkowego. Gotówka w obiegu wzrosła porównaniu z październikiem 2002 o 0,2%, w porównaniu z końcem ubiegłego roku to już 10,2%. Gdyby gotówka w obiegu nie rosła na przekór podaży pieniądza, to wówczas deflacja zagrażałaby nam już dziś.
Spadają depozyty, oszczędności są na poziomie 275,6 mld zł., o ponad 3,5 mld zł. mniej niż przed miesiącem, o 14,4 mld zł. mniej niż pod koniec ubiegłego roku. Procentowo spadek depozytów jest nawet większy niż podaży pieniądza. W stosunku do października ich wartość spadła o 1,2%, od początku roku o 5%. Depozyty gospodarstw domowych to już tylko nie całe 197,3 mld zł., spadek w ostatnim miesiącu to ponad 1,8%, od początku roku jest trochę lepiej – spadek o 3,2%. Częściowo spadek ten rekompensują lokaty i fundusze anty-podatkowe, ale tylko częściowo. O przeszło 2% spadły w październiku depozyty przedsiębiorstw, poprawiła się za to sytuacja funduszy ubezpieczeń społecznych.
Wzrasta natomiast zadłużenie krajowych podmiotów gospodarczych. Przedsiębiorstwa zadłużyły się w listopadzie o prawie 1,3 mld zł. – czyli ich zadłużenie przyrosło o 1%. Dług gospodarstw domowych praktycznie nie zmienił się. Listopad był miesiącem wyraźnego spadku aktywów zagranicznych, o prawie 1 mld USD czyli ok. 2,8%. Miejmy nadzieję, że zakończone negocjacje ponownie spowodują napływ tego strumienia.
Niepokoi mnie tak duża korekta na rynku podaży pieniądza w obliczu takiej serii obniżek stóp procentowych. Nie świadczy to o istnieniu jakichś trwałych symptomów wzrostu gospodarczego, być może listopad i grudzień nie będą już tak dynamiczne pod tym względem co wrzesień i październik. Rośnie zadłużenie zarówno gospodarstw domowych jak i przedsiębiorstw, dzieje się tak przy jednoczesnym spadku ich depozytów. Brak więc poza - zagranicznymi - potencjalnych środków na inwestycje.
Inną sprawą jest coraz mocniej wisząca nad naszymi głowami groźba deflacji. Powoli zmierzamy śladami Japonii. Coraz niższa inflacja, coraz niższe stopy nie pobudzające na trwałe gospodarki, coraz większy dług publiczny, coraz wyższe podatki. Jeśli teraz, w tradycyjnie nie sprzyjającym okresie dla spadku cen, dochodzi do rekordowo niskiej inflacji, to co będzie latem? Jeśli sprawdzą się pesymistyczne prognozy co do braku rozwoju w 2003 roku gospodarki znaczącej większości państw UE, nastąpi przed-akcesyjne umocnienie złotego, spadek cen ropy wywołany załagodzeniem konfliktu irackiego a także - jak już wcześniej wspomniałem - zwiększona konkurencja na rynku rolnym (import), to wówczas rzeczywiście deflacja staje się przyszłorocznym realnym zagrożeniem.
Popyt podtrzymywany, co widać z powyższej analizy, głównie wydawaniem oszczędności i zaciąganiem kredytów nie będzie trwał wiecznie, jego spadek będzie przysłowiowym deflacyjnym gwoździem do trumny. A wówczas rząd będzie musiał zweryfikować zakładane przychody budżetowe przy sztywnych obiecanych wydatkach. Na koniec jasna strona medalu, pomimo zamrożenia progów podatkowych, możemy zapłacić dzięki deflacji niższe podatki.