Załatwienie pozwolenia na budowę trwało trzy lata. Raj, który w północno-wschodniej Brazylii chce zbudować polski biznesmen, to teren wielkości dwóch i pół Wenecji, 6,5 km plaż, najbardziej znane na świecie hotele, a nawet park technologiczny. Na razie nie ma jeszcze na to pieniędzy. Dopiero za dwa lata spółka Grzegorza Hajdarowicza zacznie światowe road show, żeby pozyskać inwestorów. Do tego czasu powstanie film o handlu narkotykami przy użyciu dronów.
"Latające dywany nad Rio" - to tytuł produkcji Grzegorza Hajdarowicza, do której zdjęcia ruszą już 3 kwietnia. - To film fabularny opowiadający o handlu narkotykami przy użyciu dronów. To będzie film amerykański, bo realizowany przez moją spółkę z Los Angeles, ale będziemy starali się wykorzystać w nim jak najwięcej polskich elementów - mówi WP money Grzegorz Hajdarowicz.
Co to znaczy? - To jeszcze tajemnica. Domykamy właśnie różne umowy, dlatego więcej o tym będę mógł powiedzieć dopiero za kilka tygodni - odpowiada biznesmen. Wiadomo jednak, że film będzie kręcony w Rio de Janeiro i w Rio Grande do Norte.
Lokalizacja nie jest przypadkowa. Rio Grande do Norte to jeden z 26 stanów w północno-wschodniej części Brazylii. To tam Hajdarowicz chce zbudować swój raj. A film to część akcji marketingowej.
Ekoluksus. Wstęp tylko dla samochodów elektrycznych
Raj ma już nawet swoja nazwę - EcoEstrela. Obejmuje 330 tys. km 2, 6,5 km dzikiej plaży, wokół woda o temperaturze 30 stopni Celsjusza i 300 dni słonecznych w roku. Do tego dwa międzynarodowe lotniska w odległości 1-2 godzin jazdy samochodem i 6,5 godziny lotu z Europy, dokładnie z Lizbony.
Co się składa na raj? Hotele, pola golfowe, a nawet park technologiczny. Piotr Maj, człowiek Hajdarowicza odpowiedzialny za jego biznes w Brazylii zapewnia, że ten dziewiczy teren nie zostanie zamurowany. Będzie on wykorzystany jedynie w 20-25 proc.
Tak zresztą wynika z pozwolenia na budowę, które zostało wydane w marcu 2016 - jego uzyskanie trwało trzy lata.
Wizja jest taka: ma być przede wszystkim ekologicznie. Nowoczesne oczyszczalnie ścieków, program ochrony żółwi morskich i wjazd na teren wyłącznie samochodem elektrycznym. Dotyczy to zresztą nie tylko turystów. Bo to miejsce ma hołdować zasadzie "żyj i pracuj w raju".
- Dziś korporacje starają się przyciągnąć najlepszych pracowników, oferować jak najlepsze warunki pracy, a my im to damy. To idealne miejsce, żeby w centrach technologicznych najlepsi specjaliści mogli pracować i cudownie żyć - zachwala Piotr Maj, szef projektu EcoEstrela w Grupie Gremi.
Miliard dolarów jest dopiero na horyzoncie
Teren pod tę rajską inwestycję jest kupiony na własność przez spółkę Dragmor zarejestrowaną w Holandii. To spółka zależna innej spółki Grzegorza Hajdarowicza zarejestrowanej z kolei w Luksemburgu.
Dlaczego Holandia? Bo to jeden z siedmiu krajów, które mają podpisane z Brazylią umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. - Polska takiej nie ma, ale jeśli taka umowa zostanie zawarta, natychmiast możemy się przenieść z tą spółką do Polski - zarzeka się Hajdarowicz.
Jest więc teren, jest master plan i pozwolenie na budowę. Nie ma jednak jeszcze pieniędzy. A potrzeba ich będzie niemało. - Miliard dolarów, albo i euro - mówi Piotr Maj. Ale dolary czy euro to jednak różnica. - Powiedzmy, że kwota minimum to miliard dolarów, a maksimum to może być i nawet miliard funtów. Wszystko będzie zależało od koniunktury światowej - wyjaśnia Maj.
Żeby te pieniądze zdobyć, trzeba znaleźć inwestorów. Road show po świecie planowane jest na przełomie 2018 i 2019 roku.
- Plan jest taki: my dostarczamy wszystkie gotowe elementy dla potencjalnego inwestora, mówimy mu: tu masz dokumenty związane z terenem, zgodę na budowę, zespół prawników, firmę, która zarządza takimi wielkimi projektami, bank, który pomoże ci to sfinansować. W jakiej formie inwestorzy będą mogli w to zainwestować, to jest sprawa otwarta, ale prawdopodobnie powstanie po prostu sieć spółek zależnych. Liczymy, że będzie to od 5 do 10 dużych graczy - mówi Maj.
Jednak zanim nastąpi objazd po świecie z "panną na wydaniu", trzeba jeszcze dogadać się z hotelami, które będą chciały tam budować swoje obiekty. - Jeszcze w tym roku planujemy podpisać z największymi sieciami hotelarskimi na świecie listy intencyjne - mówi Maj. Jakimi? To też na razie tajemnica, bo nic jeszcze nie ma na papierze. - Jak podpiszemy, będziemy mieli pełniejszy obraz tej inwestycji i wtedy zorganizujemy światowe road show - wyjaśnia.
Kiedy w takim razie na te rajskie plaże wjadą buldożery? - Wszystko będzie zależało od tego, jaka będzie struktura inwestorska. Bo może przyjdzie jeden bardzo ważny inwestor i powie: "biorę wszystko", po czym od razu zacznie budowę. To może być już nawet 2019 rok. Projekt jest jednak tak skonstruowany, że można wykonać go w wielu fazach nawet w ciągu 20 lat - wyjaśnia Piotr Maj.
Wysłać inwestorów na film
- Brazylia jest w kryzysie, więc poszczególni gubernatorzy potrzebują wsparcia. To jest ten moment. Kiedy Brazylia wyjdzie z recesji, to go przegapimy - mówi Hajdarowicz, przekonując do swojej wizji.
Zależy mu, trochę już zainwestował, bo to projekt z rozmachem. Stąd i ten marketing - oprócz "Latających dywanów nad Rio" powstaną jeszcze dwa filmy długometrażowe kolejno w 2018 i 2019 r. Tym razem kręcone już wyłącznie w brazylijskim raju - Rio Grande do Norte.
Budżet na pierwszy film to 2 mln dolarów, następny ok. 5 mln, a ostatni nawet 7,5-10 mln dolarów.
- Rozmawiamy z koproducentami o jakiejś współpracy, ale to ja chcę trzymać stery jako główny producent - mówi Hajdarowicz.
Biznesmen chce, żeby dzięki tym filmom inni zakochali się w tej części świata tak jak on, kiedy w 2007 roku po raz pierwszy pływał tam na "kajcie". To jednak nie jedyny powód.
- W 2003 roku doszedłem do momentu, w którym biznes w Polsce już mocno rozwinąłem. Zatrudniałem 2,5 tys. ludzi i miałem wiele różnych firm. I wtedy przeanalizowałem historię swojej rodziny. Wyszło mi, że przez ostatnie 200 lat co 40 lat wychodzimy na zero z biznesem w Polsce. A ponieważ odkąd ja na nowo zacząłem odbudowywać biznes i pozycję finansową minęło już 26 lat, uznałem, że trzeba zacząć dywersyfikację - mówi Grzegorz Hajdarowicz.
W Polsce Hajdarowicz zajmuje się m.in. inwestycjami kapitałowymi jako właściciel NFI Jupiter. W ramach Gremi Film Production produkuje filmy, dotąd ma na koncie sześć filmów fabularnych - w tym "Pod powierzchnią" czy "Nightwatching".
Pod parasolem spółki KCI Hajdarowicz działa również w branży nieruchomościami - sprzedaje deweloperom grunty wraz z projektami i pozwoleniami na budowę. Bardziej jednak jest znany z medialnej części biznesu KCI - czyli m.in. prób biznesowej transformacji "Rzeczpospolitej" czy "Przekroju" (ten ostatni projekt nie wypalił, tytuł wrócił na rynek z inną ekipą jako kwartalnik).
Czy wyjdzie mu w Brazylii? To nie zależy tylko od niego. Powiedzieć, że sytuacja polityczna w Brazylii jest niestabilna to nic nie powiedzieć. Z powodu afery korupcyjnej w Petrobrasie - państwowej spółce wydobywającej ropę naftową - w więzieniu siedzą szefowie dziesięciu największych firm budowlanych w Brazylii. W tę aferę umoczona jest ponad połowa deputowanych tamtejszego parlamentu, przewodniczący obu izb parlamentu siedzą w aresztach, a prezydent Dilma Rousseff została usunięta ze stanowiska w procedurze impeachmentu. Mimo że ona akurat miała chyba najmniej na sumieniu.
Władzę przejął za to wiceprezydent Michel Temer, który sam ma na koncie wyroki i zakaz sprawowania władzy na osiem lat. A WikiLeaks twierdzi, że od lat szpieguje na rzecz USA, o czym pisaliśmy w WP money.
W 2018 roku Brazylię czekają wybory. To może być nowe otwarcie, ale wcale nie musi. Klasa polityczna jest skompromitowana, a scena polityczna jest tak poszatkowana, że powyborcza układanka prawdopodobnie wcale nie będzie łatwa. I może nie przynieść przewidywalności, którą tak lubią inwestorzy.