Z międzynarodowego rejestru lotów wynika, że Gulfstream V o numerach N379P tylko między lutym a lipcem 2003 r. lądował sześć razy na Okęciu i raz w Szymanach na Mazurach.
Jak donosi Gazeta Wyborcza, przylatywał do Polski cztery razy z Afganistanu (7 i 25 marca, 5 czerwca, 29 lipca), raz z Maroka (7 lutego), raz z Waszyngtonu (28 czerwca) i raz z Pragi (29 czerwca).
Z Polski odlatywał do Larnaki na Cyprze i dalej do Taszkientu w Uzbekistanie, do Pragi i dalej do Waszyngtonu, do Rabatu w Maroku i Kabulu w Afganistanie - wylicza dziennik.
Z Afganistanu zwykle rozwożeni są po świecie schwytani tam i w Pakistanie członkowie al Kaidy. A Uzbekistan i Maroko to kraje, które przyjmują od CIA więźniów. Inaczej niż w USA czy Europie dozwolone jest tam stosowanie tortur wobec więźniów.
Czy Gulsfstream przywoził do Polski więźniów na przesłuchania albo zabierał ich z tajnego więzienia w naszym kraju? "Warszawę czy Szymany trudno uznać za miejsce, gdzie się przylatuje zatankować. Takimi punktami są dla Amerykanów Wyspy Brytyjskie, Frankfurt, Praga, Larnaka, Majorka" - mówi "Gazecie" brytyjski dziennikarz śledczy Stephen Grey, który jako pierwszy opisał specjalną rolę Gulfstreama V N379P.
"Nie mam dowodów, że takie więzienia istniały w Polsce. Ale po kursach samolotów Kabul - Warszawa - Maroko - Uzbekistan - Guantanamo widać, że nie chodzi o wizyty dyplomatyczne w Polsce szefów CIA. To szlak tortur. Te przesłanki są na tyle mocne, że ktoś to w Polsce powinien wreszcie wyjaśnić" - dodaje.