Wpływów podatkowych jest wiecznie za mało, a państwo ma tyle "na szybko" do zrobienia, że czuje się w obowiązku zaciągać długi. Co tu dużo mówić - to się zwykle podoba wyborcom. A to trzeba szybko zbudować autostradę, a to przedszkole, sfinansować policję, szpital, czy szkołę. Żeby zabłysnąć można nawet postawić deficytowy aquapark. Ludzie akceptują rozmach na kredyt. Póki nie okaże się, że państwo kredytowało się ponad miarę i trzeba te długi spłacać, rosną odsetki.
Oficjalnie polski sektor finansów publicznych ma 962 mld zł długu. To jednak tylko część prawdy. I to niewielka.
Przy liczeniu oficjalnego poziomu zadłużenia państwa nie zaprzątano sobie dotąd głowy tym, ile trzeba będzie w przyszłości wypłacić emerytom, choć państwo jest do tego przecież zobowiązane. Tak się złożyło, że Unia Europejska zgłosiła się po pełne dane. GUS musiał więc zrobić odpowiednie obliczenia.
W piątek podano szacunki wartości uprawnień emerytalno-rentowych nabytych w ramach ubezpieczeń społecznych. Inaczej pisząc - urząd obliczył, ile państwo będzie musiało wypłacić wszystkim, którzy weszli do systemu emerytalnego, po korekcie o składki, jakie jeszcze wniosą.
I tak, na koniec 2015 roku wartość tych uprawnień wyniosła 4,96 bln zł! To aż trzykrotność rocznej pracy polskiej gospodarki, a dokładnie 276 proc. PKB. Innymi słowy, cała gospodarka musiałaby wpłacać do budżetu wszystko, co zarobi przez trzy lata, żeby zebrać pieniądze na kapitał dla emerytów.
Skąd się wziął tak gigantyczny dług? Przez lata państwo pobierało składki emerytalne, a potem przeznaczało je na jakieś państwu miłe projekty. Gdy człowiek dochodził do odpowiedniego wieku, zaczynało mu wypłacać świadczenie.
- Warto zwrócić uwagę na poważny deficyt, skutkujący koniecznością olbrzymich dopłat bezpośrednio z budżetu państwa - zauważa Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl wskazując, że suma wypłacanych emerytur jest wyższa od wpłacanych do systemu składek.
Państwo dobrze wie, że kiedyś musi oddać to, do czego się zobowiązało, ale po co psuć statystyki niewygodnymi liczbami? Tak jakby brało pożyczki w banku, ale jako dług ujmowało sobie tylko płacone odsetki.
Władza najwyraźniej nie czuła, że pieniądze kiedyś jednak wypłacić musi. Panowało przeświadczenie, że to zależy tylko od dobrej woli rządzących i mogą pieniędzy w ogóle nie wypłacić albo wypłacić o wiele mniej ("i co nam zrobicie?").Szacunki wartości związane z pierwszym filarem wyniosły na koniec 2015 roku 4,1 bln zł. Rolnicy z KRUS stanowią 325 mld zł "emerytalnego" długu, a mundurowi - 392 mld zł.
Uprawnienia w ramach otwartych funduszy emerytalnych (OFE) oszacowano na ok. 140 mld zł. Warto przypomnieć, że uczestnictwo w OFE było obowiązkowe do 2014 roku dla osób urodzonych po 1968 roku. A od czterech lat funkcjonuje ono na zasadzie dobrowolności. Aktywni uczestnicy OFE stanowią około 15 proc. ogółu ludności aktywnej zawodowo.
Bezpłatne wejściówki na Impact'18 - wystarczy się zarejestrować
Obowiązek szacowania tych wartości wynika z członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Dane mają być przesyłane do Komisji Europejskiej co trzy lata, a pierwsze dotyczą stanu na rok 2015.
- Ze wszystkich obecnie dostępnych danych wynika, że Polacy będą musieli zarówno dłużej pracować niezależnie od ustawowego wieku emerytalnego, jak i odkładać więcej na emeryturę - podaje Marcin Lipka.
- W żaden sposób konieczności tych działań nie przybliża ostatnia publikacja GUS, która jeszcze przy międzynarodowych porównaniach może zostać opacznie zrozumiana, że polski system emerytalny jest bardziej stabilny niż naszych bogatszych sąsiadów - dodał.
To co powiedzieć o Grecji?
Nie wszystkie urzędy statystyczne w Unii policzyły już skalę swoich zobowiązań wobec emerytów. Mniej chętne do ujrzenia rzeczywistości taką jaka jest mogą być te państwa, w których "normalny" dług już wygląda jakby był niemożliwy do spłacenia.
Polska bez zobowiązań emerytalnych ma według statystyk dług o wartości 50,6 proc. PKB (razem z tymi zobowiązaniami łącznie 326,6 proc.). Co więcej proporcja wyraźnie spadła - rok wcześniej wynosiła 54,2 proc.
W porównaniu z niektórymi państwami Unii, które swój dług budowały z większym zapałem to na prawdę "mały Pikuś". Dług Grecji nawet bez zobowiązań emerytalnych stanowi 178,6 proc. PKB. Innymi słowy, gdyby oprocentowanie greckich obligacji skoczyło z obecnych 4 proc. powiedzmy do 10 proc., to okazałoby się, że na same odsetki musi iść prawie 18 proc. tego, co wyprodukuje cała gospodarka! Nie licząc tego, co trzeba przeznaczać na spłatę własnych emerytów.
A Grecja to wcale nie wyjątek w Unii. Włochy mają dług "nieemerytalny" o wartości 131,8 proc. PKB, Portugalia 125,7 proc., Belgia 103 proc. PKB, Hiszpania 98,3 proc., a Francja 97 proc. Tylko niskie obecnie oprocentowanie kapitału ratuje te kraje przed poważnymi wydatkami na obsługę długu.
Włochy, Francja, Niemcy, czy Wielka Brytania mają do spłacenia ponad 2 bln euro długu. Gdyby któreś z tych państw miało z tym problemy, to mógłby doprowadzić do krachu banków, które skupują obligacje państw, traktując je jako bezpieczne inwestycje.
Nawet mała Grecja mogła kilka lat temu doprowadzić system bankowy w Niemczech i Francji do poważnych problemów, krachu nie wykluczając. Zorganizowana pomoc całej Unii dla tego kraju uratowała świat przed poważnym kryzysem. A Grecja to przecież "zaledwie" 317 mld euro długu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przezdziejesie.wp.pl