- Słyszymy głosy wyrażające obawy Greków, iż Unia Europejska będzie chciała ich ukarać wprowadzając embargo na produkty rolne. Ta teza do tej pory wydawała nam się raczej straszeniem przedreferendalnym, aniżeli faktycznym zagrożeniem - mówi w rozmowie z Joanną Skrzypiec Małgorzata Dobrowolska, właścicielka firmy Grecja dla Ciebie i Greckich Delikatesów.
Joanna Skrzypiec, Money.pl: W latach 2006-2008 prowadziła pani razem z mężem polską kawiarnię na Krecie - Cafe Vafe. Czemu Grecja?
Małgorzata Dobrowolska, Grecja dla Ciebie, Greckie Delikatesy: Powodów wyjazdu było kilka. Przede wszystkim urzekło nas piękno natury, ja kocham morze, a mój mąż góry. Kreta zapewnia jedno i drugie. Ponadto doskonała, domowa kuchnia, otwartość mieszkańców i ich serdeczność. Odwiedziłam Grecję po raz pierwszy w 1989 r. jeszcze jako nastolatka podczas wyjątkowej podróży z rodzicami na południe Europy. Zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia, wszystko było tak różne od Polski końca lat 80.
Natomiast w rodzinie mojego męża krążyła opowieść przekazywana z dziada pradziada o greckich korzeniach jego rodziny. Zresztą ma urodę typowego Greka i gdy jesteśmy na miejscu nikt go nie bierze za "ksenosa" (obcego). Teraz związki z Kretą mamy jeszcze silniejsze, w Chanii przed siedmioma laty urodził się nasz syn, Michał.
Jakie trudności napotkaliście w czasie zakładania biznesu?
Muszę przyznać, że rzuciliśmy się od razu na głęboką wodę. Nigdy wcześniej nie prowadziliśmy własnej działalności gospodarczej. Zdobycie pozwolenia na pobyt zajęło nam cztery miesiące, licencji pozwalającej na prowadzenie kafenionu (rodzaj kawiarni) kolejnych sześć miesięcy. Mimo, że Polska była już wówczas członkiem Unii Europejskiej, większość spraw była dla Polaków trudniejsza do załatwienia niż np. dla Anglika czy Duńczyka. Licencja jest przypisywana do konkretnej osoby, zdecydowaliśmy, że ja nią będę. Przeszłam dwa rodzaje badań lekarskich - jedne klasyczne do książeczki zdrowia, drugie dodatkowo sprawdzające, ponieważ pochodziliśmy z kraju, w którym występuje gruźlica.
Mieliśmy również mozolną przeprawę ze Strażą Pożarną, aby przekonać ich do przyjazdu na inspekcję zabezpieczeń przeciwpożarowych. Wszystko trwało bardzo długo, musiałam pojawiać się w każdym z urzędów przynajmniej dwa razy w tygodniu, aby przypomnieć o mojej sprawie. Gdy już w zasadzie straciłam nadzieję na pozytywne załatwienie sprawy, nagle telefon - licencja gotowa i mogę bez przeszkód prowadzić działalność. Bardzo ważną funkcję pełni tu również księgowa, która w niektórych sprawach jest bardziej pomocna niż prawnik, którego zresztą także należy tu mieć.
Kawiarni już państwo nie prowadzą, ale związki z Grecją ciągle pozostają silne, także za sprawą kolejnego biznesu.
Od 6 lat zajmujemy się sprowadzaniem greckich produktów do Polski. To głównie oliwa, oliwki, chałwy, przyprawy, miody, kosmetyki na bazie oliwy, łącznie ponad trzysta różnych produktów. To często wyroby regionalne lub trudno dostępne na polskim rynku. Sami wybieramy je u lokalnych producentów podróżując po różnych regionach Grecji. Szczególnie ważne dla nas jest, aby być tu zimą, podczas zbioru oliwek i tłoczenia oliwy. Zawsze naocznie sprawdzamy warunki, w jakich oliwa jest wytłaczana.
Czy biznes z greckimi przedstawicielami, greckimi przedsiębiorcami nie jest teraz utrudniony, naznaczony kryzysem?
Paradoksalnie w dzisiejszych czasach łatwiej jest nawiązać kontakt z producentami, niż jeszcze parę lat temu. Wówczas to my szukaliśmy partnerów, a teraz to oni zwracają się do nas. Wielu producentów trafia do nas przez polską ambasadę w Atenach oraz ambasadę grecką w Warszawie. Ambasada grecka w Warszawie jest również regularnym odbiorcą wielu naszych produktów.
Niestety nawiązanie kontaktu to dopiero początek współpracy. Dla nas najważniejsza jest jakość produktu, ciągłość jego dostaw, czyli dostępność w kolejnych latach. Nasze produkty kupujemy sezonowo.
Czyli?
Oliwę zimą, zaraz po jej tłoczeniu, gdy jest najświeższa i najcenniejsza dla zdrowia. Oliwki wiosną, gdyż po zbiorach muszą się moczyć przez ok. 60 dni, aby pozbyć się zbytniej goryczki, przyprawy i zioła latem, miody wczesną jesienią. Pozostaje również kwestia transportu z Grecji do Polski, ten obecnie jest dosyć trudny.
Niedzielne referendum miało jakieś znaczenie?
Musieliśmy czekać z najnowszą dostawą na jego wynik. Żadna z polskich firm transportowych nie dawała gwarancji na odbiór naszych towarów z Aten i ich bezproblemową dostawę do Polski - mimo naszych zapewnień, że wszystko (oprócz banków) działa normalnie i nie ma najmniejszych problemów z paliwem. W zeszłym tygodniu zostały wstrzymane przekazy pieniężne z Polski, więc nie można zapłacić za zakupione produkty. Według prawa greckiego wszystkie transakcje powyżej 500 EUR powinny przejść przez tamtejszy system bankowy. W praktyce oznacza to, że zakupy hurtowe zostały wstrzymane.
Kolejną trudnością pozostaje sam transport, który w porównaniu z innymi krajami z basenu Morza Śródziemnego, jak Włochy czy Hiszpania, jest najdroższy i najbardziej skomplikowany, jeśli dochodzi transport z wysp do części lądowej. Słyszymy również głosy wyrażające obawy Greków, iż Unia Europejska będzie chciała ich ukarać wprowadzając embargo na produkty rolne. Ta teza do tej pory wydawała nam się raczej straszeniem przedreferendalnym, niż faktycznym zagrożeniem.
A teraz, gdy wynik referendum jest już znany, wzrastają państwa obawy jak to będzie dalej?
Teraz mamy nadzieję, że nasz transport wyjedzie z Grecji w tym tygodniu. Na razie widać tu, na Krecie, euforię szczególnie pośród młodych mieszkańców (na Krecie wynik na "nie" wyniósł 68 proc.) i wszyscy mają nadzieję na nowy początek. Taki wynik referendum nie spowodował żadnych protestów wśród przegranych, wynik odwrotny zapewne nie zostałby tak spokojnie przyjęty.
Greckie banki wciąż pozostają zamknięte, ale nam udało się zapłacić za zakupione towary w ostatni dzień pracy banków. Rząd grecki ciągle obawia się masowych wypłat z rachunków i nie daje Grekom możliwości swobodnego korzystania z własnych pieniędzy - możliwe są jedynie przelewy na rachunki do innych greckich banków.
Mówimy o tym, co dzieje się w Grecji teraz. A jesli popatrzymy w przeszłość i poszukamy jednego ze źródeł problemów - Grecy, pani zdaniem, żyli faktycznie zbyt niefrasobliwie?
Wrzucanie wszystkich do jednego worka uważam za bardzo krzywdzące. Wszelkie przywileje dotyczyły głównie budżetówki i firm będących własnością Skarbu Państwa. Osoby pracujące w turystyce czy rolnictwie same musiały wypracować swoje dochody.
Kilka lat mieszkaliśmy w małej wiosce pod Chanią, gdzie średnia wieku wynosiła około 65 lat i większość mieszkańców ciągle pracowała. Zimą zbierali oliwki i pomarańcze, latem prowadzili kameralne apartamenty albo kafeniony. Praca przy oliwkach należy do bardzo trudnych, bo same drzewka najlepiej rosną na wzgórzach (drzewo oliwne nie lubi stojącej wody, więc woda musi przepływać przez ich system korzenny), gdzie żadne maszyny nie mogą dojechać. Zbiór oliwek jest zawsze ręczny. Kreta to wyspa rolnicza z liczbą prawie 50 mln drzew oliwnych (w całej Grecji jest ich ponad 140 mln). Grecy spożywają jej również najwięcej na świecie, około 26 litrów na osobę rocznie. Produkują również najwięcej najlepszej oliwy ze wszystkich producentów oliw. Co roku Hiszpanie i Włosi masowo wykupują grecką oliwę, aby poprawiać jakość swoich własnych produktów. Ale spotkaliśmy się kilkukrotnie ze stwierdzeniem, że Grecy żyją dniem dzisiejszym. Jest w tym sporo prawdy. Na pewno chętniej wydają pieniądze w czasie sezonu turystycznego,
gdy płynie fala kapitału z zagranicy, niż zimą, gdy turystów nie ma.
Z jakimi opiniami z ust Greków spotyka się pani teraz? Chcą powrotu do drachmy? Bo to, że większość nie chce kolejnych wyrzeczeń i dalszych oszczędności, już wiemy
Na pewno zdecydowana większość chce pozostać w Unii Europejskiej i w strefie euro. Niechęć do wyrzeczeń nie oznacza chęci wyjścia z Unii Europejskiej. Przeprowadziliśmy naszą własną sondę pośród kilkudziesięciu dostawców, znajomych oraz przyjaciół i głosy jeszcze przed referendum rozkładały się w zasadzie po połowie. Zauważyliśmy także pewną prawidłowość - osoby, które prowadzą własną działalność i przynajmniej część ich przychodów pochodzi z zagranicy zamierzały zagłosować na "tak", a ich pracownicy raczej na "nie". Osoby głosujące na "tak" nie chcą większych turbulencji, a osoby głosujące na "nie" uważają, że nie mają nic do stracenia.
Wychodzi na to, że ci drudzy jednak przeważają. Bardzo często słyszę w Polsce opinie, szczególnie teraz pośród naszych polityków, że w taki sposób - głębokim kryzysem - kończą się obietnice populistów
Nie chcę się wypowiadać za Greków, ale myślę, że są tą sytuacją po prostu zmęczeni, nie chcą być ciągle główną informacją we wszystkich mediach na świecie. Uważam, że zostali skrzywdzeni przez swoich przywódców, którzy dla utrzymania władzy obiecywali liczne korzyści, na które po prostu nie było ich stać. Ponadto rozrośnięta biurokracja, liczne przywileje sfery budżetowej i nepotyzm w sferach władzy, doprowadziły do tej trudnej sytuacji. Nie bez winy pozostaje również druga strona czyli kredytodawcy, którzy udzielali kolejnych pożyczek nazywanych pomocą, gdy kraj był w bardzo trudnej sytuacji finansowej i nie dawał rokowań na spłatę długu.