Znana marka odzieżowa tylko w samej Szwecji w ubiegłym roku spaliła 19 ton ubrań – wynika z dziennikarskiego śledztwa stacji SVT. Odzież ląduje w piecach miejskich systemów grzewczych tego kraju.
Przez ostatnie pięć lat tony ubrań spalane były w specjalnym miejscu elektrociepłowni w mieście Vasteras – ustalili dziennikarze szwedzkiej stacji telewizyjnej SVT. W Szwecji firma H&M spaliła 19 ton odzieży, w sąsiedniej Danii 9,6 ton – czytamy w RMF FM.
Prócz ciuchów do pieca trafiały również sprzedawane w sklepach sieci dodatki i biżuteria.
Jak tłumaczy H&M, utylizacji podlegają uszkodzone lub nienadające się do sprzedaży produkty. Do pieca trafiają z powodu pleśni lub zbyt dużej ilość niebezpiecznych chemikaliów.
"Naszym obowiązkiem wobec klientów i obowiązkiem prawnym jest nie sprzedawanie szkodliwych produktów w sklepach. Chcemy by nasze produkty były używane jak najdłużej" – oświadczyła przedstawicielka firmy, cytowana przez RMF FM.
Szwedzka firma mówi o globalnej polityce firmy, a dziennikarze szacują, że jeśli podobne spalania mają miejsce i w innych częściach świata, to H&M utylizuje w ten sposób 400 ton ubrań rocznie.
Dziennikarze SVT dowodzili również, że odzież, której transport do elektrociepłowni obserwowali, nie była w żaden widoczny sposób uszkodzona – wyglądała jak nowa.
W Szwecji zawrzało, zwłaszcza, że popularna sieciówka zapowiadała wycofanie się ze stosowania środków chemicznych przy produkcji do 2020 roku. Prócz tego ekologów martwi wpływ na środowisko spalania w miejskich systemach grzewczych pełnej chemii odzieży .