Taka sama sukienka, dwa różne kraje i dwie różne ceny. Okazuje się, że niemiecki klient za taki sam sweter czy buty zapłaci znacznie mniej niż klient znad Wisły. Sklep ten sam, więc z czego wynikają różnice?
Zaraz po Bożym Narodzeniu rozpoczęły się w sklepach przeceny. Wydawałoby się, że lepszego momentu na robienie zakupów nie ma. Prawda, ale jeszcze lepiej, gdy kupujemy w zagranicznych sklepach internetowych, bo te często oferują niższe ceny niż te same sieciówki na polskich stronach.
Sklepy sieciowe mają to do siebie, że bez względu na lokalizację, znajdziemy w nich identyczny asortyment. Te same kolekcje wiszą na wieszakach we wszystkich punktach sprzedaży od Londynu po Moskwę i od Rzymu po Sztokholm.
Stolicę Szwecji wspominamy w tym miejscu nie bez przyczyny. W tym właśnie mieście znajduje się siedziba jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek odzieżowych świata - Hennes & Mauritz, czyli po prostu H&M. Ubrania tej skandynawskiej firmy kupić można w blisko 4 tysiącach sklepów w 38 krajach świata oraz online.
Moda może i istnieje ponad podziałami, ale kupujący w niemieckim e-sklepie zapłacą mniej (czasem nawet o 10 proc.) od kupujących w sklepie w domenie zakończonej na ".pl".
Przejrzeliśmy losowo wybrane produkty z sekcji "Wyprzedaż". Gdy chodzi o cenę, w każdym przypadku ta podana w euro w niemieckim sklepie była niższa od ceny w złotówkach. Poniżej kilka przykładów.
Nie jest tak, że różnica - na niekorzyść polskich kupujących - dotyczy tylko odzieży i akcesoriów dla kobiet. Dokładnie tak samo jest w przypadku towarów dla mężczyzn.
Niemiec za buty zapłaci równowartość 54 złotych, tyle samo za biustonosz do karmienia. Polskiego klienta buty będą kosztowały prawie 84 zł, a biustonosz - 70 złotych.
Zobacz też: * *3 sposoby, jak nie wydać fortuny na zakupach:
Czy różnice kursowe są kluczem do zrozumienia zagadki?
Z czego wynikają różnice? Kluczem może być waluta – być może przelicznik dla złotówki jest niekorzystny i z powodu różnic kursowych towary oferowane w naszym e-sklepie są droższe.
Nic z tego. Ceny w słowackim H&M są wyższe niż w niemieckim – a Słowacja jest w stresie euro od 2009 roku. Biustonosz do karmienia, który w niemieckim sklepie kosztuje 12,99 euro, w słowackim aż o 4 euro więcej. Cena butów z drugiego przykładu wzrasta aż o 8 euro.
"Naszym celem jest oferowanie najlepszych cen na każdym rynku. Ceny są ustalane w walucie, w której kupowany jest przedmiot - głównie w dolarze hongkońskim i dolarze amerykańskim - i nie odnoszą się do różnych walut między rynkami (...). Chcielibyśmy, aby wszystkie towary były oferowane w tych samych cenach na poszczególnych rynkach, lecz z uwagi na różnice i wahania kursów walut, koszty w różnych krajach, konkurencję i VAT - zawsze będą występować różnice" – czytamy w stanowisku H&M specjalnie dla money.pl.
Być może jest to rzeczywisty powód różnic, jednak pewną niechlubną normą stało się to, że firmy oferują konsumentom na Zachodzie towary lepszej jakości i w lepszych cenach. Z tą złą i powszechną niestety praktyką postanowiła zawalczyć Komisja Europejska na poziomie unijnym. Nie ma powodu, by kupujący w krajach Europy Środkowej byli traktowani jako klienci drugiej kategorii.