Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Ile kosztuje śmierć na drodze? Konsekwencje finansowe wypadków drogowych w Polsce

25
Podziel się:

Polskie drogi są jednymi z najniebezpieczniejszych w Europie. Śmierć w wypadku to przede wszystkim dramat dla najbliższych, ale także straty – zarówno społeczne, jak i ekonomiczne. Odszkodowania, koszty leczenia, renty oraz utracone dochody. Specjaliści obliczyli, że tracimy w ten sposób ok. 40 mld zł rocznie!

Ile kosztuje śmierć na drodze? Konsekwencje finansowe wypadków drogowych w Polsce
(EAST NEWS)

Polskie drogi są jednymi z najniebezpieczniejszych w Europie. Śmierć w wypadku to przede wszystkim dramat dla najbliższych, ale także straty – zarówno społeczne, jak i ekonomiczne. Odszkodowania, koszty leczenia, renty oraz utracone dochody. Specjaliści obliczyli, że tracimy w ten sposób ok. 40 mld zł rocznie!

Jak podaje Komenda Główna Policji w 2017 roku doszło do 32,7 tys. wypadków. Zginęło w nich ponad 2,8 tys. osób, a ponad 39 tys. zostało rannych. Na przestrzeni ostatnich lat nastąpiła zdecydowana poprawa. W 2007 roku było aż 5,5 tys. ofiar wypadków rocznie, a w latach 90. – ponad 7,3 tys.

Choć z roku na rok jest coraz lepiej, to wciąż daleko nam do Europy. Jeśli chodzi o śmiertelność na drogach, Polska nadal plasuje się w czołówce europejskiej. Współczynnik liczby ofiar na milion mieszkańców wynosi w Polsce 79. Dla porównania: w Czechach – 58, na Węgrzech – 61, a średnia europejska to 51. Najbezpieczniej jest na Malcie – 26, w Holandii – 27 i Szwecji – 28.

Potwierdza to także ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli, który jasno stwierdza – na polskich drogach jest źle. Do tego dochodzi brak kompleksowego systemu do zbierania i wykorzystywania danych o wypadkach, a także zbyt dużo instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na drogach – to tylko nieliczne negatywne wnioski wynikające z kontroli.

Co więc zrobić, by poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach? Ile kosztuje śmierć kilku tysięcy osób rocznie w wypadkach?

Rozmawialiśmy o tym podczas debaty w telewizji WP prowadzonej przez Macieja Orłosia. Wśród naszych gości byli eksperci zajmujący się bezpieczeństwem na drogach – Dorota Macieja, członek zarządu PZU Życie, Klaudia Podkalicka, kierowca rajdowy, instruktor, organizator szkoleń z bezpieczeństwa drogowego, Anna Zielińska z Centrum ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Instytutu Transportu Samochodowego oraz Wojciech Pasieczny, emerytowany policjant z Komendy Stołecznej, ekspert w zakresie ruchu drogowego i biegły sądowy.

Ile kosztuje śmierć?

*- *W skali europejskiej śmierć 1 osoby w wypadku drogowym to 1 mln euro. Na te koszty składają się między innymi – straty materialne, odszkodowania, koszty leczenia, koszty utraconych przyszłych dochodów itp. – wylicza Anna Zielińska z Centrum ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS. – W Polsce koszty związane ze śmiertelnymi ofiarami wypadków oraz rannymi wynoszą ok. 40 mld zł rocznie – dodaje.

Jednakże, jak zaznacza Dorota Macieja z PZU Życie, szkody nie zawsze można określić konkretną liczbą. Straty, szczególnie psychiczne, które ponosi rodzina, znajomi, bliscy są nierzadko nie do wyliczenia. - Ze strony ubezpieczyciela kwoty wypłacane ofiarom wypadków są różne – mówi. Nawet rzędu 1 mln zł dla jednego poszkodowanego, gdy poszkodowanym jest młoda osoba, której po wypadku wypłacana jest miesięcznie kilkutysięczna renta.

I właśnie wzrost wartości wypłacanych odszkodowań i świadczeń na rzecz osób poszkodowanych w wypadkach i ich rodzin, który trwa od kilku lat, jest główną przyczyną wzrostu wysokości składek ubezpieczeniowych – tak uważa Polska Izba Ubezpieczeń (PIU).

By na drogach było bezpieczniej

Według danych Komendy Stołecznej najczęstszą przyczyną wypadków drogowych w Polsce jest alkohol. Równie częstą przyczyną wypadków jest przekraczanie prędkości o kilkadziesiąt kilometrów na godzinę i brawurowa jazda.

Na szczęście liczba pijanych kierowców spada. W minionym roku policjanci przeprowadzili blisko 18 mln kontroli. Zatrzymano ponad 109 tys. nietrzeźwych kierujących. To o 110 tys. mniej niż rok wcześniej.

Co można zrobić, by było jeszcze mniej wypadków?

- To złożona sytuacja. Myślę, że w pierwszej kolejności trzeba byłoby zacząć od szkoleń. W Polsce nie ma takiego super systemu, bo ten, który obowiązuje, to anachronizm – zaznacza Wojciech Pasieczny, ekspert w zakresie ruchu drogowego.

- Dziś zmieniły się technologie, zmieniły się techniki jazdy, infrastruktura, nasza mentalność też. I trzeba by było dostosować szkolenia do nowych potrzeb – wylicza. - Moim marzeniem jest to, by w szkole pojawił się przedmiot "wychowanie komunikacyjne", który kończyłby się egzaminem na kartę rowerową. Dzięki temu dziecko, które ukończyło 10 lat, byłoby świadomym uczestnikiem ruchu drogowego – podkreśla.

Według niego kolejnym elementem do przeanalizowania jest także system egzaminowania.

- Przypomina on dzisiaj taśmę produkcyjną Forda, gdzie inżynier szedł z kartką i odhaczał, czy przykręcone są wszystkie śrubki. Tak dziś mniej więcej wygląda egzamin. Egzaminator odhacza, czy wszystkie komendy zostały wykonane. Czy jednak naprawdę o to chodzi? W niektórych państwach egzaminator podczas egzaminu ocenia, czy z danym kierować czuje się bezpiecznie, a nie czy włączył dwa razy kierunkowskaz – zaznacza.

Kierowca rajdowy Klaudia Podkalicka uważa, że dziś Polacy uczą się, by zdać egzamin na prawo jazdy, ale nie umieją zachować się na drodze.

- Nie zdajemy sobie sprawy z tego, co może się stać, gdy przekraczamy dozwoloną prędkość lub rozmawiamy przez telefon, który nas dekoncentruje – podkreśla.

Z kolei Anna Zielińska zaznacza, że polscy kierowcy lubią być szybcy, brawurowi, "odważni".

- Za łamagę uważamy tego, kto jedzie 50 km/h w terenie zabudowanym, kto uważa na znaki drogowe, a za frajera – kto dłużej jechał z Warszawy do Krakowa. Nasza mentalność to kolejny powód wypadków na drogach – podkreśla Zielińska.

Prawo jazdy na próbę

Według ekspertów bardzo dobrym pomysłem, który mógłby ograniczyć niebezpieczeństwo na drogach, jest tzw. prawo jazdy na próbę dla młodych kierowców.

- Młody człowiek z założenia nie jest odpowiedzialny. To prawo młodości. Ma wybujałą fantazję i nie ma doświadczenia – przekonuje Anna Zielińska.

Takie prawo jazdy na próbę jest sprawdzonym rozwiązaniem działającym w wielu krajach na świecie, m.in. w Niemczech. Przyniosło ono znaczący spadek wypadków z udziałem młodych kierowców. W Polsce podobny system miał wejść na początku czerwca tego roku. Nie wejdzie.

Jakie zmiany czekałyby na młodych kierowców?

- Zakaz przekraczania prędkości 50 km/h w terenie zabudowanym, 80 km/h poza terenem zabudowanym i 100 km/h na dwujezdniowej drodze ekspresowej oraz na autostradzie – przez pierwsze 2 lata od otrzymania uprawnień. Przez ten czas młody kierowca musiałby jeździć z opiekunem.

Według nowych przepisów młodzi kierowcy traktowani byliby bardziej rygorystycznie niż pozostali. Dwa wykroczenia w roku wydłużałyby okres próby o kolejne dwa lata. Trzy wykroczenia skutkowałyby utratą prawa jazdy. Młodych kierowców czekałyby obowiązkowe kursy doszkalające pomiędzy 4. i 8. miesiącem od uzyskania prawa jazdy. Poza tym – świeżo upieczony kierowca musiałby mieć słynny zielony listek na szybie auta przez pierwsze osiem miesięcy od uzyskania prawa jazdy.

- Ten projekt przekładany był już 5 razy, choć stworzony został w 1999 roku. Teraz przesunięto go na nie wiadomo kiedy – mówi Anna Zielińska. Według niej – w Polsce owszem dokonują się zmiany w systemie bezpieczeństwa drogowego, ale trwa to zbyt wolno i jest zbyt mało determinacji, by wdrażać nowe rozwiązania.

Materiał powstał przy współpracy z PZU

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(25)
WYRÓŻNIONE
tttttttt
7 lat temu
I tutaj zgadzam się w 100 % , po polskich drogach jeździ dzicz, apolicja ma to gdzieś, patroli nie uświadczysz.
Janusz
7 lat temu
Na wskotek bledow lekarzy mamy ponad dwa razy tyle tropow, ale jakims dziwnym trafem, nikomu to nie przeszkadza ,ani sie o tym nie mowi.A o skutkach ktore nie zakonczyly sie smiercia pacjenta tylko przwlekla choroba, to dopiero sa koszty.Problem jest jednak wtedy, kiedy czlowiek jako ofiara wypadku , cos przy okazji zniszczy, bo jak przynosi dochod korporacjom farmaceutycznym to juz ofiara jest cacy.Nalezy sie tez zastanowic, jak ma sie ilosc tak naprawde ilosc ofiar wypadkow do wzrostu gospodarczego Polski. czyli PKB. W koncu ktos musi pospratac, ktos inny naprawic auto, zarobi zaklad pogrzebowy, producent trumien, czasem zanim ktos umrze maja robote lekarze, strazacy, policja, a jak popsuje ofiara cos to ktos musi wymienic jakies barierki, slupy itd.Od tego wszystkiego od jest Vat, a ludzie ktorzy maja robote placa podatki, tak wiec politycy zyskuja i budzet zyskuje.Placa ci co placa ubezpieczelnie i jezeli ktos traci to Narod, ktoremu co roku po te sume siaega sie do kieszeni, podwyzszajac ubezpieczalnie.I widac w artykule typowe chazarskie myslenie, czyli ile taka ofiara moglaby wypracowac gdyby zyla? A ile dzieci sie nie narodzi a ile wnukow i wnukow wnukow, czyli starty ida w miliardy a nie milony.
Nagroda Darwi...
7 lat temu
Jak się wytłumaczyło pieszym, że w każdej sytuacji można leźć pod koła. Nawiązanie kontaktu wzrokowego z kierowcą przed wejściem na jezdnię jest normalne w normalnych krajach. U nas główka w przeciwną i Samosierra. Na brytyjskiej prowincji piesi na widok auta na trawniczek zmykali, więc mało wypadków. Winę kierowców widzę w jeździe na zderzaku tylnym kierowcy jadącego z obowiązującą prędkością. Za okienkiem moim od paru lat tak walą się masowo gdy dziadek na pasy wejdzie. Po czterech nieraz stoi.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (25)
Krzysiek
5 lata temu
Dobre pomysły w tym artykule! Zgadzam się z jego treścią, że łamaga to ten jedzie 50km/h a frajer kto przestrzega przepisów i linii ciągłej. Czy dlatego, że ktos jedzie autem i mu sie śpieszy to ma prawo odebrać życie lub zdrowie drugiej osobie? Samochód to maszyna która może zabić - niewielu to rozumie.
Jan
7 lat temu
Państwo nie traci na wypadkach, to bajka. Wszystko płaca użytkownicy dróg. Kierowca ma prawo jazdy np. 20 lat, 20 lat płaci oc, miał kilka stłuczek w tym 1-2 niewielkie z własnej winy. To cały zysk z oc przez 20 lat ubezpieczyciel ma dla siebie. Druga sprawa, gdy ktos zginie na drodze to gdzie sa jego składki Zus zgromadzone przez wszystkie lata przed wypadkiem? Oczywiscie ma je państwo. A wiec?..... PAŃSTWO ZYSKUJE NA WYPADKACH, a nie traci. Znowu ktos nam mydli oczy. Ile osob nie doczekało emerytury???
Stefan
7 lat temu
Żenada. Co roku podwyżki OC i AC. Firmy ubezpieczeniowe to samo napędzająca się maszynka do robienia pieniędzy. Jak za dużo wypłacą odszkodowań to w następnym roku zaraz duża podwyżka składek i się odbijają a wszyscy kierowcy się na to zrzucają. To jakiś koszmar aby w państwie w którym przeciętny Polak zarabia 3 razy mniej niż w krajach starej Unii ubezpieczenie komunikacyjne było niewiele niższe niż w tamtych krajach. Poza tym tam jest sieć dobrych dróg i wiele pasów komunikacyjnych na drogach a u nas buduje się dwu pasowe autostrady, które są zapchane już po otwarciu. Wszyscy się wkurzają,, że muszą płacić i zamiast jechać 140 km/h jadą 70. W związku z tym potem jak jest możliwość jadą "na wariata". To kto jest winien. Według mnie głupi urzędnicy z rządu, którzy od 2003 roku nie umieli przewidzieć rozwoju motoryzacji w Polsce. I to z ich głupoty giną ludzie na polskich drogach. I jakie 40 miliardów złotych za śmierć, co to za bzdury. Wynikałoby z tego artykułu, że odszkodowanie jednorazowe wyniosło ponad 10 milionów złotych. Tak wynika z prostych wyliczeń ilości ofiar śmiertelnych w wypadkach. To jest artykuł sponsorowany przez firmy ubezpieczeniowe, które chcą nas wydoić z kolejnej kasy a rządowi to pasuje bo ściągnie sobie podatek z dochodu tych firm i będzie miał forsę na swoje projekty typu 500+ i inne. Wystarczy popatrzeć na publikowane dane firm ubezpieczeniowych, które co roku mają coraz większe dochody. To co tu jest grane spyta poeta. Chodzi wyłącznie o kasę a nie o nasze bezpieczeństwo. Czy ktoś spotkał kierowcę, który za 10 lat bezpiecznej jazdy otrzymał w Polsce polisę "zerową" tj. nie zapłacił składek a otrzymał ubezpieczenie? Bo tu nie chodzi o nagradzanie jeżdżących bezpiecznie tylko o ciągłe dojenie lemingów i wmawianie poprzez płatne artykuły w mediach, że trzeba ciągle podnosić składki ubezpieczeniowe, aby zarządy firm ubezpieczeniowych mogły sobie stale odświeżać auta, domy i garnitury. Czy ktoś widział może kiedyś jakąś zbankrutowaną zachodnią firmę ubezpieczeniową w Polsce? Bo ja nie.
ANTYPOOOO
7 lat temu
POLSKA POLICJA OCHRANIA SATRAPIE KACZYŃSKIEGO!!!ZLIKWIDOWANO RADARY NA MASZTACH, STACJONARNE STRAŻY MIEJSKIEJ, PO ZA TYM DROGÓWKA JEST SŁABA,ŻE AŻE TO PORAŻA!!ROBI SIĘ CIEPLEJ I U NAS W KRAKOWIE, NASTAŁ WYSYP NIEODPOWIEDZIALNYCH, CZY WRĘCZ GŁUPICH:KIEROWCÓW MOTORÓW, ROWERZYSTÓW, PIESZYCH,O KIEROWCACH NA AUTOSTRADACH NIE WSPOMNĘ,BO TO DNO,DNA!!!JEST WIELU ROZSĄDNYCH,ALE ICH ILOŚĆ SPADA Z ROKU NA ROK!!
Aga
7 lat temu
BZDURA!!! Nalezy jak najszybciej wybudowac autostrady i 4-pasmowe ekspresowki i problem zniknie!!!
...
Następna strona