Polska wybrała z fali imigracji tę część, która dla gospodarki jest najkorzystniejsza. To u nas osiedlają się obcokrajowcy, którzy opuścili swój kraj w poszukiwaniu pracy. Do Niemiec trafiają nacje nastawione bardziej rodzinnie niż zarobkowo.
Ponad trzy miliony osób dostało w ubiegłym roku tzw. pierwsze pozwolenie na zamieszkanie na terenie Unii Europejskiej (tzw. first residence permit). Od początku fali imigracji w 2015 roku łącznie jest to już 8,8 miliona osób - podał Eurostat. To niecałe 2 proc. ludności w Unii.
Z tej liczby 30 proc., czyli ponad milion osób, w 2017 roku trafiło do "ziemi obiecanej", jako główny powód podając chęć podjęcia pracy. Pozostałe deklarowane przyczyny to: powody rodzinne, edukacyjne i "inne". Ze wspomnianego miliona w Polsce pozwolenie na zamieszkanie w ubiegłym roku dostało aż 597 tysięcy (o 103 tys. więcej niż rok wcześniej), czyli 59 proc. całej imigracji pracowników do UE.
Nasze statystyki "importu zatrudnienia" imponująco wyglądają też w skali trzech ostatnich lat. Od 2015 roku, czyli początku fali imigracji do Europy, zezwolenie na zamieszkanie w Polsce dostało 1,47 mln obcokrajowców przyjeżdżających tu do pracy (a nie w celach rodzinnych czy edukacyjnych) na 2,57 mln w całej Unii.
Dla naszej gospodarki to na pewno dobrze, bo dzięki temu nie wyczerpały się szybko zasoby i firmy mogły rozwijać działalność. Po części jest to wyjaśnienie, dlaczego to właśnie nasz PKB rośnie najszybciej w Europie. Z drugiej strony, gdyby nie zapełniono imigracją dziury na rynku pracy, pracodawcy musieliby więcej inwestować w maszyny i ostrzej walczyć o pracownika, więc i nasze podwyżki byłyby prawdopodobnie wyższe niż te 6,7 proc. wzrostu rok do roku we wrześniu.
Polska coraz bardziej ukraińska...
Co nie jest niespodzianką, większość obcokrajowców osiedlających się w Polsce to Ukraińcy. W ubiegłym roku pierwsze zezwolenie na pobyt stały w Polsce dostało 585 tys. mieszkańców Ukrainy, 43 tys. Białorusinów i 8 tys. Mołdawian - łącznie 683 tysiące osób. W ciągu trzech lat zebrało się razem 1,8 mln obcokrajowców i jest to już prawie 5 proc. mieszkańców Polski.
Z tego 597 tys. osób przyjechało do pracy, a w ostatnich trzech latach - prawie półtora miliona. To 8,9 proc. łącznej liczby zatrudnionych w Polsce (16565 tys. osób na koniec drugiego kwartału). A przecież jeszcze dodatkowo powiatowe urzędy pracy wydały 1,8 miliona oświadczeń tylko w ubiegłym roku, które zezwalają obcokrajowcom - też głównie Ukraińcom (1,7 mln) - na pół roku pracy w ciągu 12 miesięcy.
Mimo tego wielkiego napływu ludzi bezrobocie i tak zeszło u nas do najniższego poziomu od października 1990 roku, czyli do 5,7 proc. we wrześniu b.r.
...a Niemcy syryjskie
Nasze statystyki różnią się skrajnie od naszego zachodniego sąsiada. W Niemczech w ubiegłym roku pierwsze pozwolenie zamieszkania dostało 535 tys. osób, czyli mniej niż w Polsce. Z tego w celu pracy zameldowało się tam zaledwie 53 tys. obcokrajowców. Większość imigrujących deklarowała przyczyny "inne" (277 tys.) oraz rodzinne (157 tys.).
Kierunku na Niemcy nie obrali ani Ukraińcy, ani Białorusini - tam nie ma dla nich podobnych do polskich łagodnych zasad zatrudniania. Wśród niemieckich imigrantów dominują: Syryjczycy (140 tys.), Afgańczycy (53 tys.) i Irakijczycy (47 tys.).
W celach edukacyjnych najwięcej obcokrajowców zamieszkało w Wielkiej Brytanii - 180 tys. w ubiegłym roku. Ale Polska przyciąga wbrew pozorom bardzo wielu studentów - 35 tys. w ubiegłym roku. Byliśmy pod tym względem na piątym miejscu w Unii. Oprócz Brytyjczyków wyprzedzają nas jeszcze: Francja, Niemcy i Hiszpania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl