Zaledwie 107 par skorzystało z programu wspierania rozrodczości, który zastąpił finansowanie zapłodnienia metodą in vitro. Raport NIK nie pozostawia złudzeń, a politycy żądają wyjaśnień.
Program wspierania rozrodczości autorstwa PiS okazał się porażką. Trudno go równać do refundowanego wcześniej in vitro.
Podczas gdy z możliwości zapłodnienia pozaustrojowego skorzystało prawie 12 tysięcy par, z rządowego programu wspierania rozrodczości - ledwie 107 – wynika z raportu NIK, do którego dotarły Fakty TVN24.
Zobacz również:Samorząd dostanie karę za dopłaty do in vitro? Rząd przygotował kontrowersyjne przepisy* *
Rząd wydał na swój program 23 miliony złotych, ale na diagnostykę zaledwie 47 tys. zł. NIK żąda wyjaśnień, podobnie opozycja. - W zamian (za program refundowania in vitro - przyp. red.) dano naprotechnologię. Jaki jest efekt? Zero. 6 tysięcy urodzeń kontra zero - podkreśla Cezary Tomczyk z PO na łamach tvn24.pl.
W klinikach, w których oferowana jest głównie pomoc psychologiczna, kolejek nie ma. Młodym parom prócz wsparcia potrzebne jest przede wszystkim leczenie.
Co na to rząd? W odpowiedzi na pytania redakcji "Faktów" Ministerstwo Zdrowie podkreśla, że Narodowy Program Prokreacji skierowany jest do par jeszcze niezdiagnozowanych.
Tymczasem, jak pisaliśmy w money.pl, przerwany przez rząd Prawa i Sprawiedliwości program finansowania przez państwo zabiegu in vitro odpowiadał za 20 proc. wzrostu urodzeń w 2016 r.
Funkcjonujący w latach 2013-2016 program finansowania in vitro kosztował niespełna 240 mln zł i doprowadził do narodzin 19 617 dzieci.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl