Kiedy blisko rok temu napisałem krótki felieton pod tytułem „Indywidualny Kant Emerytalny”, byłem w jednoosobowej mniejszości. Praktycznie wszyscy dziennikarze i analitycy byli zajęci reklamowaniem programu i nakręcaniem koniunktury. Sytuacja przypominała start reformy ubezpieczeń społecznych. Wszyscy którzy wybiorą rozwiązanie serwowane przez władzę będą mieli zapewnioną wieczną młodość, bogactwo i szczęście.
Cóż, z perspektywy dzisiejszego dnia po winie i kobietach nie ma już śladu. Pozostał tylko żałosny śpiew. Że emerytura będzie stanowić od 30-50% ostatniej pensji, że przy takim jak obecne bezrobociu młodych ludzi emerytury będą znacznie niższe, że kobiety muszą pracować o wiele dłużej niż dotychczas, aby w ogóle móc za emeryturę przeżyć. Może się okazać, że jedynym wyjściem dla większości przyszłych emerytów będzie masowe przechodzenie na renty chorobowe, gdyż minimalna renta będzie i tak wyższa niż wypracowana emerytura.
Ale wróćmy do IKE. Już dziś wiadomo że w 2006 roku koalicja PO-PiS zlikwiduje podatek od zysków kapitałowych, zarówno tych z akcji jak i od odsetek. Co stanie się wówczas z posiadaczami IKE? Czy będą nadal musieli odkładać na konto oszczędności bez możliwości ich wycofania do 60 roku życia ?
Nie, jeśli IKE zostaną gruntownie zreformowane. Reforma musi iść w kierunku znacznego zwiększenia kwoty oszczędzania, ulg w podatku PIT oraz możliwości wycofywania takich oszczędności i zamiany ich np. na inwestycje w nieruchomości. Może w ogóle odejść od przymiotnika „emerytalne” w nazwie, a zastąpić go przymiotnikiem „długoterminowe”? Zamiast obowiązku oszczędzania na koncie do 60 roku życia wprowadzić minimalny limit czasowy inwestycji – np. 10 czy 15 lat. Być może obok ulg w PIT potrzebne są także ulgi w ZUS, który przecież w praktyce też jest podatkiem.
Mechanizmy wspomagające oszczędzanie pomogłyby w długim okresie zdrowo stymulować gospodarkę. Wzrost gospodarczy oparty o oszczędności krajowe pozwoliłby na stabilny rozwój dobrobytu gospodarstw domowych, zmniejszyłby obawy o byt materialny, pozwolił ustabilizować i odbudować substancję demograficzną.
Niestety, żadna partia lewicowa nie chce zadbać o wzrost oszczędności gospodarstw domowych. To państwu przypisuje się tutaj rolę akumulatora, inwestora i dystrybutora oszczędności prywatnych – przede wszystkim poprzez ZUS, dziwne „trzecie filary” czy ostatnio IKE. Ponadto po ostatnim czteroleciu otrzymaliśmy w spadku dwa podatki od odsetek i od zysków kapitałowych. Podatki te muszą być natychmiast zlikwidowane. W zamian lewica zachęcała gospodarstwa domowe do zaciągania kredytów, tworząc podatkowe ulgi odsetkowe i prowadząc łagodną politykę pieniężną.
Podsumowując – czas lewicowych eksperymentów na rynku oszczędności dobiega końca. Prawica musi ponownie pozwolić ludziom się bogacić - a nawet poprzez modyfikację lewicowych potworków (IKE) – zachęcić ich do długoterminowego oszczędzania i inwestowania. Bo tylko w ten sposób pojawi się prężna, kształtująca polski kapitalizm klasa średnia.