Wskaźnik inflacji bazowej, który pomija ceny żywności i energii wzrósł w październiku o 0,3 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. We wrześniu wzrost był tylko 0,2 proc. Ceny drgnęły w górę głównie dlatego, że państwo wykorzystuje sytuację do podnoszenia cen regulowanych.
W najnowszej historii Polski był tylko jeden moment, kiedy notowano deflację bazową. Taka sytuacja zdarzyła się na początku 2006 r. Od końca roku 2014 było do tego blisko, bo kilkukrotnie wskaźnik schodził do poziomu 0,2 proc.
Narodowy Bank Polski co miesiąc wylicza cztery wskaźniki inflacji bazowej, co pomaga zrozumieć istotę zmian cen w Polsce. Zwykły wskaźnik inflacji pokazuje ruchy bez uwzględnienia ich charakteru.
Najczęściej używanym przez analityków wskaźnikiem jest wskaźnik inflacji po wyłączeniu cen żywności i energii, czyli towarów wrażliwych na szoki podażowe. Ruchy cen żywności, napojów bezalkoholowych, paliw silnikowych, energii elektrycznej, gazu, centralnego ogrzewania, ciepłej wody oraz opału to te, na które polityka pieniężna prowadzona przez bank centralny ma relatywnie mały wpływ.
Innymi słowy inflacja bazowa pokazuje zmiany cen, na które wpływ mogło mieć obniżenie stóp procentowych lub ewentualny dodruk pieniądza.
W październiku drgnęły one w górę, co było na poziomie oczekiwań analityków, ale objawiło się zarazem wartością wyższą niż miesiąc wcześniej. Ta jedna dziesiąta procent różnicy względem września wynika z wzrostu cen administrowanych przez państwo. Inny wyliczony przez NBP wskaźnik bazowy, bez uwzględnienia cen kontrolowanych, wzrósł do -1,0 proc. r/r w październiku z -1,1 proc. we wrześniu. Pozostałe wskaźniki bazowe się nie zmieniły.
Jak pokazuje wykres, o ile do 2012 roku ceny kontrolowane przez państwo wpływały na spadek inflacji (wskaźnik z wyłączeniem cen administrowanych był wyższy), o tyle *od 2013 roku można powiedzieć, że ogólny spadek cen wykorzystywany jest przez państwo do podwyższania cen regulowanych. *
Apogeum takiej praktyki nastąpiło w lutym bieżącego roku, kiedy wskaźnik cen z wyłączeniem regulowanych przez państwo towarów i usług spadł aż o 2,1 proc. (deflacja), a zwykły wskaźnik inflacji wyniósł 0,7 proc. rok do roku.
Od stycznia obowiązywały nowe taryfy na energię elektryczną. Dały one nieco ponad półprocentową podwyżkę cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych, ale zatwierdzono także wyższe opłaty dystrybucyjne. Łącznie spowodowało to wzrost cen energii o 1,5 proc.
Grupa cen administrowanych to właśnie nośniki energii, takie jak gaz, energia elektryczna, ciepła woda, centralne ogrzewanie, ale także czynsze mieszkaniowe, zaopatrywanie w wodę, opłaty za kanalizację, wywóz nieczystości, transport mieszany, usługi pocztowe i usługi związane z opieką społeczną. W 2015 r. udział (waga) cen administrowanych wynosi 14,7 proc. koszyka zwykłego wskaźnika inflacji.
Dla przykładu ceny energii elektrycznej wzrosły do września o 1,6 proc. rok do roku, mimo że ceny węgla dynamicznie przecież spadały. Winę ponosi zapewne zwiększanie kosztu produkcji poprzez wdrażanie energii odnawialnej i spadek udziału węgla, ale ceny detaliczne prądu dla odbiorców indywidualnych są regulowane przez władze. Wzrosły też o 1,9 proc. ceny energii cieplnej. Koszt użytkowania mieszkania, czyli czynsze też są wyższe o 1,4 proc.
Co ciekawe najbardziej rosną ceny takich towarów jak leki (+3 proc.), też przecież regulowane przez państwo oraz papierosy (+2,7 proc.), na których cenę wiodący wpływ ma przecież akcyza.
Czy możliwa jest jeszcze obniżka stóp?
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan wskazuje, że o ile ceny towarów spadają, to rosną ceny usług, co wykazała już piątkowa informacja o zwykłym wskaźniku cen. Wpływ na to mają z pewnością wzrosty płac w gospodarce. Według ekspertki, może to spowodować zagrożenie w przypadku cięć stóp w przyszłym roku przez Radę Polityki Pieniężnej.
- Pytanie: czy, kiedy i w jakim stopniu rosnące ceny towarów i usług mających istotne znaczenie w koszyku produktów nabywanych przez gospodarstwa domowe przełożą się na wzrost presji płacowej. Pytanie o tyle ważne, że nowa Rada Polityki Pieniężnej, która zostanie wybrana w 2016 r., może chcieć, zgodnie z sugestiami formułowanymi przez polityków, zmienić nastawienie na łagodniejsze obniżając stopy procentowe - zastanawia się Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Według niej, zestawienie rysujących się trendów, czyli rosnących cen towarów i usług, mających największe znaczenie dla gospodarstw domowych, ale i rynku pracownika, z czym mamy już w niektórych branżach do czynienia oraz rosnących (nie tylko w wyniku wzrostu wydajności pracy, ale możliwe, że także w wyniku presji płacowej) wynagrodzeń, z łagodzeniem polityki pieniężnej może zaszkodzić naszej gospodarce.
[Ceny paliw](https://finanse.wp.pl/ceny-paliw-6123586232338049c) powinny się stabilizować
Jak widać m.in. z porównania inflacji bazowej z wyłączeniem cen energii i żywności ze zwykłym wskaźnikiem cen, który w październiku spadł o 0,7 proc. rok do roku, głównym powodem spadków cen są paliwa. W październiku były one niższe o 16,4 proc. w porównaniu do października 2014 r. Taka sytuacja może być dłużej nie do utrzymania.
Jak wskazuje Ole Hansen, szef działu strategii rynków towarowych Saxo Bank, ceny ropy spadają już od dwóch tygodni ze względu na stały wzrost poziomu zapasów, w szczególności w Stanach Zjednoczonych.
- Ze względu na obecny ujemny impet cena ropy Brent może spaść do 43,25 dolarów za baryłkę. Poziom ten jest już blisko minimum z sierpnia na poziomie 42,23 dolarów za baryłkę - podaje Hansen. - Ceny ropy już drugi tydzień z rzędu spadają po tym, jak amerykańskie zapasy wykazały znacznie większy wzrost, niż prognozowano, a MAE (Międzynarodowa Agencja Energetyczna - red.) podała, że zapasy OECD osiągnęły rekordowy poziom ponad 3 mld baryłek. Wynika to przede wszystkim z rekordowo wysokiej produkcji w Rosji, Iraku i Arabii Saudyjskiej. Równocześnie OPEC prognozuje, że w 2016 r. nadpodaż na globalnych rynkach ropy się utrzyma; w przypadku, gdyby okazało się to prawdą, okres oczekiwania na wzrost cen jeszcze bardziej się przedłuży - dodaje Hansen.
Amerykańskie zapasy ropy naftowej osiągnęły poziom 487 mln baryłek i obecnie przekraczają pięcioletni średni stan o 118 mln baryłek. Przy dalszej redukcji liczby wiertni w Stanach Zjednoczonych należy przyjąć, że nastąpi kontynuacja zapoczątkowanego w trzecim kwartale spadku produkcji. To powinno wpłynąć na wyhamowanie spadków cen paliw.
w październiku