Ceny, porównując rok do roku, rosną od dłuższego czasu. Wszyscy ci, którzy narzekają na droższą żywność, paliwa czy prąd powinni do takiej sytuacji się przyzwyczaić. Dotychczasowa inflacja była jednak utrzymywana w ryzach. Prawdziwie bolesne podwyżki dopiero przed nami.
Poważnym ostrzeżeniem jest listopadowy raport Narodowego Banku Polskiego, który zdecydowanie podniósł wcześniejsze swoje oczekiwania względem cen. W najnowszym opracowaniu szacuje, że w 2019 roku średnie podwyżki towarów i usług konsumpcyjnych będą rzędu 2,6-3,9 proc. To może oznaczać nawet podwojenie obecnego tempa wzrostu cen. W październiku rosły o 1,8 proc.
Jeśli sprawdzą się przewidywania ekonomistów NBP, będzie to oznaczać najwyższą inflację w Polsce od 2012 roku. W międzyczasie, w latach 2014-2016, mieliśmy nawet do czynienia z deflacją, a więc obniżkami cen.
Inflacja w Polsce
W uzasadnieniu do prognoz, ekonomiści NBP piszą, że spodziewany wzrost inflacji będzie spowodowany rosnącą presją kosztową i popytową w polskiej gospodarce. Mowa m.in. o większych kosztach przedsiębiorstw przez rosnące w szybkim tempie wynagrodzenia, przewyższające w ujęciu realnym wzrost wydajności pracy.
Od pewnego czasu dużo mówi się o szykowanych znaczących podwyżkach opłat za energię. To również jeden z głównych czynników proinflacyjnych, na który zwraca uwagę NBP.
Energia zdecyduje o inflacji
"Przyśpieszenie inflacji krajowych cen energii w 2019 roku oraz - w mniejszym stopniu - w 2020 roku, wiąże się z rozłożonym w czasie wpływem odnotowanego w tym roku wzrostu cen surowców energetycznych na rynkach światowych" - czytamy w raporcie NBP.
Ekonomiści tłumaczą, że chodzi o wyższy poziom cen węgla kamiennego, który w połączeniu z rosnącą dynamiką cen uprawnień do emisji CO2 oraz zielonych certyfikatów przełożył się na silny, zbliżony do 60 proc., wzrost cen energii elektrycznej na krajowym rynku hurtowym.
"Od 2019 roku ceny z giełdy towarowej będą się stopniowo przekładać na podwyżki rachunków dla gospodarstw domowych. (...) Od stycznia rachunek za energię elektryczną dla gospodarstw domowych zwiększą również rosnące koszty związane z zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego oraz wsparciem odnawialnych źródeł energii. Inflację cen energii podwyższy także wprowadzenie opłaty emisyjnej, która przyczyni się do dodatkowego wzrostu cen paliw w przyszłym roku" - wynika z prognoz banku centralnego.
Ekonomiści przyznają, że trudno w tym momencie jednoznacznie oszacować skalę podwyżek cen energii, ale w swoich typowaniach NBP przyjął dosyć pesymistyczny scenariusz. Na początku przyszłego roku dynamika może sięgać prawie 10 proc., przy stabilnym wzroście cen żywności o około 2-4 proc.
Prognozy NBP dla inflacji
O bardziej szczegółowe prognozy dla cen poprosiliśmy ekonomistów czołowych banków w Polsce. Ograniczają się jednak do zaledwie kilku dosyć pojemnych kategorii, wskazując, że trudno jest precyzyjnie prognozować inflację ogółem w przyszłym roku, a co dopiero rozkładać ją na mniejsze elementy. Wskazują, że takie szacunki obarczone są zbyt dużym błędem.
Prognozy ekonomistów bankowych
NBP w najnowszym raporcie wyraźnie podniósł prognozy inflacji, czym nieco zdziwił ekonomistów bankowych. Oni są znacznie mniej pesymistycznie nastawieni do sytuacji w 2019 roku i sugerują, by niepotrzebnie nie straszyć konsumentów.
Santander spodziewa się stopniowego przyspieszenia wzrost cen. W pierwszym kwartale przyszłego roku ma to być około 2,3 proc., a na koniec roku 2,8 proc. Początkowo we znaki konsumentom ma się dawać głównie paliwo (koszty transportu), gdzie podwyżki w skali roku mają być rzędu 8 proc. Z czasem ma być jednak nieco luźniej. Odwrotnie mogą kształtować się ceny żywności, rosnąc z 2,3 do 3,4 proc. Użytkowanie mieszkania i nośniki energii Santander szacuje w okolicach 3-3,5 proc.
Nieco mniejszej dynamiki wzrostu cen spodziewają się ekonomiści PKO BP. Także nieco inaczej prognozują zmiany inflacji. Do połowy przyszłego roku ma wzrosnąć do 2,4 proc., a następnie lekko obniżać się do 2,1 proc.
Najlepsze prognozy z punktu widzenia konsumentów ma Bank Ochrony Środowiska. Z ostatniego opracowania banku wynika, że mimo stopniowych podwyżek, inflacja powinna zmieścić się w przedziale 1,6-1,9 proc. Główny ekonomista BOŚ zastrzega jednak, że w zależności od teg, jak GUS będzie traktował zapowiadaną rekompensatę podwyżek cen prądu i ile one ostatecznie wyniosą, inflacja może być wyższa.
- Wzrost cen energii dla odbiorców indywidualnych przykładowo o 10 proc. w styczniu skutkuje wzrostem średniorocznego wskaźnika inflacji o 0,4 pkt. proc. - wylicza Łukasz Tarnawa, by pokazać, jak mocno inflacja zależy w tej chwili od cen energii. Jednocześnie zastrzega, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Oczekuje mniejszych podwyżek.
Zdecydowanie niższą inflację od tej prognozowanej przez NBP tłumaczy m.in. przesunięciem w czasie efektu podwyżek i ich wpływu na wskaźnik inflacji. Według ekonomisty BOŚ znacznie trudniejsza sytuacja pod względem cen będzie dopiero w 2020 roku.
Od lat uwagę zwraca odzież i obuwie, które według GUS rok do roku systematycznie tanieją. Jest to jedyna kategoria wymieniana przez urzędników, którą nie dotyka inflacja. Według Grzegorza Ogonka, ekonomisty Santandera, tendencja spadkowa raczej się utrzyma. Tym samym może to być jedyny element zakupów, który nie będzie przyprawiał o ból głowy płacąc przy kasie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl