Główny Urząd Statystyczny potwierdził wcześniejsze zaskakujące informacje na temat średniego poziomu cen w Polsce. W ciągu miesiąca wzrosły aż o 0,7 proc. To największa podwyżka od marca 2011 roku. Tym samym roczny wskaźnik inflacji wzrósł z zera do 0,8 proc.
Zgodnie z oczekiwaniami ekonomistów, w grudniu mieliśmy do czynienia z podwyżką cen względem ich poziomu z grudnia 2015 roku, co oznacza powrót inflacji po ponad dwóch latach przerwy. Dużą niespodzianką jest jednak skala tej zmiany (0,8 proc.). Początkowo zakładano wzrosty cen rok do roku na poziomie 0,5 proc., co już i tak wydawało się być wysokim wynikiem.
Duże podwyżki w skali roku nie są dla wielu osób szokujące. W końcu to długi okres czasu, a w ostatnich 12 miesiącach wiele się działo w polskiej gospodarce. Wrażenie musi robić za to zmiana cen w porównaniu z poprzednim miesiącem - wzrosły średnio o 0,7 proc. Wyższy wynik niż obecny GUS odnotował po raz ostatni prawie 6 lat temu, gdy inflacja w skali miesięcznej wyniosła 0,9 proc.
Największy wpływ na wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych ogółem miały w tym okresie wyższe ceny w zakresie transportu (o 4,3 proc.), a także żywności (o 1,3 proc.). W mniejszym stopniu w górę poszły ceny w kategoriach takich jak mieszkanie (0,2 proc.), zdrowie (0,2 proc.), rekreacja i kultura (0,2 proc.) oraz hotele i restauracje (0,1 proc.).
Jest tylko jedna kategoria, w której ceny w ciągu miesiąca spadły. Dotyczy to odzieży i obuwia. Według wyliczeń GUS średnio potaniały o 1,1 proc.
Większe zmiany GUS odnotowuje w porównaniu z grudniem 2015 roku. Tu również największa przecena dotyczy ubrań i butów, których ceny spadły średnio o 4,7 proc. Tańsze okazały się też m.in. towary i usługi w kategoriach zdrowie (o 1,6 proc.) i nośniki energii (1,6 proc.). W górę poszła za to żywność (o 2,7 proc.), napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe (1 proc.) i transport (4,3 proc.) - w tym ceny paliw zwiększyły się o 8,9 proc.
To dopiero początek. Będzie jeszcze drożej
Eksperci nie mają dobrych wieści. Szacują, że wzrost cen nie jest tylko jednorazowy. Powinniśmy mieć teraz do czynienia z długoterminową tendencją podwyżek na sklepowych półkach.
- Styczniowa inflacja może przekroczyć już 2 proc. - ostrzega Przemysław Kwiecień, główny ekonomista Domu Maklerskiego XTB. Z kolei według prognoz NBP, średni wzrost cen w całym 2017 roku ma ukształtować się na poziomie 1,3 proc. Oznaczałoby to powrót do sytuacji z jaką mieliśmy do czynienia blisko 4 lata temu.
Inflacja w Polsce na przestrzeni ostatnich 5 lat src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1326444250&de=1484262000&sdx=0&i=&ty=3&ug=1&s%5B0%5D=inflacja&colors%5B0%5D=%230082ff&tid=0&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Dużym obciążeniem dla portfeli mogą być częste wizyty na stacjach paliw. - W 2017 roku możemy spodziewać się wzrostu średniorocznych cen paliw o około 8-12 proc. To może oznaczać, że krótkookresowo, jeszcze przed wakacjami, mogą przekroczyć 5 zł za litr benzyny Pb95 i oleju napędowego - przewiduje Urszula Cieślak z BM Reflex.
Musimy się też przygotować na rosnące wydatki na jedzenie. Jak oceniają eksperci Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, przeciętny poziom cen żywności w okresie styczeń-czerwiec może być wyższy o 1,5 proc. w porównaniu z cenami w analogicznym okresie poprzedniego roku.
Już wiadomo, że w nowym roku będziemy płacić wyższe rachunki za prąd. W połowie grudnia prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził nowe taryfy. W efekcie suma na rachunkach będzie wyższa o około 4 proc. niż obecnie. Oznacza to, że rocznie statystyczna rodzina zapłaci kilkadziesiąt złotych więcej.
Skąd bierze się ten wzrost cen? Odpowiada na to pytanie m.in. najnowszy raport Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC). Według ekspertów, w największym stopniu przyczyniają się do tego drożejące surowce oraz oczekiwania inflacyjne wśród przedsiębiorców. Dodatkowym negatywnym czynnikiem jest słaby złoty.
"O nasilającej się w ostatnich miesiącach skłonności do podnoszenia cen w przedsiębiorstwach produkcyjnych decydują też rosnące koszty prowadzonej działalności gospodarczej nie związane bezpośrednio z cenami surowców. Od początku ubiegłego roku systematycznie rosną jednostkowe koszty pracy, pogarsza się również relacja przychodów uzyskiwanych ze sprzedaży do kosztów związanych z magazynowaniem wyrobów gotowych. Rosną także koszty związane z utrzymaniem parku maszynowego" - czytamy w opracowaniu BIEC.
Inflacja pożera nasze oszczędności
Rosnące ceny nie tylko uszczuplają portfele. Inflacja będzie sprawiać, że trzymanie pieniędzy na kontach bankowych będzie coraz mniej opłacalne. Lepiej będzie je zainwestować lub wydać na coś pożytecznego. Jak porównamy wyjątkowo niskie odsetki na rachunkach oszczędnościowych czy lokatach z poziomem inflacji, okaże się, że realne oprocentowanie jest bliskie zera. A w wielu przypadkach nawet ujemne.
Przy prognozowanej przez NBP inflacji na poziomie 1,3 proc., aby nie tracić, będzie trzeba szukać lokat z oprocentowaniem wyższym niż 1,61 proc. - wylicza firma doradcza Expander, uwzględniając w tym 19-proc. podatek belki. W tej chwili bardzo wiele ofert banków jest dużo gorszych.
Banki zaczną podnosić oprocentowanie, gdy w górę pójdą stopy procentowe ustalane przez Radę Polityki Pieniężnej, działającą przy Narodowym Banku Polskim. Na razie jednak nic nie wskazuje na to, żeby miała zapaść taka decyzja. Szef NBP i przewodniczący RPP profesor Adam Glapiński podkreślił w środę na konferencji prasowej, że w tej chwili nie dostrzega przesłanek za podwyżką stóp w 2017 roku, pomimo powrotu inflacji w polskiej gospodarce. Ekonomiści obstawiają, że będzie taka możliwość dopiero w przyszłym roku.