Były wiceminister finansów i szef Służby Celnej w rządzie PO-PSL zamieścił na Facebooku opis tego, co wydarzyło 29 marca 2018 - czyli w dniu zatrzymania - i zdarzeń, które nastąpiły w konsekwencji.
Kapica został zatrzymany pod zarzutem niedopełnienia obowiązków służbowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla innych osób w łącznej kwocie ponad 21 mld zł. Sprawa ma związek z aferą hazardową, a dokładniej rejestrowaniem automatów do gier, tak zwanych "jednorękich bandytów".
"W Wielki Czwartek 29 marca br. położyłem się spać o 2 w nocy po spóźnionym locie z Brukseli, gdzie byłem służbowo na konferencji. Około godziny 7 rano walenie do drzwi wyrywa ze snu mnie, moją rodzinę i zwraca uwagę sąsiadów" - zaczyna we wpisie na Facebooku Kapica.
Jak opisuje, pierwszy budzi się najstarszy syn i otwiera drzwi, przez które wkracza do domu sześciu lub siedmiu agentów CBA - część w kominiarkach.
"Po pierwsze pytają, czy mam jakąkolwiek broń, w tym myśliwską lub sportową? Ponieważ żadnej nigdy nie posiadałem, to sytuacja trochę się uspokaja. Agentka okazuje mi postanowienia prokuratora o zatrzymaniu i przeszukaniu oraz zabiera dowód osobisty i paszport. Chcę się ubrać, ale muszę okazać w co będę się ubierał i mogę to zrobić tylko w obecności agenta. Również z toalety mogę skorzystać tylko w asyście agenta, a po domu nie mam prawa swobodnie się poruszać" - kontynuuje.
Kapica wydaje funkcjonariuszom interesujące ich dokumenty, telefon, służbowy laptop, nawigację i kilka pendrive'ów. Jak pisze były wiceminister finansów, przeszukanie jest dosyć iluzoryczne, skupia się na dokumentach z domowego archiwum Kapicy i segregatorach z przepisami kulinarnymi jego żony.
Były wiceminister zostaje przewieziony do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, gdzie czeka zawiadomiony wcześniej obrońca, mecenas Tomasz Tałanda. Prokurator przedstawia Kapicy zarzuty niedopełnienia obowiązków, później następuje przerwa na decyzję, jakie środki zastosuje prokuratura w związku z postawieniem zarzutów.
Jak pisze Kapica, jego głównym zmartwieniem jest w tamtym momencie to, czy zostanie podjęta decyzja o jego aresztowaniu. Tak się jednak nie dzieje. Prokurator postanawia o konieczności zastosowania poręczenia majątkowego w wysokości 500 tys. zł. Dodatkowo nakłada hipoteki przymusowe na dwóch mieszkaniach Kapicy na okoliczność przyszłej, ewentualnej kary.
"Wychodzę z prokuratory szczęśliwy! Tak, szczęśliwy, bo nie zostałem aresztowany, bo prokurator nie wyznaczył 700 tysięcy albo miliona złotych poręczenia, a mógł, bo przecież jest "panem postępowania przygotowawczego” i może wszystko, dopóki sąd tego nie oceni" - pisze były wiceminister.
Jak opisuje dalej, przez kolejne dni wielkanocne zbiera pieniądze na poręczenie majątkowe. Zanim minie termin wpłaty, wylatuje do Stanów w celach służbowych. Po powrocie stwierdza, że z rodzinnych pieniędzy jest w stanie zebrać 100 tys. zł (od znajomych, którzy chcą mu pożyczyć, brać nie chce - trzeba by od tego zapłacić podatek). Zwraca się więc z wnioskiem o obniżenie poręczenia, na co sąd przystaje. Później udaje mu się jeszcze wywalczyć zdjęcie hipoteki z jego mieszkań.
"Sąd nie dopatrzył się żadnych okoliczności, które przemawiałyby za zasadnością ocenianej czynności, a prokuratura żadnych konkretnych przesłanek nie wykazała" - cytuje postanowienie sądu Kapica.
Ostatecznie sąd uznał też, że całe zatrzymanie Kapicy 29 marca było bezzasadne - o czym więcej pisaliśmy już tutaj.
"Weryfikując działania prokuratury sąd trzy sprawy rozstrzygnął zgodnie z moimi wnioskami i na moją korzyść, a prokuraturze i CBA zostały tylko "zabawki”: telefon, służbowy laptop, nawigacja i kilka pendrive'ów" - pisze Kapica i deklaruje, że "do końca" będzie walczył o "sprawiedliwość i prawdę".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl