- Atak niepolskich mediów na Jacka Kurskiego pokazuje, że TVP mówi w końcu głosem Polaków - to komentarz Beaty Mazurek z PiS na Twitterze, którą oburzyły doniesienia mówiące o tym, że prezes TVP może stracić stanowisko w najbliższych tygodniach. O co chodzi?
Medialną wrzawę wywołała publikacja "Faktu", który donosi, że prezes TVP Jacek Kurski może w najbliższych tygodniach stracić stanowisko. Politycy PiS nie tylko coraz rzadziej go bronią, ale i coraz częściej ostro krytykują. Za co?
Chodzi między innymi o pożyczki, spadek oglądalności i nieprzemyślane nagrody - informuje gazeta.
Kurski "przejadł" podobno pożyczone w ubiegłym roku 300 mln zł i teraz chce kolejnych 800 mln. Tłumaczy, że TVP nie ma pieniędzy, bo jest mniej reklam. Jak tłumaczy "Faktowi" polityk PiS pierwszą pożyczkę dało się uzasadnić schedą po poprzednikach, ale kolejną już niekoniecznie.
Kolejna bolączką jest spadek oglądalności TVP. To oznacza, że telewizję publiczną oglądają tylko zagorzali zwolennicy PiS, a nie o to chodziło. – Kaganek naszej propagandy miał trafiać również pod inne strzechy – ironizuje w gazecie kolejny poseł PiS. I bez ogródek dodaje, że "pożytek z Kurskiego jest niewielki, a koszt ogromny."
Dodatkowo politycy PiS mają wytykać prezesowi przerost zatrudnienia w trudnej sytuacji finansowej.Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza",19 osób otrzymało w sumie 225 tys. zł. Niektórzy dziennikarze otrzymali nawet 15-20 tys. zł.
Co dalej z Jackiem Kurskim? Wszystko w rękach prezesa PiS, który podobno zna sytuację w telewizji publicznej.
Czytaj także: Finanse TVP w tarapatach. Także przez wysokie nagrody i "lewe" L4