– W Polsce zanikają inwestycje, a to oznacza kryzys – powiedział w "Faktach po Faktach" Jacek Rostowski, były minister finansów w rządzie Donalda Tuska. Jego zdaniem to efekt nieumiejętnego zarządzania gospodarką przez rząd Beaty Szydło. OECD zrewidował dzisiaj prognozę wzrostu polskiego PKB do 2,6 proc. Bez dobrej gospodarki rządowi ciężko będzie dopiąć przyszłoroczny budżet i sfinansować programy socjalne.
– Pierwsza fala w 2009 r. i druga fala w latach 2012-2013 przyszły do Polski z zewnątrz. Na razie złego do nas z zewnątrz nie przychodzi, a PiS nam urządził trzecią falę kryzysu – powiedział. – Czegoś takiego nie było nawet w 2013 roku, gdy mieliśmy drugą falę kryzysu – podkreślił wicepremier.
Jacek Rostowski wskazał, że mamy do czynienia z "absolutnym" zwolnieniem gospodarki; z analogicznym okresem w poprzednim roku, produkt krajowy brutto wzrósł zaledwie o jeden procent, zanikają inwestycje i tylko w III kwartale odnotowano ich spadek o 10 proc.
W opinii byłego wicepremiera obniżenie wieku emerytalnego spowoduje, że nasz kraj będzie miał jeszcze większe problemy gospodarcze. – Biorąc wszystkie te rzeczy razem: drastyczne załamanie inwestycji, spowolnienie gospodarki i to, że brakuje pieniędzy – to z dużym niepokojem i trwogą patrzę na 2017 r. Wiedziałem, że rządy PiS skończą się łzami, ale myślałem, że to będzie dopiero w 2018 albo 2019 roku - stwierdził.
Jacek Rostowski nie wierzy, by PiS wprowadziło kwotę wolną od podatku w wysokości 8000 zł i obniżyło VAT w 2017 r. z 23 do 22 proc., ponieważ nie ma na to pieniędzy.
**Najgorzej od trzech lat**
Z szybkiego szacunku GUS wynika, że produkt krajowy brutto wzrósł w trzecim kwartale roku o 2,5 proc. To najgorsza informacja z gospodarki od równo trzech lat.
W opinii wielu analityków wzrost gospodarczy zaplanowany pierwotnie przez rząd Beaty Szydło na 3,8 proc., a potem skorygowany do 3,4 proc., może spaść poniżej 3 proc., a nawet ledwie przekroczyć 2 proc.
W poniedziałek ekonomiści OECD obniżyli wzrost PKB do 2,6 proc. W prognozie czerwcowej spodziewali, że PKB wzrośnie o 3 proc. "Koszt wdrożenia programu 500+ został pokryty w 2016 r. przez jednorazowe dochody. Wzrost wydatków socjalnych, odbicie w inwestycjach publicznych oraz planowane obniżenie wieku emerytalnego mogą pchnąć deficyt w 2018 r. ponad poziom 3-proc. PKB wg definicji z Maastricht, mimo dodatkowych podatków nałożonych na banki i sprzedaż detaliczną. Planowana obniżka podatków dla gospodarstw z najniższymi przychodami również może zwiększać deficyt" - napisali.
Co konkretnie wpłynęło na osłabienie wzrostu gospodarczego w październiku, dowiemy się w najbliższą środę, gdy urząd statystyczny poda pogłębione dane. Większość ekonomistów jest przekonana, że za spadek dynamiki opowiadają malejące inwestycje i eksport.
Główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek uważa, że Polska wchodzi na ścieżkę wolniejszego wzrostu gospodarczego. - Wyraźnie widać, że nie wystarcza dosypywanie pieniędzy z budżetu (program 500+), które w większości przeznaczane są na spożycie indywidualne. Gospodarka potrzebuje trzech, a przynajmniej dwóch silnych filarów – właśnie spożycia indywidualnego, a także inwestycji i szybszej dynamiki eksportu niż importu - oceniła.
Jej zdaniem dane z gospodarki wskazują, że wzrost PKB w trzecim kwartale bazował na spożyciu indywidualnym, a fundusze unijne, które są podstawowym źródłem finansowania inwestycji publicznych, mimo informacji rządu o ich intensywnym uruchamianiu, nie ruszyły w sposób wspierający wzrost gospodarczy.
- Na poprawę wyników polskiej gospodarki w czwartym kwartale 2016 r. nie ma co liczyć, bo nie widać przesłanek do poprawy sytuacji w obszarze inwestycji przedsiębiorstw i inwestycji publicznych. A globalna sytuacja polityczna i gospodarcza może negatywnie wpłynąć na wyniki w naszym handlu zagranicznym - ostrzegła Krzysztoszek.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zasugerował nawet, że gospodarkę spowalniają firmy prywatne sympatyzujące z opozycją,które boją się obecnego rządu. Jak jest naprawdę? Okazało się, że to nie firmy prywatne wstrzymują inwestycje, a samorządy i urzędy centralne.
* Wyhamowanie już jest faktemhref="http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/inwestycje-pkb-kaczynski,152,0,2207128.html">*
Według głównego analityka Gerda Broker Romana Przasnyskiego pozytywne skutki zapowiadanego ostatnio przez rząd przyspieszenia w kontraktowaniu projektów współfinansowanych ze środków UE, powinno wkrótce zdecydowanie poprawić sytuację. - Jednak wpływ ten będzie wyraźnie widoczny prawdopodobnie najwcześniej od drugiego kwartału przyszłego roku. Pierwszym sygnałem będzie zmiana niekorzystnej tendencji w produkcji budowlano-montażowej, która w tym roku notuje spadek o kilkanaście procent - zastrzegł analityk.
Dodał, że spowolnienie wyraźnie widoczne jest także w innych państwach europejskich, jednak na tym tle nasza gospodarka do niedawna wyróżniała się pozytywnie. - Po nieoczekiwanie silnym, sięgającym w drugim kwartale 3,1 proc. wzroście, kolejne trzy miesiące przyniosły rozczarowującą zwyżkę niemieckiego PKB o 1,5 proc. Gospodarka Węgier spowolniła w trzecim kwartale z 2,8 do 2 proc., czeska z 2,6 do 1,9 proc., a słowacka z 3,7 do 3 proc. Spadek tempa wzrostu zanotowano także w najlepiej radzącej sobie Rumunii, gdzie dynamika PKB zmniejszyła się z 6 do 4,4 proc. We wszystkich tych krajach wzrost okazał się niższy niż się spodziewano. Widać więc, że pogorszenie się sytuacji ma charakter niemal powszechny, a nasza gospodarka w tę tendencję również się wpisuje - zauważył.
- W październikowej prognozie zakładaliśmy wzrost PKB w 2016 r. na poziomie 3,2 proc., ale teraz już wiemy, że będzie on słabszy - uważa Leszek Kąsek z Banku Światowego.
- Zakładamy, że spowolnienie ma charakter przejściowy, a 2017 rok będzie lepszy niż obecny. Głównym motorem wzrostu będzie konsumpcja prywatna. Najważniejszym pytaniem jest, jak szybko ruszą inwestycje publiczne oraz czy inwestorzy prywatni też będą chcieli szybciej inwestować - dodał.