Gdy wzrost PKB przyspiesza, PiS chwali się sukcesami. Gdy gospodarka łapie zadyszkę - winna jest... nienaturalna górka, którą usypali poprzednicy. Taka narracja jest jednak niebezpieczna, a politycy rządzącej partii wpadli w tę pułapkę.
Gdy Beata Szydło chwaliła się swoimi osiągnięciami, GUS podawał dane o najniższym tempie wzrostu PKB od trzech lat.Politycy PiS szybko ruszyli w kontrnatarciu, czyli rozmywaniu informacji o zadyszce gospodarki. Na pierwszą linię frontu wysunął się Jacek Sasin.
Przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych w piątek wykazywał Radiu Zet, że spadki PKB to wina górki z poprzednich lat. "Jeśli chodzi o wzrost PKB startowaliśmy z pewnej nienaturalnej górki, kończył się budżet unijny i dało to efekt wzrostu" - powiedział w wywiadzie Sasin.
O jaką górkę mu chodziło? Zdaniem Sasina gospodarka wcześniej rosła nienaturalnie, bo była dopompowana unijnymi dotacjami. Gdy pompki z budżetu UE zabrakło, szybko siadło PKB. I - przekonuje przewodniczący - to wcale nie jest winą obecnego rządu.
Wyjaśnienia Sasina to w zasadzie słowa uznania dla poprzedniej ekipy. Tak dobrze wykorzystali unijne pieniądze, że gospodarka rosła szybciej niż powinna.
Tyle, że PiS już się tak tłumaczył. Posłowi trzeba przypomnieć, co o PKB mówił jeszcze nie tak dawno wicepremier Mateusz Morawiecki. W II kwartale, gdy spadku nie było.
"Nowe dane o PKB za drugi kwartał tego roku pokazały pozytywny rozwój gospodarczy. (...) To dobra informacja. Świadczy o tym, że nieco słabszy wzrost PKB w pierwszym kwartale wynikał z końca poprzedniej perspektywy finansowej UE oraz z faktu, że w latach 2014-2015 nie przygotowano płynnego przejścia do nowej perspektywy" - oceniał Morawiecki.
Morawiecki dane za drugi kwartał nazywał bardzo optymistycznymi i cieszył się, że widać odbicie. Jego ekipa walczyła, by w samorządach przyśpieszyć z wydatkami. Wniosek był prosty - samorządy się ugięły i pracują jak należy.
W trzecim kwartale mieliśmy jednak znów zadyszkę. I Sasin zagrał na przewidywalnej płycie - winna jest górka (wiadomo, znów PO-PSL) i samorządy, niechętne PiS. To już kolejna grupa, po przedsiębiorcach opozycyjnych, która sypie piach w szprychy #dobrejzmiany.
Gdy jednak Konrad Piasecki przycisnął Sasina o poślizg związany z unijnymi dotacjami, poseł szybko zmienił temat.
Wywiad z Sasinem to kopalnia politycznych wymówek. "Przywoływanie oczekiwań sprzed wielu miesięcy, rzeczywiście nie ma większego sensu" - mówi wprost przewodniczący komisji finansów. Nie pokusił się jednak o wyjaśnienie, jakim cudem minister finansów miałby stworzyć budżet bez prognoz i oczekiwań. Polityków Prawa i Sprawiedliwości nie można rozliczać z przestrzelonych prognoz?
"Sukces nasz, wina poprzedników" - to standard w polskiej polityce. Nieliczni odważni potrafią przyznać, że Polska w ruinie jednak nie była. Ostatnim takim dzielnym był Paweł Szałamacha, któremu wymsknęło się, że zostawiony mu projekt budżetu nie był fatalny. Drugiej szansy mieć nie będzie, ministrem już nie jest.
Rok miodowy rządu powoli się kończy. Już za kilka miesięcy mało kto uwierzy, że problem PiS to "wina Tuska".