Jadwiga Emilewicz, szefowa nowego Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, podczas czwartkowej konferencji prasowej na temat roli swojego resortu długo mówiła o ułatwianiu życia przedsiębiorcom. Gdy jednak padło proste pytanie o wysokość składek ZUS, udzieliła odpowiedzi, która nie tylko wywołuje zdumienie, ale także każe się zastanowić, czy minister przedsiębiorczości naprawdę rozumie przedsiębiorców.
W środę poznaliśmy wysokość wszystkich składek, jakie w 2018 roku co miesiąc obowiązkowo będą musiały płacić osoby prowadzące działalność gospodarczą. Łącznie jest to 1232 zł, czyli aż o 60 zł więcej niż w 2017 roku.
Przedsiębiorcy i reprezentujące ich organizacje od lat domagają się, jeśli nie obniżenia, to przynajmniej powiązania wysokości obowiązkowych danin na rzecz ZUS z wysokością osiąganych dochodów.
Konieczność opłacania składek w sztywnej wysokości jest szczególnie bolesna dla drobnych przedsiębiorców, którzy osiągają niewielkie dochody, co często czyni ich działalność gospodarczą nieopłacalną. Jest to też problem dla firm, które miewają okresy, w których nie przynoszą zysku lub osiągają stratę.
Czy problemy te rozumie szefowa pierwszego w historii Polski ministerstwa z "przedsiębiorczością" w nazwie? Po konferencji na temat rozdziału obowiązków pomiędzy dwa resorty, na które podzielono Ministerstwo Rozwoju, można nabrać wątpliwości.
- Czy pani zdaniem ZUS dla przedsiębiorców nie jest za wysoki? - zapytał minister Jadwigę Emilewicz dziennikarz Wirtualnej Polski Klaudiusz Michalec.
Jakiej odpowiedzi można się było spodziewać? Pani minister mogła na przykład stwierdzić, że składki wcale nie są za niskie, albo wskazać, że planowane jest wprowadzenie ulg dla przedsiębiorców osiągających najmniejsze dochody. Nic z tych rzeczy.
- Każdy przedsiębiorca, w każdym państwie na świecie zawsze na pytanie, jakie powinny być podatki, odpowie "nie powinno być ich wcale" albo "najlepiej, żeby były niższe", bez względu na to, w jakiej jurysdykcji podatkowej byśmy się znaleźli - odpowiedziała Jadwiga Emilewicz, zupełnie unikając słów "składki" czy "ZUS".
- Ja nie jestem zwolennikiem niepłacenia podatków w ogóle - zadeklarowała. Jaki to miało związek z pytaniem dziennikarza, nie jest do końca jasne. Za chwilę zrobiło się jednak jeszcze ciekawiej.
- Przypomnę państwu, że w historii Polski mieliśmy wiele takich obszarów, kiedy kasa królewska była pusta i wtedy fikołki, takie z jakimi się musieliśmy mierzyć, międzynarodowe, były karkołomne i kiedy król musiał zależeć od dobrych relacji z możnowładcami - wybrzmiał mini-wykład historyczny. - To nie jest najlepsza relacja - dodała Emilewicz.
Dalsza wypowiedź, mocno osadzona w dziedzinie filozofii politycznej, nadal dotyczyła podatków. - Demokratyczne państwo prawa, republikański porządek, mówi o tym, że: płacimy podatki, powinny być one sprawiedliwe, równe co do obciążeń, równe co do przywilejów, które towarzyszą prowadzeniu działalności gospodarczej i my o takie warunki będziemy zabiegać - zadeklarowała pani minister.
To, czy podatki, jakie płacą przedsiębiorcy, są "sprawiedliwe, równe co do obciążeń i co do przywilejów", to temat na odrębną dyskusję, ale nawet jeśli założymy, że pani minister miała na myśli obowiązkowe składki ZUS, to i tak nie wiadomo, w jaki sposób zasady te planuje wprowadzić w życie rząd Mateusza Morawieckiego.
Jadwiga Emilewicz nieco wcześniej mówiła o wprowadzeniu takich rozwiązań jak ulga na start, czyli zwolnienia z płacenia składek na ubezpieczenie społeczne przez pierwsze pół roku prowadzenia działalności gospodarczej.
Narzędzie to - podobnie jak obowiązujący od wielu lat tzw. mały ZUS - faktycznie jest korzystne dla przedsiębiorców, którzy rozpoczynają działalność lub wznawiają ją po co najmniej 5 latach. Z drugiej strony, może być zachętą dla tych drobnych przedsiębiorców, którzy chcą zyskać przewagę konkurencyjną nad innymi firmami.
Jak bowiem wskazują eksperci, w praktyce bardzo często zdarza się, że gdy tylko skończy się okres preferencyjnych składek, działalność jest zamykana. Rząd zresztą zdaje sobie sprawę z tego zjawiska, dlatego Ministerstwo Rodziny planowało wydłużenie okresu "małego ZUS-u" do 3 lat, ale na razie nic z tego nie wyszło.