Wciąż jeszcze wielu rodziców sądzi, że dzieciom nie należy dawać kieszonkowego – dzięki niemu możemy jednak nauczyć dziecko niezmiernie istotnej cechy – umiejętności oszczędzania. Jakie działania podjąć w tym względzie, by wychować odpowiedzialnego finansowo, dorosłego człowieka?
Nauka od najmłodszych lat
Dziecko, które nie posiadało żadnych pieniędzy własnych, stanie się dorosłym, który wydaje za dużo. Ta zależność jest dosyć prosta, choć wielu rodziców jeszcze sobie tego faktu nie uświadamia. Pierwsza praca spowoduje zachłyśnięcie się własną wypłatą, a przecież rachunki trzeba będzie płacić – może to zatem prowadzić do wielu nieprzyjemnych sytuacji! Tak jak młody dorosły powinien pójść na studia i zamieszkać samodzielnie, żeby nauczyć się opiekować sam sobą – również pod względem finansowym i to nawet wówczas, gdy dostaje pieniądze na utrzymanie od rodziców (w końcu trzeba je odpowiedzialnie podzielić, żeby starczyło na wszystko) - tak dziecko powinno mieć własne kieszonkowe, żeby od małego uczyć się gospodarować pieniędzmi.
Specjaliści z serwisu Rodzice.pl są zgodni, że dziecko powinno nauczyć się wagi pieniądza możliwie wcześnie – inaczej będzie wciąż żądało coraz więcej, myśląc, że fundusze na kolejne zachcianki biorą się prosto z automatu (jakie to proste!). Trzeba zatem odpowiednio wcześnie i odpowiednio klarownie wyjaśnić maluchowi (nawet 4 lub 5-latkowi), że rodzice na wszystko muszą zapracować, a ilość funduszy jest ograniczona. By to zobrazować, daje się dziecku kieszonkowe z prośbą, by przeznaczyło je na własne potrzeby.
Trudne początki, wspaniały efekt
Nauka oszczędzania na początku nie będzie łatwa – dla rodziców oznacza z pewnością, że maluch wróci z krzykiem, gdy tylko wszystko wyda i będzie chciał jeszcze. Trzeba być jednak konsekwentnym, nie ulegać – inaczej cała praca pójdzie na marne. Co ważne, trzeba ustalić możliwie krótkie terminy kolejnych „wypłat” – czyli nie dawać dziecku 20 złotych na cały miesiąc, lecz na przykład 5 złotych na cały tydzień, 5 na kolejny i tak dalej. Wszystko zależy od naszych finansowych możliwości – wiadomo, że 5-latek będzie miał inne potrzeby niż 10-latek czy 16-latek. Jeśli jednak zacznie się naukę gospodarowania pieniędzmi wcześnie, w późniejszym wieku – okresie buntu – będzie się miało ze swoim dzieckiem mniejsze trudności.
Po pierwszych niepowodzeniach, maluch sam zacznie planować: „Aha, jak wydam teraz na cukierki, to nie będę miał na ulubioną gazetkę”. Po pewnym czasie zacznie mieć ważniejsze cele – warto więc mu wyjaśnić, że może zbierać na odpowiednio większe rzeczy. Specjaliści z Rodzice.pl przestrzegają jednak, by nie wymagać od dziecka, żeby samodzielnie zbierało na rzeczy pierwszej potrzeby – jak czapka na zimę, jeśli stara się zepsuła, albo nowe buty, gdy poprzednie są przyciasne. Rzeczy pierwszej potrzeby powinni kupować rodzice – to ich obowiązek wobec dziecka. Wszelkie małe i większe zachcianki po pewnym czasie syn czy córka powinni jednak starać się spełniać samodzielnie. Z uwagi na fakt, że często towary, których dzieci pragną są drogie, warto najpierw umawiać się, że rodzic dopłaci 50%, gdy pozostałą kwotę dziecko oszczędzi samo – odkładając z kieszonkowego, prezentów od babć i dziadków, czy prezentów urodzinowych.
Nie teoria, tylko praktyka
Podobne postępowanie ma wymiar edukacyjny. Najlepiej uczyć dzieci stopniowo, od najmłodszych lat oszczędzania. A przy tym robić to na ich własnym przykładzie, w realnym życiu – inaczej dzieci niczego nie pojmą. Teoria nic im bowiem nie powie, a na pewno nie da takich umiejętności, jakich będą potrzebować później. Gdy zaś dziecko podrośnie, warto kontynuować naukę i włączać nastolatka w życie finansowe rodziny – na przykład wyjaśniać ile się zarabia, ile przeznacza na rachunki, wakacje itp. A także w odpowiednim momencie zakładając córce czy synowi konto w banku, by zaznajamiał się również z dokonaniami nowoczesności w branży finansowej.
Materiał zewnętrzny