Jedni dorabiają okazjonalnie, inni wiążą się z Uberem na stałe i wokół niego budują swój biznes.
Aplikacja, która kojarzy kierowców i pasażerów dostępna jest już w ponad 600 miastach i 77 krajach. Każdego dnia za jej pośrednictwem realizowanych jest ponad dziesięć milionów przejazdów, a od początku działalności Ubera takich kursów było już ponad 5 miliardów.
**Masz złe oceny, tracisz pracę**
W Polsce Uber działa od ponad trzech la. Dziś mogą z niego korzystać mieszkańcy Warszawy, Krakowa, Trójmiasta, Poznania, Wrocławia, Łodzi i Katowic. W bazie firmy jest ponad milion osób.
- Ubera szczególnie ceni tzw. pokolenie Y, czyli osób urodzonych między 1978 a 1990 rokiem. Z aplikacji korzystała bądź korzysta jedna trzecia młodych mieszkańców największych polskich miast. W stolicy to już co trzeci warszawiak – mówi Magdalena Szulc, rzeczniczka firmy Uber.
Skąd tak duża popularność Ubera?
To nie tylko cena, ale jakość usług, bo po każdym kursie zarówno pasażer, jak i kierowca oceniają się w pięciogwiazdkowej skali. W przypadku, gdy średnia ocena kierowcy spadnie poniżej określonego pułapu, ten nie może pracować dalej, zanim nie odbędzie dodatkowego szkolenia.
Także samo dołączenie do Ubera nie jest takie proste. Wszyscy kierowcy są weryfikowani. Muszą dostarczyć zaświadczenie o niekaralności, zestawienie wykroczeń w ruchu drogowym, ważne ubezpieczenie auta i jego badania techniczne, potwierdzenie własności auta oraz zaświadczenie o wpisie firmy do KRS lub CEIDG.
Samochód musi też być zarejestrowany do przewożenia przynajmniej pięciu osób wraz z kierowcą. Uber określa również szczegółowo wiek pojazdu i jego stan techniczny.
Arkadiusz Pączka, Zastępca Dyrektora Generalnego Pracodawców RP przypomina, że dla Ubera w Polsce pracuje już kilka tysięcy kierowców.
- Uber jest firmą, w pracę znajdują osoby które chcą dorobić np. studenci. To także miejsce, które umożliwia pracę seniorom, ale również osobom głuchoniemym. Ta ostatnia grupa może z powodzeniem pracować jako kierowcy, bo w kontakcie z klientem wyręcza ich aplikacja. To wszystko jest możliwe dzięki wykorzystaniu technologii, która ułatwia życie klientom jak i pracownikom. Dzięki temu firma może aktywizować osoby, które do tej pory pozostały bez pracy, czasem wiele lat.
Kim są kierowcy, którzy współpracują z Uberem?
W**raca do Polski i wybiera Ubera**
Pani Agnieszka od roku jest kierowcą w Uberze. Wcześniej, przez 16 lat mieszkała w Rzymie.
– Zawsze tęskniłam za Polską i zawsze chciałam mieszkać w stolicy. Urodziłam się w Białej Podlaskiej, ale po powrocie z Włoch postanowiłam rozpocząć nowy rozdział życia w Warszawie – opowiada.
Jako kierowca Ubera pracuje po kilka godzin dziennie, czasami w weekendy, niekiedy w nocy. Ma swój samochód. Do pracy wstaje wtedy, kiedy się wyśpi. Jest singielką z olbrzymią dawką empatii i mnóstwem energii.
Praca za kółkiem nie jest jej głównym zajęciem. Na co dzień prowadzi firmę zajmującą się handlem paliwami. Wcześniej pracowała na stacji paliw, później w salonie BMW.
– Uber to moje hobby. Robię to wtedy, kiedy mam czas, ochotę, kiedy chcę zmienić otoczenie – wylicza. – Ta praca nie ogranicza mnie godzinowo, nie muszę wypełnić poleceń szefa i poznaję mnóstwo ludzi – podkreśla.
Co było dla niej największym wyzwaniem? Poznanie stolicy. – Pamiętam, jak znalazłam się na Rondzie Dmowskiego i nie wiedziałam, w którym kierunku jest Pałac Kultury i Nauki – śmieje się. – Powoli uczyłam się każdej ulicy. Dziś Warszawa nie ma dla mnie tajemnic – zapewnia.
Dodaje, że w tej pracy przydaje się znajomość języków obcych.
– Ostatnio wiozłam chłopaka z Nowej Zelandii, którego prapradziadek pochodził z Polski. Przejechał przez cały świat, żeby zobaczyć kraj przodków - mówi Agnieszka. - Poza tym tu każdy dzień pracy za kółkiem przynosi coś nowego. Wsiadając do auta nie wiem kogo spotkam i co się wydarzy, ale to właśnie w tym wszystkim jest najciekawsze. A, gdy możemy na tym też zarobić? Super – przekonuje.
– Czy jestem szczęśliwa? Tak. Robię to co lubię i mieszkam tam, gdzie zawsze chciałam – mówi pani Agnieszka.
**To nie musi być robota na cały etat**
Ubera jako źródło dodatkowego zarobku wybrał również Andrzej - z zawodu tancerz i trener tańca towarzyskiego we Wrocławiu. I to właśnie w stolicy Dolnego Śląską pracuje jako kierowca. Średnio ok. 3-4 godzin dziennie.
Jego zdaniem zaletą firmy jest aplikacja - prosta, a każdy przejazd jest bezpieczny – i dla niego, i dla pasażera.
Przyznaje, że dzięki Uberowi jest w stanie zarobić ok. 2,5 tys. zł miesięcznie.
- Może nie są to olbrzymie pieniądze, ale i praca nie jest pełnoetatowa. Ta robota to dla mnie oderwanie od codziennych zajęć - zapewnia i dodaje, że źródłem satysfakcji są też pozytywne oceny użytkowników.
- Dla mnie opinia pasażerów jest bardzo ważna. Naprawdę miło jest przeczytać o sobie komentarz: „pan kierowca był jak rycerz”.
**Od auta mamy, do swojej firmy**
27-letni Maciej z Poznania zaczynał jako kierowca z pożyczonym od mamy samochodem. Wcześniej pracował w Multikinie, przy organizacji szkoleń i eventów, przez krótką chwilę był także barmanem. Dziś jest szefem własnej firmy, która nawiązała współpracę z Uberem.
To sześć aut, którymi jeżdżą „jego” kierowcy na trzy zmiany - przez całą dobę. Sam wyrusza w trasę tylko od czasu do czasu, ale nie zrezygnował całkiem z tej przyjemności. Dzieląc obowiązki ma czas na prowadzenie firmy oraz dla rodziny. W planach jest też zakup dwóch następnych samochodów i poszerzenie działalności o usługę UberEATS (zamawianie jedzenia).
Pierwsze auto wziął na kredyt, kolejne w leasing.
– Nie żałuję tej decyzji - mówi 27-latek, choć nie ukrywa, że dużym problemem jest znalezienie odpowiednich pracowników. Obawia się też zmian, które uniemożliwiają mu współpracę z Uberem, bo to nie tylko praca kierowców, ale i samochody, z którymi nie będzie wiadomo co zrobić.
- Moim zdaniem to nie politycy powinni decydować o tym, kto ma jak i ile zarabiać. Powinien to zweryfikować klient. A w naszym przypadku jest taki, że klienci, którzy raz pojechali z Uberem, nie rezygnują z jego usług. Ja rozumiem, kogoś może irytować konkurencja, która pojawiła się na drogach, ale wymusił to postęp technologiczny. Jeśli Uber zniknąłby z polskich dróg, to ja muszę zwolnić 20 kierowców, którzy pozostaną bez pracy. Do budżetu państwa nie wpłyną pieniądze z podatków, vat-u, leasingu. Na same paliwo wydaje co miesiąc kilkanaście tysięcy złotych. Naprawdę warto zmieniać coś, co przynosi zyski firmie, pracownikom i państwu, czyli nam wszystkim? – dodaje.
Partnerem materiału jest firma Uber