Money.pl: Czy kontrola skarbowa w PZPN jest potrzebna? Czy jest w stanie wykazać jakiekolwiek nieprawidłowości?
Jan Tomaszewski, były bramkarz polskiej reprezentacji: Naturalnie, że jest potrzebna. Szkoda tylko, że poprzednie władze, które tolerowały te przestępstwa przez trzy, cztery ostatnie lata, nie spowodowały takiej kontroli. Wyjdzie czarno na białym, że Polski Związek Piłki Nożnej od 11 grudnia działa nielegalnie, a nieprawidłowości przy podpisywaniu różnego rodzaju kontraktów są ogromne. Przy nich sprawa Rywina ma się jak spłuczka klozetowa do Niagary. Jeszcze bardziej niż kontrola potrzebne jest wprowadzenie komisarza do PZPN i wyjaśnienie wszystkich nieprawidłowości. Jeśli chcemy poprawić wizerunek polskiej piłki to musimy zacząć właśnie od tego. Nie możemy się nabrać na brednie, które wypowiadają szefowie Związku, że za wszystko odpowiedzialny jest rząd i politycy, bo nie dają pieniędzy na futbol młodzieżowy. Ja się pytam tych "przekrętów” na jakiej podstawie to sądzą, skoro w juniorskich kategoriach wiekowych jesteśmy co roku w czołówce europejskiej. Później ci ludzie, którzy mają kontakt z PZPN-owską
piłką znikają z futbolowej mapy Europy.
Money.pl: Czy nie odnosi Pan wrażenia, że rząd przez te kontrole próbuje tak naprawdę zyskać poparcie, a przegrana polskiej reprezentacji na mundialu to tylko pretekst…
J.T.: Wizerunku piłka nożna w polskim społeczeństwie nie ma żadnego. Polski rząd musi to zrobić dlatego, że aresztowania w tej chwili będą nagminne i lepiej będzie brzmiało w oczach opinii publicznej, jeśli zamkną nie obecnego, ale byłego działacza PZPN.
Money.pl: Dlaczego dopiero teraz?
J.T.: Niech zapyta się Pan poprzedniej koalicji rządzącej, która przed mundialem zapowiedziała czystkę. To się wszystko nawarstwiało i w tej chwili wybuchło - i całe szczęście. *ZOBACZ TAKŻE: *
Rozpoczęły się kontrole w PZPN Przez ostatnie dwa lata trener nie miał trzeźwego spojrzenia. Wszyscy o tym wiedzieli, każdy bał się o tym mówić… Tylko ja mówiłem. Ale Tomaszewski był zły, bo jest nawiedzony, bo nie ma żadnych dokumentów. Przedstawiłem dokumenty ministrowi Lipcowi, przedstawiłem prokuraturze i prokuratura w tej chwili bada sprawy. Sądzę, że ci ludzie będą pociągnięci do odpowiedzialności, bo oni tolerowali, oni wszystko zamiatali pod dywan. Jest jakaś niewyjaśniona afera we Włoszech i od razu prezes i wiceprezes włoskiej federacji podali się do dymisji. U nas są aresztowania, zamykają "fryzjera” i co? I jedzie członek prezydium PZPN bronić go do Wrocławia? To nawet nie nadaje się do programu "Śmiechu Warte”.
Money.pl: Zająłby Pan fotel szefa PZPN?
J.T.: Nie interesuje mnie prezesura. Interesuje mnie, aby oczyścić polską piłkę z przekrętów i przestępców. Gdyby zaproponowano mi natomiast stanowisko komisarza, w pół roku doprowadziłbym do demokratycznych wyborów i zaproponowałbym trzy komisje. Jedna natychmiast zajęłaby się zmianą selekcjonera, druga - opracowaniem statutu i nowych reguł gry w polskiej piłce, a nie przestępczych warunków gry, bo przecież jest to system mafijny, i trzecia sprawa - grupa, która powoli wyjaśniałaby dotychczasowe przekręty. Po demokratycznych wyborach, w których bym nie kandydował, wycofuje się z polskiej piłki.