Jaś Mela dokonał rzeczy niezwykłej - dotarł na biegun północny nie mając ręki i nogi. Tym samym pokazał, że niepełnosprawność nie musi oznaczać siedzenia w domu, bierności i samotności. Jaś pokazał, że dzięki pomocy i dobrej woli można przełamać największe bariery.
Pomysł wyprawy zrodził się dwa lata temu, kiedy Jasia poraził prąd, w wyniku czego stracił rękę i nogę. Gdy był w szpitalu na wyprawę namówił go Marek Kamiński. Po wielu miesiącach przygotowań biegun został zdobyty. Sama wyprawa - jak podkreślają polarnicy - była niezwykle trudna - nieustanny wiatr, niskie temperatury. Były chwile zwątpienia na tyle mocne, że na dwa dni przed zdobyciem bieguna uczestnicy wyprawy stracili nadzieję na dotarcie do celu. Kilka razy ekspedycja dryfowała, oddalając się od celu kilka kilometrów. Jednak polarnicy nie poddali się. Jaś podkreślił, że dla niego najważniejsza była droga i to, że mógł wziąć udział w wyprawie. Dodał również, że jeżeli jeszcze kiedyś na taką wyprawę ktoś go zaprosi, to na pewno weźmie w niej udział.