Jednolity Plik Kontrolny ma uszczelnić system podatkowy, ale i ułatwić przedsiębiorcom komunikację z organami podatkowymi. W niektórych sytuacjach samo przesłanie JPK może nawet zastąpić długotrwałą i uciążliwą kontrolę skarbową. Jest tylko jeden mały problem. Przedsiębiorcy mieli mało czasu na dostosowanie systemów informatycznych do zmian, które wchodzą w życie od piątku (1.07). Okazuje się, że resort finansów może także nie być gotowy na przetwarzanie danych przesłanych w nowej formie.
Zmiany w ordynacji podatkowej, przewidującej wprowadzenie JPK, Sejm przegłosował we wrześniu ubiegłego roku. Obowiązek już od piątku dotyczy dużych przedsiębiorstw (ponad 250 pracowników lub ponad 50 milionów euro rocznego obrotu i 43 mln euro aktywów), ale od stycznia przyszłego roku będzie też obowiązkiem małych i średnich przedsiębiorców. W 2018 roku nowa forma rozliczania z fiskusem będzie dotyczyć także mikroprzedsiębiorców i osób samozatrudnionych.
Co oznacza wprowadzenie JPK w praktyce? Zgodnie z nowymi regulacjami urząd skarbowy, albo inny organ podatkowy, może żądać przesłania drogą elektroniczną całości lub niektórych informacji z ksiąg oraz dowodów księgowych. Wszystko ma być ujęte w jednym pliku, który zawierać będzie pakiet informacji, zajmujących do tej pory wiele stron w różnych formatach dokumentów. Łatwiejsza do opracowywania forma elektroniczna ma zmniejszyć koszty i uciążliwość związaną ze składaniem żądanych przez organy podatkowe zestawień.
Na początku jednak oznacza wydatki i spory nakład pracy. - Wprowadzenie JPK to duże i kosztowne przedsięwzięcie. Nikt o konkretnych sumach niczego nie powie, bo to jest objęte tajemnicą handlową, ale wdrożenie systemu jest bardzo drogie - mówi Przemysław Pruszyński z Rady Podatkowej Konfederacji Lewiatan. Z nieoficjalnych informacji money.pl wynika, że chodzi o wydatek rzędu od kilkuset tysięcy do nawet kilku milionów złotych.
Przedsiębiorcy mieli mało czasu
Sama konstrukcja nowego dokumentu również jest skomplikowana, bo JPK nie dotyczy tylko i wyłącznie rozliczeń podatku od towarów i usług. Obejmuje też inne daniny i ma pozwolić na szybką weryfikację ksiąg rachunkowych. Choć od września już wiadomo, że nowy obowiązek spadnie na przedsiębiorców, to dopiero stosunkowo niedawno udało się ustalić szczegółowe wymagania dotyczące JPK.
- Ostateczny kształt struktur, czyli tego, jak to ma w rzeczywistości wyglądać, został opublikowany przez MF w lutym. Wtedy dopiero firmy dowiedziały się, które pozycje powinny trafić do JPK. W rezultacie firmy miały bardzo mało czasu na dostosowanie systemów do wymagań MF - wyjaśnia Pruszyński.
Konfederacja Lewiatan i jej Rada Podatkowa pośredniczyła w twardych negocjacjach miedzy przedstawicielami firm a Ministerstwem Finansów. W maju apelowała nawet o wycofanie zmian lub wprowadzenie odpowiedniego vacatio legis, które umożliwiłoby przedsiębiorcom przygotowanie się do nowych obowiązków.
Później podczas posiedzeń obu zespołów okazywało się, że resort żąda dodania do JPK danych, których firmy do tej pory nie musiały ujmować w swoich elektronicznych systemach. Oznaczało to kolejne zmiany w informatycznych nakładkach, a więc i kolejne koszty. Jednak w ocenie Przemysława Pruszyńskiego, który brał udział w tych pracach, nie można zarzucić ministerstwu, że ostatecznie jakiekolwiek z pytań przedsiębiorców pozostało bez odpowiedzi.
Koniec długich kontroli?
Na swojej stronie internetowej MF przekonuje przedsiębiorców, że wysiłek związany z wdrożeniem zmian opłaci się obu stronom. Po przesłaniu JPK w odpowiedzi na zapytanie organu podatkowego, w przypadku niewykrycia nieprawidłowości, urząd skarbowy może odstąpić od dalszego kontrolowania firmy. Na taką decyzję nie trzeba będzie długo czekać, bo specjalne oprogramowanie przeczesze dane w kilka minut. Z tymi zapewnieniami nie do końca zgadzają się eksperci.
- MF zapewne jest gotowe na przyjęcie danych w nowej formie. Pytanie tylko: czy na tej podstawie będzie w stanie stworzyć pełen obraz operacji finansowych danej firmy i czy ich algorytmy faktycznie wychwycą nieprawidłowości? Zakładam, że na tym etapie nie ma dobrze działającego narzędzia - wątpi Pruszyński, w którego ocenie musi upłynąć co najmniej kilka miesięcy, żeby rozwiązanie zaczęło przynosić - opisywane przez MF - korzyści.
Jedną z nich mają być dodatkowe wpływy do budżetu państwa w związku z uszczelnieniem systemu poboru podatku VAT. Bo o ile Jednolity Plik Kontrolny przedsiębiorcy będą wysyłali w odpowiedzi na zapytania np. urzędów skarbowych, to regularnie, co miesiąc - już bez wezwania firmy - będą musiały wysyłać JPK zawierający comiesięczną ewidencje VAT. Ministerstwo zakłada, że może to dać rocznie do budżetu 200-300 mln zł. - Trudno mi oszacować, na ile te kwoty są realne, ale wprowadzenie JPK na pewno uszczelni system - potwierdza Przemysław Pruszyński z Lewiatana.
W ocenie eksperta podatkowego, JPK sam nie załata olbrzymiej luki w ściągalności VAT, lecz w połączeniu z innymi działaniami jest szansa na kompleksowe uszczelnienie całego systemu. Przykładem może tu być powołana przez Ministerstwo Finansów spółka, która zinformatyzuje służby skarbowe. Instytucja ma być odpowiedzialna za opracowanie narzędzi mających pomóc w walce z wyłudzeniami VAT.
Zobacz także: #dziejesienazywo: Niższy VAT przy płatności kartą?