Premier Beata Szydło w kolejnych medialnych wypowiedziach wycofuje się z szybkiego wprowadzenia jednolitego podatku. To, co jeszcze tydzień temu wydawało się tylko kwestią czasu, dziś jest praktycznie nierealne. Jak informuje "Gazeta Wyborcza", w rządzie trwa ostry spór o kształt podatku. Naprzeciwko siebie stanęli Jarosław Gowin i Piotr Gliński z Henrykiem Kowalczykiem.
Krótka historia, jak rząd zmieniał zdanie. 4 listopada, Henryk Kowalczyk o reformie podatków: "Założenia ujednoliconej daniny zostaną przedstawione do 30 listopada".
13 listopada: premier Beata Szydło o tej samej reformie: "Jeszcze trwają dyskusje w tej sprawie. Do końca roku zakomunikujemy decyzję".
16 listopada: znów premier Beata Szydło w programie "Jeden na Jeden": "Wyobrażam sobie sytuację, że wycofujemy się z pomysłu wprowadzenia jednolitego podatku".
Warto przypomnieć, że jeszcze kilka miesięcy temu to właśnie premier Szydło informowała o wielkiej reformie systemu podatkowego. Podczas jednej z rozmów z wyborcami na Facebooku zapewniała, że w gabinecie za jej ścianą dzień i noc pracują Henryk Kowalczyk i Paweł Szałamacha. Szałamachy w rządzie już nie ma, Kowalczyk z kolei podpadł licznymi medialnymi wypowiedziami.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza", ten chaos komunikacyjny ma swoje źródła w rządzie - o kształt jednolitej daniny z Kowalczykiem ostro spierają się wicepremier Jarosław Gowin i wicepremier Piotr Gliński.
Według informacji "GW", Gowin zwracał uwagę, że obecny kształt podatku przyniesie ulgę małym przedsiębiorstwom, ale bardzo uderzy w duże firmy. Na dodatek obaj wicepremierzy nie są zadowoleni z wysokiego opodatkowania umów o dzieło - ten krok ma uderzyć w środowisko naukowe, które i Gowin i Gliński staraj się chronić i reprezentować.
Dziennik informuje też, że w sporze udziału nie bierze Beata Szydło. Dlaczego? Premier chce, by tak duża reforma była poparta zgodą wszystkich ministrów. Rozjemcą ma być z kolei trzeci wicepremier Mateusz Morawiecki - to w końcu z jego resortu wyjdzie ostateczny projekt. Kiedy to będzie? Tego osoby związane z rządem nie wiedzą. Zdradzają, że do końca roku powinna być przedstawiona cała koncepcja przebudowy systemu podatkowego.
Czym miał być jednolity podatek? Według zapowiedzi rządu mieliśmy przestać rozliczać się z podatku PIT, zniknąć miały też składki na ZUS i NFZ - zamiast tego każdy Polak zapłacić miał jednolitą i prostą daninę.
Według zapowiedzi szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryka Kowalczyka, taki zabieg miał uprościć system rozliczeń i zmniejszyć obciążenia dla prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Miał też w założeniu poprawić sytuację najmniej zarabiających. Konkretów projektu jednak nie usłyszeliśmy, więc ciężko wyrokować, czy cokolwiek miało się zmienić. Otwartą kwestią było też podniesienie kwoty wolnej od podatku, choć w ostatnim czasie posłowie zdecydowali o jej zamrożeniu.
W licznych wypowiedziach Mateusz Morawiecki podkreślał, że reforma podatkowa miała być dla budżetu obojętna, a to znaczy, że Polacy nie mieli płacić więcej. W takie tłumaczenia nie wierzy jednak były premier i minister finansów Marek Belka. Podczas konferencji na Akademii Leona Koźmińskiego podkreślał, że reformy podatkowej nie robi się po to, aby była obojętna dla budżetu. Sugerował więc, że ktoś na pewno za zmiany zapłaci.