Pomysł jednolitego podatku i podniesienia kwoty wolnej nie przepadł. Rząd zajmie się reformą już w przyszłym tygodniu. - Założenia są już gotowe. W przyszłym tygodniu najprawdopodobniej będziemy je omawiać na posiedzeniu rady ministrów. Tak bym obstawiał termin - mówi money.pl Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Już teraz zdradza, że ewentualne zmiany nie zaczną obowiązywać szybciej niż w 2018 roku.
Minister nie chce mówić, jaki ostatecznie kształt przybrały jego propozycje. W ostatnim czasie pojawiły się głosy, że rząd zdecyduje się najpierw na szybkie podniesienie kwoty wolnej dla osób najbiedniejszych, a dopiero później na gruntowną reformę podatków i całej kwoty wolnej. Jak zdradza Kowalczyk, nie jest on autorem tych pomysłów i nie może ich potwierdzić.
- Kwestią podniesienia kwoty wolnej dla osób najmniej zarabiających w przyszłym roku zajmuje się ministerstwo finansów i tam kierować trzeba ewentualne pytania. Moje propozycje dotyczą rozwiązań, które mogą wejść dopiero w 2018 roku - mówi money.pl Henryk Kowalczyk.
Warto przy tej okazji zwrócić uwagę, że zarówno wicepremier Mateusz Morawiecki, jak i Henryk Kowalczyk wyraźnie wskazują w swoich wypowiedziach dla mediów, że z wyższych limitów cieszyć będą się mogły tylko osoby o najniższych dochodach.
- Kwota wolna dla najmniej zarabiających to oddzielna od gruntownej reformy podatków sprawa. Oczywiście jest też elementem zmiany, mamy to w założeniach. Od dawna mówimy, żeby ją podnieść - dodaje. Nie chciał jednak potwierdzić, czy będzie to od razu 8 tys. zł - czyli tyle, ile w kampanii obiecywali przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. O takiej kwocie mówił sam Kowalczyk w środę w wywiadzie dla "Gazety Polskiej Codziennie".
W ostatnich tygodniach w mediach pojawiały się głosy, że w rządzie nie ma zgody na wprowadzenie w życie pomysłu Kowalczyka. Głównymi przeciwnikami mieli być dwaj wicepremierzy: Jarosław Gowin i Piotr Gliński. Pierwszy z nich miał zwracać uwagę, że forsowany przez Kowalczyka podatek źle wpłynie na dużych przedsiębiorców - na nich spadnie ciężar finansowania budżetu. Gliński z kolei nie przychylał się do pomysłu opodatkowania niektórych umów o dzieło. W ten sposób chciał chronić środowiska twórcze i naukowe.
Wątpliwości podgrzała również sama premier Beata Szydło, która jednym z wywiadów przyznała, że "wyobraża sobie sytuację, w której rząd rezygnuje z tych rozwiązań". W czwartek wyjaśniła, że rząd o losie jednolitego zdecyduje do końca roku.
- Rada Ministrów do końca grudnia poinformuje, czy prace nad podatkiem będą kontynuowane i czy ta danina zostanie wprowadzona pod obrady rządu, a potem Sejmu i wejdzie w życie, tak jak wcześniej pojawiały się informacje, w 2018 roku, czy też nie będziemy decydowali się na podjęcie tych kroków - powiedziała szefowa rządu.
Kowalczyk zapewnia, że prace nadal trwają, a sprawa jednolitego podatku wcale nie podzieliła rządu.
- Żadnego ostrego sporu nie ma, nie ma żadnych kłótni, nikt nie podnosi głosu. W tej chwili 98 proc. rozwiązań ma już poparcie całego składu, o pozostałych 2 proc. wciąż dyskutujemy. Ale dopóki rozmowy trwają, to nie widzę sensu wyciągania ich na zewnątrz - mówi money.pl Kowalczyk. Minister nie chciał zdradzić, które przepisy są jeszcze obiektem dyskusji.
Czym miał być jednolity podatek? Według zapowiedzi rządu mieliśmy przestać rozliczać się z podatku PIT, zniknąć miały też składki na ZUS i NFZ - zamiast tego każdy Polak zapłacić miał jednolitą i prostą daninę. Według zapowiedzi Henryka Kowalczyka, taki zabieg miał uprościć system rozliczeń i zmniejszyć obciążenia dla prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Miał też w założeniu poprawić sytuację najmniej zarabiających.