Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

Jednolity podatek od 2018 roku. Zniknie PIT, składki na ZUS i NFZ

0
Podziel się:

- Zapadła już polityczna decyzja: tak, będzie jednolity podatek - powiedział szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. To oznacza, że zniknie PIT, składki na ZUS i NFZ, a zastąpi je jednolita danina. Przy okazji tej mega reformy podatkowej rząd chce skończyć z tym, że bogaci płacą niższe podatki niż biedni. Rewolucja zacznie się 1 stycznia 2018 roku.

Jednolity podatek od 2018 roku. Zniknie PIT, składki na ZUS i NFZ
(Maciej Luczniewski/REPORTER)

- Zapadła już polityczna decyzja: będzie jednolity podatek – powiedział szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. To oznacza, że zniknie PIT, składki na ZUS i NFZ. Przy okazji tej reformy podatkowej rząd chce skończyć z tym, że bogaci płacą niższe podatki niż biedni. Zmiany w podatkach zaczną wchodzić w życie 1 stycznia 2018 r. Dotkną też rolników.

– Mam nadzieję, że za dwa lata nikt nie będzie już pamiętał, co to jest PIT – powiedział szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk na konferencji zorganizowanej przez Centrum Analityczne Polityka Insight. Tym samym rozwiał wątpliwości, co do tego, czy jednolity podatek, który powinien być raczej nazywany jednolitą daniną, to tylko idea.

- Jest taka wola polityczna, jest zielone światło Komitetu Rozwoju. Zapadła już decyzja: tak, będziemy to robić – powiedział Kowalczyk. Dodał, że został już powołany zespół roboczy przy Komitecie Rozwoju, w skład którego wchodzą ministrowie wszystkich resortów powiązanych z gospodarką.

Co to w efekcie oznacza? Że nie będziemy już rozliczać podatku PIT, znikną też składki na ZUS i NFZ – zamiast tego każdy Polak zapłaci jednolitą daninę.

Jak dokładnie będzie ona wyglądała, dowiemy się w wakacje, najpóźniej wczesną jesienią, wtedy powstaną założenia do projektu. Do końca roku mają się zakończyć prace legislacyjne. Wtedy też okaże się, jak wysokie będziemy płacić obciążenia.

– Na razie nie będziemy podawać żadnych stawek. Trzeba je dobrze skalibrować, a będzie to możliwe dopiero na końcowym etapie – twierdzi Kowalczyk. Kalibracja ma polegać na tym, aby zmiany były neutralne dla budżetu.

Potem rząd daje sobie rok na wprowadzenie zmian, wdrożenie nowego systemu, co może być największym wyzwaniem. Sam ZUS potrzebuje na to dziewięć miesięcy, a zmiana systemu dotknie przecież również urzędy skarbowe i Narodowy Fundusz Zdrowia.

Bogaci zapłacą więcej

- Są elementy, które komplikują system. W tej chwili mamy ulgi dla studentów, dla rozpoczynających pracę, mamy obniżone składki dla firm przez pierwsze dwa lata ich działalności, różne oskładkowanie umów śmieciowych. Narosło nam dużo skomplikowanych mechanizmów i obecnie odprowadzamy około dziesięciu różnych składek. Takie uproszczenie jest zatem potrzebne – argumentuje Kowalczyk.

Co gorsze, obecnie obciążenia podatkowe są degresywne, a więc ktoś, kto otrzymuje płacę minimalną, jest obciążony bardziej niż zarabiający powyżej średniej.

Przykład? Polityka Insight wyliczyła, że w przypadku pensji minimalnej z 2015 roku - 1750 zł brutto miesięcznie, tzw. klin podatkowy wynosi 39 proc. Klin to różnica pomiędzy całkowitym kosztem zatrudnienia pracownika, a tym, co ten pracownik otrzymuje na rękę. W przypadku prezesa spółki skarbu państwa, który zarabia średnio 23 650 zł brutto, klin wynosi tyle samo – 39 proc.

Ale już kiedy ów prezes zmieniłby formę zatrudnienia z umowy o pracę na umowę zlecenie, klin skurczyłby się do 28 proc. W przypadku pensji minimalnej klin wręcz wzrósłby do 40 proc.

Jeszcze większa różnica jest w przypadku prowadzenia własnej firmy płacącej podatek liniowy – w przypadku pensji minimalnej klin rośnie aż do 61 proc., natomiast w przypadku umownego prezesa spada do 22 proc.

- To jest niezdrowe. Jak ktoś więcej zarabia, powinien płacić wyższe podatki, a przynajmniej nie niższe – zaznacza Henryk Kowalczyk. I jednolity podatek ma temu również zaradzić. - Chcemy to zrobić za jednym zamachem: uprościć system i zlikwidować degresywne stawki podatkowe – deklaruje minister.

Korzyści, jakie dzięki rewolucji w systemie podatkowym chce osiągnąć rząd, to również zwiększenie zatrudnienia, likwidacja umów śmieciowych i większa sprawiedliwość społeczna.

Stawki poszczególnych składowych nowego jednolitego podatku się zmienią, zmienią się też obciążenia dla różnych grup Polaków, jednak ostatecznie wpływy budżetowe mają pozostać na dotychczasowym poziomie. – Nie chcemy ściągać więcej pieniędzy, ale nastąpi przeniesienie obciążeń z grup słabo zarabiających w stronę bogatych - zapewnia minister.

Zmiany obejmą też rolników. Jakie? O tym czytaj na następnej stronie

Rolnicy też zapłacą

#

Co prawda przy okazji wielkiej reformy systemu podatkowego nie zniknie KRUS, ale rolnicy mają być częściowo włączeni do nowego systemu.

- Problem rolników jest specyficzny, bo płacą stawki ryczałtowe. Dopóki nie zaczną liczyć dochodów, nie ma mowy o zmianach – mówił szef KPRM. A na takie zmiany na razie się nie zanosi.

Jednak PiS chce uporządkować pozarolnicze źródła przychodów rolników. – Obecny system nie zachęca do rozwijania pozarolniczej działalności – uważa Kowalczyk, dlatego rolnicy w tym zakresie również zostaną objęci nową jednolitą daniną.

Nie zmieni się nic w kwestii podatku rolniczego i składek na KRUS.

Co z wyborczymi obietnicami?

Jak projektowane zmiany mają się do obietnicy PiS o poniesieniu kwoty wolnej od opodatkowania? Minister Kowalczyk zapewnia, że ta obietnica nie przepadnie. – Będzie ona skonsumowana w jednolitym podatku. Część składki, która dziś jest PIT-em, będzie naliczana powyżej kwoty 8 tys. zł – wyjaśnia Kowalczyk.

Nie wiadomo, co jednolity podatek miałby zmienić w kwestii obniżenia wieku emerytalnego. Minister Kowalczyk twierdzi, że te kwestie nie są ze sobą powiązane, a więc decyzje dotyczące przyszłych emerytów zapadają niezależnie. - To problem dotyczący obciążeń dla budże­tu – twierdzi Kowalczyk i jednocześnie podkreśla, że pozytywne zmiany na rynku pracy, jakie powinno wywołać wprowadzenie nowych rozwiązań, mogą kompensować ubytek pracowników wynikający z wcześniejszego przechodzenia na emeryturę.

Adam Czerniak, główny ekonomista Polityki Insight, jest przeciwnego zdania. – Kwestia emerytalna nie jest obok. Ludzie przecież muszą mieć możliwość decydowania, czy chcą częściowo odkładać w OFE, a więc ta część składki musi być wydzielona i to trzeba będzie jakoś rozwiązać – wskazuje Czerniak.

Jednolity podatek nie taki jednolity

Pomysłem, aby wszystkie daniny na rzecz państwa zawrzeć w jednej opłacie, nie jest zachwycony prof. Marek Góra, współtwórca reformy emerytalnej z 1999 roku.

– W tej daninie są zarówno podatki, jak też oszczędności, i należy to odróżnić. Podatki nie rodzą żadnych zobowiązań państwa wobec obywateli, a składki owszem, dlatego to wcale nie jest takie proste – stwierdził prof. Góra.

Wydaje się jednak, że rząd to rozumie. Kowalczyk zapewnia, że elementy podatkowe i ubezpieczeniowe będą wyodrębnione. Część podatkowa daniny pójdzie do jednego wspólnego worka, natomiast część oszczędnościowa, czyli składki emerytalne, będą przypisane do człowieka. Rzecz w tym, że ich pobór będzie wspólny.

Wielu ekonomistów uważa, że w takim razie należy wyraźnie podkreślić, co będzie oszczędnością, a co podatkiem. - Od początku musimy założyć, która część z tej daniny jest najważniejsza – twierdzi prof. Marek Góra. I rysuje scenariusz, według którego najbiedniejsi, zarabiający pensję minimalną, w ramach jednolitego podatku wcale podatku płacić nie muszą, a jedynie będą odprowadzać część odpowiadającą składce emerytalnej – obecnie 19,52 proc.

Dopiero wraz ze wzrostem wynagrodzenia dochodziłyby kolejne składki, jak rentowa czy zdrowotna, aż wreszcie część podatkowa. To jednak oznacza, że państwo musiałoby dopłacać do składek osób zarabiających najmniej. Państwo, czyli de facto bogatsi obywatele.

- Jeśli od razu ludziom powiemy, że to są ich oszczędności, to będzie zupełnie inny odbiór tego obciążenia. Musimy wymusić na Polakach oszczędzanie i to jest świetna okazja – uważa prof. Góra. I dodaje: To musi kłuć w oczy, że to jest oszczędność.

Małgorzatę Starczewską-Krzysztoszek, główną ekonomistkę Konfederacji Lewiatan już teraz coś kłuje w oczy. – Możemy mówić, jak jeszcze więcej wydawać na różne fajne rzeczy, ale ja raczej chciałabym mówić o tym odpowiedzialnie, skąd to finansować? – pyta Krzysztoszek i wylicza, że przy takim rozwiązaniu państwo musiałoby płacić za najuboższych składki rentowe, zdrowotne i podatki.

Jarosław Janecki, główny ekonomista Societe Generale dopomina się o informację, co stanie się w nowym systemie ze stawkami VAT, podatkiem Belki czy podatkiem od nieruchomości. - Ludzie nie powinni mieć wątpliwości, jakie będą płacić podatki – podkreślał Janecki.

Podobnych wątpliwości eksperci wskazują więcej. Minister Kowalczyk jest jednak dobrej myśli. Szczegóły nowej rewolucji poznamy już wkrótce.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)