Jego ministerstwo to zupełna nowość - nazywa się Inwestycji i Rozwoju.
Kiedy tylko stało się jasne, że to Mateusz Morawiecki zostanie nowym premierem, od razu zaczęły się spekulacje, kto obejmie po nim schedę, czyli dwa potężne ministerstwa: rozwoju i finansów. Trudno bowiem spodziewać się, żeby nowy premier był w stanie nadal zarządzać swoimi dotychczasowymi resortami, jednocześnie kierując pracami całego rządu.
Kwieciński - jako sekretarz stanu, czyli pierwszy zastępca Morawieckiego w resorcie rozwoju - był naturalnym kandydatem na stanowisko ministra. Podobnie jak nie było zdziwieniem, że pojawił się w rządzie PiS od razu po objęciu przez tę formację władzy. Wiceministrem był już w pionierskich czasach ministerstwa rozwoju. Było to za pierwszych rządów PiS, resort nazywał się wówczas ministerstwem rozwoju regionalnego, a jego szefową była Grażyna Gęsicka. Kiedy więc w 2015 r. PiS ponownie sięgnął po władzę, Kwieciński ponownie trafił do gmachu przy ul. Wspólnej.
Kulturalny, wyważony, kompetentny. Takie wrażenie wywołuje przy osobistym kontakcie. Zawsze znakomicie przygotowany, merytoryczny. Wysokiej klasy specjalista od funduszy europejskich. Za czasów, kiedy ministerstwem rozwoju niepodzielnie rządziła Elżbieta Bieńkowska, regularnie publikował raporty o stanie wykorzystania funduszy unijnych. Nie zawsze dla rządu PO-PSL pochlebne, ale zawsze merytoryczne.
Po przyjściu do rządu w 2015 r. musiał się zmierzyć z opóźnieniami w wydawaniu unijnych pieniędzy z poprzedniego budżetu na lata 2007-2013. Zaraz potem na agendzie pojawiło się przynajmniej dwuletnie opóźnienie kolejnego budżetu, czyli na lata 2014-2020. Pośpiech jest wskazany, bo do wydania z UE mamy ponad 80 mld euro. To ostatni taki duży budżet dla Polski. Więcej takich pieniędzy nie zobaczymy, dlatego wszystkie siły musiały zostać rzucone na ten odcinek. Sprawne wydanie i rozliczenie unijnych funduszy będzie jednym z najważniejszych zadań nowego ministerstwa inwestycji i rozwoju.
Jerzy Kwieciński słynie z wyważonych wypowiedzi. Jak ta po przyznaniu Beacie Szydło nagrody Człowieka Roku w Krynicy. Media i obserwatorzy polityczni byli przekonani, że nagroda przypadnie właśnie Morawieckiemu. - Ktoś musiał zostać (Człowiekiem Roku - red). Ale obie te kandydatury są bardzo dobre – komentował Kwieciński zagadnięty o to przez money.pl.
Podobnie chwalił Beatę Szydło w grudniu, gdy już było wiadomo, że premier kończy pracę na stanowisku szefowej rządu.
– Pani premier Beata Szydło była naprawdę bardzo dobrym premierem i świetnie przeprowadziła nas przez okres zmian, tych, które dotyczyły życia zwykłych Polaków. Ale koledzy w partii, którzy są przy sterach, zdecydowali, że jej miejsce powinien zająć ktoś, kto ma rzeczywiście gospodarkę "w kościach" i taką osobą jest Mateusz Morawiecki -mówił w Radiu Wnet.