W niedzielę po południu minister środowiska Jan Szyszko podjął długo wyczekiwaną decyzję w sprawie zwiększenia wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej. Ta sprawa wywołała w ostatnich miesiącach prawdziwą burzę.
Minister zdecydował o przeprowadzeniu eksperymentu: teren puszczy zostanie podzielony na dwie części - jedna będzie pozostawiona sama sobie, druga będzie chroniona przed inwazją kornika metodami gospodarki leśnej, co oznacza wycinkę. - Zobaczymy, kto ma rację - powiedział minister po konferencji "Puszcza Białowieska - mity, fakty i przyszłość".
- Zostawiamy jedną trzecią nadleśnictw w stanie bez jakiejkolwiek ingerencji człowieka, a pozostała będzie zmierzała w tym kierunku, żeby jak najszybciej zahamować proces destrukcji siedlisk priorytetowych i równocześnie chronić gatunki charakterystyczne dla tych siedlisk - powiedział podczas konferencji prasowej Jan Szyszko.
Minister zapowiedział, że co pięć lat będzie prowadzona analiza bioróżnorodności w obu częściach puszczy. - To pokaże, kto miał rację w sprawie tego, jak chronić Puszczę, która jest naszym dziedzictwem - mówi na konferencji minister Szyszko.
To rozwiązanie ma być zapewne salomonowym wyrokiem ministra w sprawie, która budziła ogromną sensację od kilku miesięcy. Minister Szyszko wraz z Lasami Państwowymi twierdzą, że Puszcza niszczona jest przez plagę kornika, dlatego trzeba zwiększyć wycinkę drzew, żeby chronić las.
Przeciwni temu są ekolodzy i duża część środowiska naukowego.
Wojna na "polityczne decyzje"
Minister Środowiska Jan Szyszko, jeszcze w sobotę, kiedy konferencja dotycząca Puszczy Białowieskiej się rozpoczynała, powiedział w Sejmie, że z powodu „politycznych decyzji”, które zakazały działalności gospodarczej na terenie Puszczy Białowieskiej, zamarło ponad 3,5 mln metrów sześciennych drewna, w tym sosen, świerków, jesionów i dębów. Zdaniem ministra efektem jest również wymieranie gatunków i zanikanie cennych siedlisk. Winny temu ma być przede wszystkim kornik drukarz.
O jakiej politycznej decyzji, która zabija drzewa mówił minister Szyszko? Chodzi o tę z 2011 r., którą ówczesny minister środowiska Adam Korolec ograniczył limity pozyskiwania drewna z Puszczy Białowieskiej.
Nowy rząd chce to zmienić, dlatego w ubiegłym roku powstał aneks do Planu Urządzenia Lasu na lata 2012-2021 w nadleśnictwie Białowieża, co wywołało wielkie zamieszkanie i wojnę o Puszczę. Aneks zakłada bowiem ponowne, aż pięciokrotne zwiększenie pozyskiwania drewna w tym nadleśnictwie z 63,4 tys. metrów sześciennych w ciągu 10 lat do 317,8 tys. metrów sześciennych. Powodem ma być gradacja kornika drukarza, który niszczy drzewa.
Środowisko jest w tej sprawie podzielone. Leśnicy z Lasów Państwowych twierdzą, że konieczna jest wycinka, ekolodzy i naukowcy mówią, że Puszcza sama poradzi sobie z kornikiem, bez ingerencji człowieka, a decyzja o wycince wynika jedynie z chęci zysku.
Walka jest tym bardziej zacięta, że Puszcza Białowieska jest ostatnim lasem w Europie, który pamięta czasy prehistoryczne.
Kornik rzeczywiście taki straszny?
Dariusz Skirko, nadleśniczy w Nadleśnictwie Białowieża mówił w rozmowie z National Geografic, że plaga kornika drukarza ma tym razem niespotykany dotąd wymiar i nie ma innego wyjścia jak wycinka. Zdaniem nadleśniczego chodzi głównie o świerki, jednak plany wycinki powinny objąć również inne gatunki drzew, tak na wszelki wypadek, żeby je chronić. Sirko twierdzi, że jeśli ludzie nie podejmą interwencji, z powodu kornika 1/3 puszczy wymrze.
Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych na antenie Polskiego Radia stwierdziła, że takiego nagłego rozrostu populacji korników nie odnotowano od wielu dekad. - Jego ofiarą padło już pół miliona drzew na terenie trzech nadleśnictw. W tym momencie martwych jest już 4 tysiące z 52 tysięcy drzewostanów, którymi opiekują się leśnicy - wyliczała rzeczniczka w styczniu tego roku, podkreślając, że ofiarą kornika padają nie tylko stare i osłabione drzewa, ale również te młode i silne.
Naukowcy mają jednak wątpliwości, czy w ogóle uzasadnione jest mówienie o pladze, z tą mamy bowiem do czynienia, jeśli zaraza atakuje nagle. Większość środowiska naukowego podkreśla, że las sam poradzi sobie z atakiem kornika i zdoła się odbudować.
W styczniu o nieingerowanie w drzewostan Puszczy Białowieskiej zaapelowali naukowcy w czternastu polskich uczelni i organizacji pozarządowych. We wspólnym piśmie przesłanym mediom pisali: "Usuwanie drzew zaatakowanych przez kornika (lub zamarłych z innych przyczyn) nie stanowi skutecznej metody zatrzymania gradacji kornika i zamierania świerków, lecz może przynieść skutek przeciwny: przez ograniczenie naturalnych procesów wydłużyć gradację i przyspieszyć zanikanie świerczyn, gdyż w warunkach Puszczy Białowieskiej nie jest możliwe skuteczne wycięcie wystarczającego procentu zaatakowanych drzew".
Eksperci podkreślali, że wycinka zamierających z powodu kornika drukarza świerków to utrata szansy „na skuteczniejszą, szybszą, naturalną i różnorodną biologicznie regenerację lasu siłami natury".
Argumentowali w piśmie, że martwe drewno jest środowiskiem życia wielu gatunków porostów, mszaków i chrząszczy, a także jest pokarmem dla gryzoni, a pośrednio również dla innych zwierząt, w tym drapieżnych ssaków np. łasic, dlatego nie należy się go pozbywać.
Ekolodzy: to pycha i pazerność
Woje o Puszczę Białowieską prowadzą także ekolodzy. Siły połączyły fundacje: Greenpeace Polska, Greenmind, WWF Polska oraz Dzika Polska. Najpierw pisali w tej sprawie do ministra środowiska, ale ponieważ nie dostali od niego żadnej odpowiedzi, przygotowali petycje do premier Beaty Szydło.
"W przypadku zatwierdzenia przez ministra zmian w PUL, puszcza może zostać nieodwracalnie zniszczona i zmieniona w plantację drzew, a Polacy utracą swoje wielowiekowe dziedzictwo narodowe" – podkreślali aktywiści, wzywając premier Szydło do „objęcia puszczy i jej naturalnych procesów biologicznych specjalną ochroną".
Ekolodzy są przekonani, że za decyzją o wycince drzew stoją jedynie argumenty finansowe. "To nie kornik, a pycha i pazerność człowieka są realnym zagrożeniem dla Puszczy Białowieskiej, naszego skarbu narodowego i najbogatszego ekosystemu lądowego Europy. Planowany wyrąb obejmuje drzewa, dla których kornik nie jest zagrożeniem, a zaplanowane zabiegi leśne to nic innego jak przeliczanie dziedzictwa ludzkości na złotówki i metry sześcienne drewna do pozyskania" – pisał Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska.
Negatywnie o zwiększeniu wycinki mówią również: Państwowa Rada Ochrony Przyrody, Rada Naukowa Białowieskiego Parku Narodowego oraz Komitet Ochrony Przyrody PAN.
Konsekwencje międzynarodowe
Puszcza Białowieska nie jest zwykłym lasem. To tu żyje największa na świecie populacja wolnego żubra. Puszcza jest wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jest więc obszarem wyjątkowym ze względu na „wyjątkową wartość uniwersalną”.
Czy wycinka tej wartości nie zmieni? Przeciwnicy twierdzą, że tak, a to może grozić wykreśleniem Puszczy z Listy Światowego Dziedzictwa. Nie niesie to ze sobą konsekwencji prawnych czy finansowych, stracimy za to na wizerunku.
Oprócz filii ONZ zainteresować Puszczą może się również Komisja Europejska, która niedawno wstrzymała postępowanie przeciwko naszemu krajów związane z łamaniem unijnych dyrektyw dotyczących ochrony terenów w ramach programu Natura 2000. Wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej na niespotykaną dotąd skalę może spowodować, że KE wróci do tego postępowania i wystąpi na drogę prawną przeciwko Polsce.
- To jest pewne. W ramach korespondencji z Komisją Europejską otrzymaliśmy informację, że z racji przyjęcia przez polskie władze nowego „Planu Urządzenia Lasu”, w ramach którego zmniejszono ilość pozyskiwanego drewna, Komisja zawiesza prowadzone postępowanie – mówił na łamach Newsweeka Robert Cyglicki. - Jednocześnie Komisja zapewnia, że takie postępowanie zostanie wznowione w momencie, gdy nastąpi zmiana Planu Urządzenia Lasu – twierdzi dyrektor Greenpeace Polska.
To oznacza, że KE może skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który może wstrzymać wycinkę w Puszczy Białowieskiej lub nakazać ją zmodyfikować.
O Trybunale, jaki może grozić Polsce mówi również minister Szyszko. Różnica jest jednak taka, że zdaniem ministra to gradacja kornika zagraża priorytetowym dla UE siedliskom chronionym w ramach programu Natura2000.
Ostatecznie wygląda jednak na to, że ministerstwo środowiska nie specjalnie ma zamiar przejmować się tym, co myśli KE. Adam Wajrak, dziennikarz i ekolog-aktywista pisze, że z udziału w odbywającej się w weekend konferencji dotyczącej Puszczy, której organizatorem było właśnie ministerstwo, zrezygnował przedstawiciel Komisji Europejskiej. Powód? Odmówiono mu możliwości przedstawienia własnego stanowiska.