W okresie świetności działało niemal 2500 Gminnych Spółdzielni. Przez cały okres PRL-u były niekwestionowanym liderem sprzedaży detalicznej. Choć wielu osobom może się wydawać, że GS-y podzieliły los Pewex-ów, na polskich ulicach nadal można spotkać placówki działające w sieci. 1350 działających do dziś spółdzielni prowadzi ok. 20 tys. sklepów. Dokładne określenie ich liczby jest trudne, gdyż spółdzielnie są bardzo rozdrobnione.
Największe podmioty prowadzą kilkadziesiąt sklepów, najmniejsze – po dwa, trzy. Pewne jest natomiast, że GS-ów ubywa – informuje serwis branżowy "Wiadomości Handlowe".
Niewielka skala działalności utrudnia negocjowanie cen z dystrybutorami, a w efekcie uniemożliwia oferowania produktów w tak niskich cenach jak dyskonty.
I tak trudną sytuację spółdzielców pogorszył obowiązujący od marca zakaz handlu w niedziele. Serwis zauważa, że to wręcz paradoks, bo zgodnie z deklaracjami rządu miał on pomóc małym sklepom.
–Wprowadzenie tego zakazu uderzyło w spółdzielnie, szczególnie te, które prowadzą sklepy w mniejszych miejscowościach, gdzie wielu konkurentów zakaz nie obowiązuje – wyjaśnia Henryk Dalecki Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni "Samopomoc Chłopska" w Warszawie.
W efekcie tysiące polskich spółdzielców straciło dzień handlowy. – Niektóre spółdzielnie sobie radzą, ale w większości sytuacja jest trudna. Spółdzielcy dzwonią do nas i pytają, co muszą zrobić, by handlować w niedziele. Nic nie można zrobić, prawo jest jasne – dodaje Dalecki.
Spadek obrotów byłby jeszcze bardziej odczuwalny, gdyby nie fakt, że już przed wejściem w życie przepisów część sklepów była zamknięta w niedziele.
Dobrą stroną całej tej sytuacji jest to, że w większych sklepach obroty wzrosły w soboty i poniedziałki.
W trakcie prac nad ustawą przedstawiciele Gminnych Spółdzielni apelowali, by zakaz nie obejmował ich placówek.
Niestety, jak komentuje Henryk Dalecki, propozycje rozwiązań utknęły na etapie prac w komisji sejmowej.
– Jedynym ratunkiem jest zmiana prawa, która umożliwi sklepom spółdzielczym pracę w niedziele – dodaje.
Lepiej w sieci
W stosunkowo najlepszej sytuacji są te placówki, które działają w ramach sieci franczyzowych. Dzięki temu mają dostęp do niższych cen wielu towarów, ich ofertę uzupełniają produkty marki własnej, jest też wsparcie marketingowe i promocyjne. Jeśli jednak warunkiem działalności w sieci jest konieczność zamawiania dużych partii towarów, rozwiązanie takie nie sprawdzi się w przypadku małych sklepików w najmniejszych miejscowościach.
Ogólna kondycja GS-ów jest zła. Jak wynika z analizy Partnerskiego Serwisu Detalicznego, w której wzięto pod uwagę 250 gminnych spółdzielni, tylko kilka z nich jest w stanie samodzielnie otwierać nowe placówki, ma rozwiniętą sieć sklepów i dział handlowy. – Bardzo dużą część wśród niezrzeszonych gminnych spółdzielni stanowią natomiast małe, wiejskie sklepy, którym trudno wyjść na plus i realne jest ryzyko ich zamknięcia – komentuje Jan Domański, rzecznik prasowy Grupy Eurocash, w ramach którego działa kilkadziesiąt sklepów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl