W wywiadzie dla BBC Major zaapelował do Brytyjczyków, by krytycznie przyjmowali argumenty przedstawiane przez jednego z najbardziej rozpoznawalnych zwolenników Brexitu, byłego burmistrza Londynu Borisa Johnsona, którego nazwał "nadwornym błaznem".
- Oni nakarmili Brytyjczyków całym mnóstwem niedokładnych i zwyczajnie nieprawdziwych informacji. Uważam, że ich kampania graniczy z plugastwem - powiedział Major, ostatni konserwatywny premier (1990-1997) przed obecnym szefem rządu Davidem Cameronem.
Wskazał, że kampania za wyjściem z UE wprowadza wyborców w błąd, wmawiając im, że Wielka Brytania co tydzień musi odprowadzać 350 mln funtów do Brukseli, gdy w rzeczywistości - podkreślił - dwie trzecie tej kwoty otrzymuje z powrotem w postaci dopłat i specjalnego rabatu. Zwolennicy Brexitu zapowiadali, że oddawane UE pieniądze można wydać z lepszym pożytkiem na szkoły i szpitale w kraju, jednak zdaniem Majora takie obiecywanie wydatków na publiczną służbę zdrowia itp. jest zwyczajnie niedorzeczne. - Jeśli nie potrafią jasno i uczciwie odnieść się do tak prostej sprawy, to w czym możemy im zaufać? - mówił.
Wyraził opinię, że kampania za wyjściem z Unii jest kłamliwa, a w kwestii tego, co (jej przedstawiciele) mówią o imigracji - bardzo przygnębiająca i okropna. - Oni wprowadzają ludzi w błąd na niespotykaną skalę - zaznaczył.
Boris Johnson, który pojawił się w tym samym programie, powiedział, że Brexit pozwoliłby Wielkiej Brytanii na przejęcie z powrotem kontroli nad pieniędzmi przesyłanymi do Brukseli, a także nad granicami i innymi sferami krajowej gospodarki.
- To kwestia demokracji. Chciałbym, żeby rząd był w stanie wypełniać swe zobowiązania wobec ludzi - powiedział. Twierdził też, że na kwotę 350 mln funtów można "rozsądnie" się powoływać; argumentował, że choć rzeczywiście część tej sumy wraca do kraju, to Wielka Brytania nie kontroluje tych środków.
Referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w UE odbędzie się w czwartek 23 czerwca.