Akcjonariusze JSW przegłosowali w czwartek utworzenie funduszu inwestycyjnego. Trafi do niego półtora miliarda złotych z nadwyżek ceny węgla koksującego. Spółka gromadzi pieniądze na czarną godzinę, ale zarazem ukryła je w ten sposób przed pracownikami.
Walne zgromadzenie akcjonariuszy JSW zatwierdziło w czwartek zapowiadane od pół roku utworzenie funduszu stabilizacyjnego. Skarb państwa miał aż 85 proc. głosów, więc to głos polskiego rządu zdecydował.
Na fundusz trafić ma 1,5 mld zł. Lokowane będą w „płynne aktywa o bardzo wysokim współczynniku bezpieczeństwa”. Jakie to aktywa? Przede wszystkim obligacje Skarbu Państwa, który przegłosował tę uchwałę, ale i instrumenty rynku pieniężnego oraz „inne prawa majątkowe”.
Cel funduszu stabilizacyjnego to uchronienie spółki przed wahaniami cen na rynku węgla. Te obecnie są na sześcioletnich szczytach. Cena węgla koksującego - głównego produktu JSW - przekracza w styczniu na giełdzie towarowej w Chicago 200 dol. za tonę, czyli poziom wcześniej widziany w 2012 roku.
Spółka ciężko przeżyła załamanie cen w roku 2015 poniżej 100 dol. za tonę i przypłaciła to nawet groźbą bankructwa. Swoje ważniejsze decyzje musi teraz konsultować z wierzycielami. Chce mieć fundusze, które zapewnią jej płynność w czasie dekoniunktury.
Związki tych pieniędzy nie dostaną
Zastanawiający jest jednak zapis, który mówi o możliwości czerpania z funduszu na długo- i średnioterminowe inwestycje o strategicznym znaczeniu dla JSW. Takie inwestycje mogą się między innymi wiązać z rozbudową mocy wydobywczych, zwiększeniem dostępu do złóż, przeróbką węgla oraz produkcją koksu.
Oznacza to, że niby pieniądze będą schowane na czarną godzinę, ale nie do końca. Można je wykorzystać na "ważne" inwestycje. Z pewnością nie można będzie ich jednak przeznaczyć na dywidendę, ani wypłatę nagród dla pracowników. W ten sposób spółka może się chronić przed roszczeniową postawą związków.
Już w połowie ub.r., gdy ceny węgla koksującego skoczyły do 150 dol., związki wynegocjowały jednorazową nagrodę 4,3 tys. zł i ulepszone „flapsy” (ekwiwalent na posiłki profilaktyczne). A apetyty są większe. Teraz ceny przekraczają 200 dol.
W listopadzie spółka zastrzegła, że rozwiązanie rezerwy z tytułu deputatu węglowego dla emerytów i rencistów nie powoduje wpływu środków pieniężnych do spółki. Rezerwa znika, bo weszła w życie ustawa o świadczeniu rekompensacyjnym z tytułu utraty prawa do bezpłatnego węgla, która przewiduje 10-tysięczne rekompensaty z budżetu państwa dla ponad 235 tys. górniczych emerytów i rencistów.
Związki natychmiast zareagowały na pojawiającą się okazję. Niektóre z wielu działających w firmie wystąpiły z żądaniem wypłaty pracownikom aż 25-tysięcznych jednorazowych premii, a grupie byłych pracowników 10-tysięcznych rekompensat.
Apetyty związków są więc olbrzymie. Półtora miliarda złotych na funduszu stabilizacyjnym zapewni płynność spółce na przyszłość, ale zarazem uchroni pieniądze przed ewentualnymi roszczeniami pracowników.