Politycy PiS funkcjonujący w spółkach skarbu państwa jednak będą mogli kandydować w wyborach samorządowych. PiS stawia jednak warunek - pisze Rzeczpospolita.
Według gazetyniewiele zostanie z lipcowej zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, który mówił, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy i zarządził wewnętrzną blokadę przy tworzeniu list wyborczych. Ma na nich zabraknąć miejsca dla osób... zbyt dobrze zarabiających w państwowych firmach.
- Ci, którzy funkcjonują w spółkach, są przez nas szanowani, jeżeli dobrze wykonują swoje obowiązki, ale nie będziemy łączyć tych dwóch funkcji. To znaczy, że te osoby nie będą kandydowały na żadnym szczeblu samorządu - powiedział podczas konferencji Kaczyński.
Władze rządzącej partii nieco złagodziły ten pomysł i ustanowiły limit zarobków "na państwowym". Jeśli pracownik spółki Skarbu Państwa będzie chciał kandydować w wyborach samorządowych, jego miesięczne wynagrodzenie nie będzie mogło przekraczać 15 tys. zł brutto.
Zakaz kandydowania nie będzie z kolei obejmować członków rad nadzorczych spółek. Prawdopodobnie będą z niego wyłączeni też kandydaci na prezydentów miast.
Zakaz nie obejmie członków rad nadzorczych. Szczegóły tej propozycji mają zostać uzgodnione podczas piątkowego posiedzenia Komitetu Politycznego PiS.
Cenzus majątkowy, czyli finansowa granica np. uzyskiwania praw wyborczych, nie jest pomysłem nowym.
Takie rozwiązanie przewidywała m.in. francuska konstytucja, która głosować pozwalała jedynie płacącym podatki. Pomysł władz PiS, który ustala maksymalną otrzymywaną miesięcznie pensję, jest jego nietypową modyfikacją.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl