Po głośnej dyskusji o nagrodach dla ministrów, z ich wypłacania wycofał się nie tylko gabinet Mateusza Morawieckiego, ale też Kancelaria Prezydenta. Ograniczenie nie dotyczy jednak urzędników, którzy nadal mogą liczyć na hojne gratyfikacje.
Jak ustalił dziennik "Fakt", od stycznia do końca lipca Kancelaria Prezydenta wydała na nagrody dla sowich pracowników 900 tys. zł netto (a więc uwzględniając podatek będzie to ponad milion zł).
Po tym, jak Polaków rozsierdziły informacje o nagrodach przyznanych ministrom rządu Beaty Szydło, zapadła decyzja, że nie będą one wypłacane rządowym i prezydenckim ministrom. Na gratyfikacje nadal mogą jednak liczyć urzędnicy. Tylko w tym roku, jak informuje "Fakt", nagrody przyznano 320 osobom. Kwoty wahają się od 348,62 zł netto do 3 255,52 zł. Podstawą otrzymania dodatkowych pieniędzy są m.in. wyróżniające się osiągnięcia urzędnika i efekty jego pracy.
Najwyższą nagrodę wypłacono dyrektor generalnej Grażynie Ignaczak-Bandych. Anonimowe źródła, na które powołuje się gazeta, poddają jednak pod wątpliwość zasadność nagradzania jej. Jeden z formułowanych zarzutów dotyczy sposobu rozwiązywania umów o pacę przez Ignaczak-Bandych. Z powodu popełnianych przy tym błędów, Kancelaria przegrywa procesy sądowe z byłymi współpracownikami.
Czytaj też: * *Morawiecki zlikwiduje premie i nagrody dla ministrów. Podwyżki jednak należą się ekspertom
- Żaden z procesów, które wytaczano nam jako Kancelarii, nie został wygrany. A odszkodowania poszły w miliony – cytuje "Fakt" pragnącego zachować anonimowość informatora.
Pracownicy mają za złe Ignaczak-Bandych również to, że skłóciła się z działającymi w Kancelarii związkami zawodowymi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl